Ciekawostki

Boeing wysłał Starlinera na orbitę. Ma duży problem z jego powrotem

przeczytasz w 3 min.

NASA i Boeing coraz bardziej przesuwają termin powrotnego lotu dwuosobowej załogi z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Już nie tydzień, nie dwa tygodnie, a co najmniej miesiąc Starliner może spędzić na orbicie. Pojawiają się sugestie, że przydać może się pomoc z zewnątrz.

Boeing Starliner to projekt załogowej kapsuły, która ma dowozić astronautów na pokład Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, a w przyszłości także do innych tego typu obiektów na orbicie. Projekt, który jest już o cztery lata przedatowany. Miał być alternatywą dla załogowego SpaceX Dragon, który testowy lot załogowy miał już w 2020 roku, a wciąż nią nie jest.

Optymizm NASA, ale data powrotu wciąż przesuwana

Po miesiącach opóźniania ostatecznej, jak się wydawało za każdym razem, daty startu, Boeing Starliner polecał w kosmos 6 czerwca. Zadokował za drugim razem i wiemy, że nie jest w stu procentach sprawną kapsułą. NASA jednak bardzo optymistycznie przedstawia perspektywę powrotu załogi i przy każdej okazji podkreśla, że misja Starlinera to wydarzenie wielkiej wagi.

A jednak wciąż przesuwane daty powrotu co czymś muszą świadczyć. I jakoś trudno zrozumieć, że to okazja, by załoga Starlinera mogła wspomóc aktualną ekspedycję na MSK w codziennych obowiązkach, w tym spacerach kosmicznych. Sensowniejsze jest uzasadnienie, z którego wynika, że NASA chce uzyskać maksimum informacji o usterkach podczas pobytu Starlinera na orbicie. Dotyczą one bowiem modułu serwisowego, który ulegnie zniszczeniu w atmosferze i nie będzie szans na jego zbadanie na Ziemi.

Powrót Starlinera z załogą był planowany na 14 czerwca, potem był to 18 czerwca, następnie 25 czerwca, a teraz wiemy, że nie nastąpi to wcześniej niż 2 lipca. A i ta data w obliczu wcześniejszych doświadczeń może być przesunięta. NASA i Boeing mają komfort dokonania takich przesunięć jeszcze wielokrotnie.

Steve Stich, szef programu komercyjnych lotów załogowych w NASA, uważa przesuniecie daty lądowania za coś spodziewanego, bo przecież załoga misji SpaceX Demo-2 spędziła dwa miesiące na orbicie, zanim wróciła na Ziemię. Stan załogowej kapsuły jest oceniany bardzo pozytywnie i to jest z pewnością duży plus tej misji.

Boeing Starliner ISS
Boeing Starliner zadokowany do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. (fot: NASA/JSC)

Samo odłączenie Starlinera od stacji ma nastąpić 6,5 godziny przed lądowaniem. Kapsuła wyposażona jest w spadochrony, które otworzą się kolejno na wysokości 9 kilometrów i 2,4 kilometra. Dodatkowe nadmuchiwane poduszki zamortyzują upadek na twardym gruncie.

A co jeśli Boeing nie da rady?

W sieci pojawiły się spekulacje, czy aby nie przyda się misja ratunkowa. NASA podkreśla, że w razie ewentualnego stanu zagrożenia na stacji, Starliner z załogą może natychmiast rozpocząć procedurę powrotu na Ziemię pomimo usterek. Nie ma tu pod tym względem czerwonego światła.

Jednak gdyby jakimś cudem okazało się, że takie światło się zapaliło? NASA ma na szczęście współpracę ze SpaceX i jego Dragony, które dość szybko można przysposobić do lotu na orbitę i odebrania załogi Starlinera.

Starliner wróciłby wtedy w trybie bezzałogowym i jeśli nawet coś by się wydarzyło, strata miałaby wymiar przede wszystkim finansowy. Podjęcie takiej akcji na pewno postawiłoby Boeinga w bardzo trudnej sytuacji z jego programem Starliner. Bo nie dość, że start okupiony był dużymi opóźnieniami, to powrót z załogą wciąż nie zostałby przećwiczony. Konieczna byłaby co najmniej jeszcze jedna misja testowa, zanim NASA zdecydowałaby się na certyfikowanie Starlinera do załogowych lotów na MSK.

A w kolejce jest nie tylko Starliner. Trzeba pamiętać też o małym wahadłowcu Dream Chaser, który również jest długo rozwijanym projektem, ale na razie nie obciążonym lotem z problemami. Choć również w tym przypadku pierwsza, i to bezzałogowa misja, oddaliła się w czasie. Zamiast wiosny, teraz mamy koniec lata jako termin lotu demonstracyjnego. Dream Chaser na razie jest planowany jako pojazd cargo, perspektywa załogowych lotów jest jeszcze odleglejsza.

Co ciekawe, Dream Chaser w ramach misji SSC Demo-1 ma wykorzystać jako pojazd wynoszący na orbitę rakietę Vulcan Centaur ULA, czyli coś do czego powstania przyczynił się w pewnym stopniu Boeing. Vulcan Centaur to następca między innymi rakiety Atlas 5, którą użyto do wyniesienia w kosmos Starlinera.

Źródło: inf. własna, americaspace

Komentarze

2
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    youkai20
    1
    Misje NASA w tym stuleciu to same porażki, a każdy sprzęt poza tym od SpaceX okazuje się prędzej czy później być szmelcem. Tak to się kończy gdy kieruje tobą głód "zielonych", a nie twoje marzenia.