Zgodnie z nowymi przepisami w USA i UE samochody elektryczne i hybrydowe będą musiały generować sztuczny hałas dla bezpieczeństwa pieszych.
Przeciwnicy aut elektrycznych często zarzucają im, że nie mają charakteru – nawet jeśli dobrze się prowadzą i są piekielnie szybkie, nie wydają przy tym tak miłego dla ucha warkotu. Dzięki nowym przepisom przyjętym przez amerykański Urząd ds. Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego może się to zmienić. Choć oczywiście nowe prawo nie powstaje z myślą o „krytykach niedoboru charakteru”.
Rzecz bowiem w tym, że zupełnie ciche auto stanowi zagrożenie dla pieszych. Przede wszystkim niewidomych, ale też tych zapatrzonych w smartfony (których percepcja pod tym względem nie różni się zresztą za bardzo od tej niewidomych). Dziś nawet jeśli nie zauważy się nadjeżdżającego samochodu, można go usłyszeć. W przypadku aut elektrycznych jest inaczej.
Jest, ale nie będzie. Zgodnie z prawem, które wkrótce zacznie obowiązywać w Stanach Zjednoczonych, ale też tym europejskim, samochód elektryczny (i hybrydowy) będzie musiał emitować „sztuczny hałas”. Teoretycznie tylko przy prędkościach do 30 km/h (później szum generują też opony poruszające się po jezdni oraz opór powietrza), ale można się domyślać, że część producentów postawi na „ryk” także przy wyższych prędkościach.
Źródło: CNET. Foto: Lotus Safe & Sound
Komentarze
18A odnośnie tego dźwięku który ma się wydobywać z auta, to takiego SEBE za 20 lat w elektryku i tak będzie słychać z 1km, będzie słychać UM CYCY, UM CYCY :D
To kierowca jak i pieszy mają uważać.
Co mnie obchodzi, że ktoś patrzy w telefon i nie obejrzy się przechodząc przez ulicę - jego sprawa. Jego wina jak dojdzie do wypadku.
Dlaczego ja mam specjalnie dla takich osób montować specjalne głośniki robiące hałas.
Jeden z uroków elektrycznych aut to właśnie to, że są fajnie ciche.
A tak serio to jestem za... w Anglii gdzie nie ma obowiazku jazdy z włączonymi światłami raz zdarzyło mi się natknąć na pewną sytuację, gdzie samochód wyjeżdzający z bramy nie miał włączonych świateł i był hybrydą albo elektrykiem, w każdym razie przy takiej niskiej prędkości nie było go słychać. A przy powolnym ruchu w szarawe popołudnie percepcja poruszającego się obiektu kątem oka spowodowała, że wyszedłem gościowi przed maskę. W ogóle nie zwróciłem uwagi, że coś jedzie. W każdym razie nie była to jakaś niebezpieczna sytuacja, bo nie było żadnego gwałtownego chamowania, kierowca na pewno widział, że nie zwróciłem na niego uwagi i idę ze stałą prędkością i nie zamierzam się zatrzymywać. Bardziej to ja byłem zdziwiony, kiedy się zorientowałem w całej sytuacji.
Albo może szlabany na przejściach dla pieszych?
Po 2 jak ktos sie wladuje pod kola to sie nazywa selekcja naturalna bo uwazal ze lapanie pokemonow czy czegos tam jest wazniejsze niz swoje bezpieczensto przy przechodzeniu...
Też słychać tylko dźwięk toczenia się opon, a nie silnika.