Ile musi kosztować rower? Jaka cena jest sensowna a od kiedy to burżuazja
Rowery elektryczne

Ile musi kosztować rower? Jaka cena jest sensowna a od kiedy to burżuazja

przeczytasz w 6 min.

Drogi rower zawsze jest lepszy niż tani rower? Albo inaczej, czym różni się rower za 15000 zł od tego za 2000 zł? Kiedy warto dopłacić? Kiedy lepiej postawić na tańszy rower?

Co to znaczy “tani” rower? Kiedy zaczyna się “drogi”? 

Nie zamierzam definiować tego, co jest tanie i tego, co jest drogie, bo to droga donikąd. Dla kogoś rower za 5000 zł jest drogi, a dla kogoś innego rower za 5000 zł to synonim budżetowej prowizorki. Rzecz jasna w domyśle niejako będę w tym tekście postrzegał rowery tanie jako te, których górną granicą cenową jest wspomniane 5000 zł i drogie, które bezwstydnie osiągają ceny rzędu 20, 30 i więcej tysięcy złotych, ale nie podam żadnego przykładu i nie posłużę się żadną zmyślną zagrywką, która miałaby jakoś was, czytelników podzielić. 

Zresztą, sam uważam, że smartfon za 6000 zł to jakiś podły żart, a taki za 4000 zł byłby spoko, gdyby kosztował 2000 zł, więc mechanika debaty “drogie nie znaczy lepsze” jest mi znana i nie zamierzam się w niej zagłębiać. Uznajmy, że każdy intuicyjnie będzie wiedział, co to znaczy tani rower i co to znaczy drogi rower. Pytanie brzmi, jaki rower elektryczny lub tradycyjny wybrać i dlaczego?

Czym rower drogi różni się od roweru taniego?

Różnic znajdziemy mnóstwo, ale skupimy się na tych konkretnych, zaczynając od napędu. Tańsze rowery jeżdżą często na podstawowych grupach od Shimano, a te najtańsze nie wyskakują powyżej Tourney - grupy absolutnie podstawowej, którą trudno w zasadzie nawet określić mianem grupy. Droższe przerzutki, droższe manetki i korby od tańszych różnią się wagą, precyzją pracy i jej regularnością oraz płynnością. W tanim rowerze do miasta Tourney da sobie radę, a jadąc po kocich łbach, pewnie nawet nie odczulibyśmy różnicy między podstawowym osprzętem a droższymi rozwiązaniami, ale w rowerach szosowych czy górskich - różnice te są już bardzo wyraźne i bardzo odczuwalne.

Względnie tani Ecobike Even Black
Względnie tani Ecobike Even Black

Wykorzystane komponenty to drugi aspekt wart poruszenia i choć częściowo łączy się on z napędem, to dokonamy tu pewnego rozróżnienia. Komponentami niech będą tu: siodełko, kierownica, mostek, oświetlenie, bagażnik i błotniki - cały ten zestaw. W tańszych rowerach są ro rozwiązania budżetowe, które działają dobrze, ale błotniki potrafią hałasować, bagażnik bujać się na wszystkie strony, siodełko bywa niewygodne, a kierownica to najtańszy kawałek aluminiowej rurki na świecie. To właśnie wszystko to, co nie jest ramą i napędem mocno wpływa na komfort jazdy - wygodniej jeździ się na rowerze, w którym nic “nie skrzypi”.

Hamulce - ten wątek wiąże się z grupą osprzętu, ale często bywa tak, że w rowerze, w którym znajdziemy już np. Shimano Deore czy Sora dostaniemy podstawowe hamulce, czasem pozagrupowe. Dlaczego? Bo trzeba na czymś zaoszczędzić. Podczas zakupu warto zerknąć na hamulce, bo skuteczność hamowania jest super ważna, a dla bezpieczeństwa rowerzysty wręcz kluczowa.

Wypadkową ceny jest też jakość materiałów. Tanie rowery to ramy z najtańszego aluminium, a czasem nawet stali hi-ten (choć to dziś już super rzadkie konstrukcje), czyli z materiałów, które nie mają wybitnie tłumiących właściwości, są ciężkie i toporne. W tańszych konstrukcjach mamy też ślamazarne spawy/spoiny łączące ze sobą rury ramy, przewody pociągnięte niedbale, tak byle było, powłokę lakierniczą średniej jakości i takie tam. Dodajmy tu też, że tańsze rowery wychodzą z fabryki, a później ze sklepu z tanimi kołami. To rzecz ważna dla nielicznych, dla tych, którzy jeżdżą na rowerze nieco sportowo, bo w jeździe miejskiej koła ważące 2,5 kg i takie ważące 1,5 kg jakoś wybitnie na komfort czy prędkość nie wpływają.

