Project Veritas opublikował film, według którego Twitter płaci setkom pracowników za to, by ci czytali prywatne wiadomości użytkowników. Właściciele portalu społecznościowego odpierają te zarzuty i zapewniają, że posty są oglądane tylko w uzasadnionych sytuacjach.
„Są zespoły powołane specjalnie w tym celu – mówimy o trzech, może czterech setkach ludzi, którzy otrzymują pieniądze za patrzenie na zdjęcia penisów […], za oglądanie wszystkiego, co wrzucają użytkownicy” – takie słowa padają z ust jednego z pracowników Twittera na opublikowanym przez Project Veritas materiale wideo.
Według informacji zawartych w tym filmie, algorytmy Twittera na bieżąco analizują treści postów i prywatnych wiadomości, a gdy coś „wzbudza ich zainteresowanie”, jest przesyłane do analizy pracownikom. Wszystko to jest analizowane, by możliwe było tworzenie profili użytkowników, które można potem sprzedać. – „Wszystko, co kiedykolwiek wrzuci się na Twittera, pozostaje na serwerach na zawsze” – kontynuował pracownik.
Twitter odniósł się już do tych zarzutów i twierdzi, że są one wyssane z palca. – „Nie prowadzimy aktywnego przeglądu prywatnych wiadomości. Kropka” – czytamy w oświadczeniu. – „Ograniczona liczba pracowników ma dostęp do takich informacji, ale wyłącznie w uzasadnionych celach prawnych”. Zaprzeczył też, jakoby udostępniał prywatne informacje o użytkownikach, a opisywany materiał nazwał po prostu „kłamliwym”. Zatem słowo przeciwko słowu.
Źródło: TechCrunch, BuzzFeed, The Daily Wire. Ilustracja: raphaelsilva/Pixabay (CC0)
Komentarze
2"Właściciele portalu społecznościowego odpierają te zarzuty i zapewniają, że posty są oglądane tylko w uzasadnionych sytuacjach"
może się łączyć z tym:
"„Są zespoły powołane specjalnie w tym celu – mówimy o trzech, może czterech setkach ludzi, którzy otrzymują pieniądze za patrzenie na zdjęcia penisów […], za oglądanie wszystkiego, co wrzucają użytkownicy”"
a następnie z tym?
„Wszystko, co kiedykolwiek wrzuci się na Twittera, pozostaje na serwerach na zawsze”