Ostatnim, o czym warto wspomnieć, jest kwestia prestiżu. To coś, co kompletnie nie interesuje 90% rowerzystów, a co jest kluczowe dla tych, którzy co niedziela wychodzą na ustawkę z kolegami, gdzie świetnie wyposażony rower marki Kross jest mniej poważany niż średnio wyposażony rower marki Bianchi, o BMC czy Colnago nawet nie wspominając. Prestiż w świecie rowerów to coś nader dziwnego, trudnego do zrozumienia i zaakceptowania, a najbliższym jego odpowiednikiem jest prestiż w świecie petrolheadów, gdzie wszyscy wiedzą, że BMW jest lepsze niż Volkswagen, a francuskie samochody to w ogóle są “dla nikogo”. 

Jakiś przykład taniego roweru? Względnie tani (to rzecz mocno dyskusyjna) jest choćby Ecobike Even Black.

Silnik w piaście
Silnik w piaście

Czy warto dopłacić do droższego roweru?

Zawsze warto dopłacić do droższego roweru, tak jak warto dopłacić do droższego samochodu czy smartfona (taki żarcik). Jeśli ktoś ma pieniądze, by zapłacić więcej i kupić coś teoretycznie lepszego, to z zazdrością powiem temu komuś - zrób to! To jednak, czy akurat dla tego kogoś droższe faktycznie będzie lepsze, to kwestia, której w niniejszym artykule nie wyjaśnimy. To rzecz bardzo złożona, wymagająca pewnej analizy potrzeb i możliwości oraz oczekiwań. Od tego są sprzedawcy w sklepach, hobbyści na forach dyskusyjnych i my sami, którzy jako klienci powinniśmy zastanowić się nad własnymi decyzjami zakupowymi i pomedytować nad nimi nieco, by wybrać po prostu optymalnie.

Kiedy potrzebujesz drogiego roweru?

Po pierwsze, prawie nigdy nie potrzebujesz drogiego roweru, podobnie jak nie potrzebujesz drogiego samochodu. 

Po drugie - porada zakupowa:

  • Szukasz roweru na dojazdy do pracy, na którym może czasem pojeździsz sobie po parku w weekend?
    • Wybierz coś atrakcyjnego cenowo - tradycyjny rower do 3000 zł styknie ci spokojnie, a i ebike tak do 6000 zł znajdziesz i będzie super.
  • Szukasz roweru na dojazdy do pracy, ale też po godzinach planujesz śmigać po mieście, po parkach, a może nawet w lasach? Myślisz nad taką rowerową rekreacją wiosną i latem?
    • Podnieś budżet do 5000 zł lub takiej powiedzmy “dyszki” jeśli szukasz elektryka. W tych granicach powinno udać ci się wyrwać jakąś trekkingówkę czy crossa, które dadzą radę zawsze i prawie wszędzie.
  • Szukasz roweru sportowego? Marzy ci się szybka szosa lub super wyposażony rower MTB? 
    • W tej sytuacji sky is the limit! Pogadaj ze sprzedawcami w dobrych sklepach, przeczytaj kilka wątków na rowerowych forach i określ swoje potrzeby. Uderzając w konkretną niszę nie można kupić roweru zbyt taniego, bo można się wtedy rozczarować, ale i kupowanie z górką, maszyny za 30000 zł też nie będzie miało raczej wiele sensu.

Przykład drogiego roweru? Względnie drogi jest już np. KTM Macina Cross 710.

Dość drogi KTM Macina Cross 710
Dość drogi KTM Macina Cross 710

Tani a drogi ebike

W segmencie rowerów elektrycznych sprawa jest dość prosta, a przynajmniej prostsza niż w świecie rowerów szosowych. Tanie elektryki mają wiele ograniczeń i/lub pełne są rozwiązań konstrukcyjnych, które bezpośrednio przekładają się na ich wytrzymałość, wrażenia z jazdy, a nawet koszty eksploatacji. Tematyka jest tu rzecz jasna złożona, bo eMTB należy postrzegać inaczej niż elektryki do miasta, ale nie będę się w to zagłębiał. Skupię się za to na konkretach, czyli tych różnicach, które rzucają się w oczy najbardziej. Polecimy od myślników, bo tak będzie prościej. 

  • Silnik: tanie rowery elektryczne są najczęściej wyposażone w silnik zamontowany w tylnej piaście. To rozwiązanie zdecydowanie bardziej ekonomiczne, budżetowe niż silnik centralny, zamontowany “w korbie”, które przekłada się na wrażenia z jazdy. W jaki sposób? W dużym skrócie i jeszcze większym uproszczeniu: droższe elektryki z silnikiem centralnym jeżdżą bardziej rowerowo - płynniej przyspieszają, wrażenie wspomagania jest bardziej naturalne. Tańsze rowery z silnikami w piaście jeżdżą trochę jak motorowery, są bardziej narowiste i mniej “rowerowe”. Można to lubić, bo w końcu o gustach się nie dyskutuje, ale faktem jest, że silnik centralny to synonim wyższej rowerowej półki. Co ciekawe, moc, czy moment obrotowy nie są determinowane miejscem, w którym zamontowano silnik. 
  • Hamulce: w tańszych rowerach elektrycznych znajdziemy ciągle hamulce szczękowe lub mechaniczne tarcze. O ile nie przyczepiam się do takich rozwiązań w rowerach miejskich czy wyprawowych - tych klasycznych - bo to hamulce łatwe w serwisowaniu, o tyle w elektrykach, których masa wraz z jeźdźcem potrafi spokojnie przekraczać 100 czy nawet 110 lub 120 kilogramów (nie mówiąc o sytuacji, w której jeździec jest “poświątecznie najedzony”) hydrauliczne hamulce tarczowe powinny być obowiązkowe. Zatrzymanie rozpędzonych do 25 km/h 120 kilogramów nie należy do zadań łatwych, a skuteczność hamowania to rzecz kluczowa w kontekście bezpieczeństwa jazdy na rowerze.
  • Gorszy napęd: w tanim rowerze możemy liczyć na podstawowe manetki i przerzutki (na polskim rynku najczęściej produkcji Shimano), które oferują absolutnie akceptowalną kulturę pracy, ale po dłuższym czasie podatne są na rozregulowanie i zawsze są nieszczególnie precyzyjne. 
  • Jakość wykonania: kategoria bardzo pojemna, bo której wrzuciłem wszystko, co nie jest silnikiem, napędem i hamulcami. Tańsze rowery elektryczne są cięższe, wykonane z mniejszą dbałością, wyposażone w gorszej jakości komponenty, gorzej spasowane i bardziej zawodne. Więcej rzeczy tu trzeszczy, konstrukcja jest mniej sztywna, a prowadzenie przewodów, no umówmy się, że nikt się nad tym szczególnie nie pochyla. To wszystko wpływa tak na estetykę, jak i na bezproblemową eksploatację. 

Silnik zamontowany centralnie
Silnik zamontowany centralnie

Kiedy kupić rower?

Kupno roweru zimą może wydawać się nieszczególnie trafionym pomysłem, prawda? Nic podobnego! Kupno roweru zimą ma tyle samo sensu, jak z końcem lata czy w środku deszczowej jesieni. Ma też tyle sensu, co zakup dokonany w czerwcu i lipcu, a nawet w sierpniu. Rower kupujemy wtedy, kiedy nas na to stać i wtedy… Kiedy wyrwiemy na niego dobrą cenę! 

Jeśli zimą znajdziemy dobrą promocję na rower - np. z poprzedniego rocznika (rowery to nie samochody, ale wyprzedaże roczników to fakt), który akurat dobrze wpasuje się do naszego garażu, to nie ma się co zastanawiać - trzeba kupować. Każda decyzja zakupowa, którą poprzedza analiza naszych potrzeb oraz zmienności cen na rynku to dobra decyzja. Dobra, bo przemyślana. Jeśli więc znajdziecie w styczniu lub w lutym (co jest bardzo możliwe) szosę czy MTB, na który czailiście się w zeszłym roku taniej o kilkadziesiąt procent, bo się maszyna zawieruszyła w magazynie, to nie ma się co zastanawiać - trzeba ładować sprzęt do koszyka.

Ważna rzecz na koniec - jeśli znajomi będą się z was śmiali, że kupujecie rower zimą, to wyjaśnijcie im, że nie zamierzacie zimą na nim jeździć. Ja wiem, banał, ale mamy wszyscy w głowie jakąś taką blokadę, która sprawia, że wierzymy nie tylko w sezonowość produktów, ale i sezonowość zakupów. To błąd, to ślepa uliczka - jeśli dorwiecie promkę i macie hajs, to ino brać. 

PS Jeśli dorwiecie jakąś Biankę w karbonie i na bateryjkach za mniej niż dychę - proszę o wiadomość ;)

Komentarze

3
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    Fa_sol
    1
    Co do elektryków to sam zbudowałem swojego w cenie podstawowych elektryków premium. Z tą różnicą ze rzeczywiście mam podzespoły premium w odróżnieniu od podstawowej wersji ebike ze sklepu.

    Drugi aspekt to silnik, mam centralny i jestem zadowolony jednak jest to droga eksploatacyjne opcja. Silnik nadwyręża układ napędowy przez co czetlsto trzeba wymieniać łańcuch, a jak ktoś ma kasetę z tyłu to i zębatki swoje oberwą. Przy silniku w kole napęd roweru jest niezależny od silnika i o wiele dłużej wytrzyma eksploatację.
    • avatar
      pawluto
      1
      Autora wysłać do szkoły bo nie odróżnia roweru od roweru elektrycznego...
      Wpis powstał chyba tylko by zareklamować rowery z napędem elektrycznym...
      Bo nasza młodzież niepotrafi popedałować dzienni 30-40 km...
      • avatar
        Konto usunięte
        1
        jak mówi stare przysłowie -co jest drogie a co tanie to zależy od twych potrzeb;)myślę że tak na prawdę liczy się to gdzie i jak często jeździmy , na pewno granice ok 5000 tys to w tych czasach kwota którą trzeba trzeba wydać by cieszyć się jazdą