Czy sklep musi sprzedać laptopa za 10 zł, jeśli taka cena widnieje na stronie?
Nie, nie musi. Bo to, co widnieje na stronie to tylko zaproszenie do zawarcia umowy, a nie oferta.
„Zamieszczone na stronach Sklepu internetowego treści, w tym opisy towarów i ceny, stanowią jedynie zaproszenie do zawarcia umowy” – takim oto zapisem właściciele sklepu znoszą z siebie obowiązek wydania towaru, który – chciałoby się rzec – oferowali. Ale właśnie – zapis mówi jasno, że to, co wyświetlane na stronie, wcale autentyczną ofertą być nie musi.
W Morele sprzedają laptopy za dychę
W nocy z czwartku na piątek wiele osób mogło się poczuć tak, jakby spełniło się ich marzenie. O ile marzyli o porządnym gamingowym laptopie – jakim bez wątpienia jest Dream Machines G1070 – możliwym do kupienia za 10 złotych. Taka właśnie cena widniała na stronie sklepu Morele przez całkiem długi czas – wystarczająco długi, by na zamówienie zdecydowało się kilka tysięcy osób.
Gdy administratorzy strony się zorientowali, cena została zmieniona. Ludzie, którzy zamówili laptopa za symboliczną dychę chcieliby jednak swój egzemplarz otrzymać. Czy mają podstawy do tego, by zażądać od sklepu wydania towaru?
Czy zamówienie towaru równa się zawarciu umowy sprzedaży?
Odpowiedź brzmi: nie. W regulaminie sklepu znajdujemy nawet konkretne zapisy na ten temat: „Zamieszczone na stronach Sklepu internetowego treści, w tym opisy towarów i ceny stanowią zaproszenie do zawarcia umowy. (…) Po prawidłowym złożeniu zamówienia przez Klienta, Sprzedawca wysyła na adres e-mail Klienta informację o złożonym zamówieniu. Ta informacja nie jest potwierdzeniem przyjęcia oferty Klienta. Jest ona jedynie informacją, że Sprzedawca zamówienie otrzymał”.
Zmieniając cenę na stronie internetowej nietrudno o pomyłkę. Nie można się więc dziwić, że w regulaminach umieszczane są takie właśnie zapisy. Może i niezbyt to dżentelmeńskie i troszkę zbyt zawiłe, ale, jakby nie ubyło, uczciwe – wszak przy każdym zamówieniu tenże regulamin akceptujemy.
A gdyby takiego zapisu nie było?
Jak jednak na Bezprawniku zauważa Jakub Kralka, prawnik, którego możecie kojarzyć też z tekstów na naszej stronie, brak zapisu o tym, że złożone zamówienie to jeszcze nie zawarcie umowy, też nie gwarantowałby wydania towaru. Sądy najczęściej rozpatrują takie sprawy na korzyść sprzedawcy, opierając się na artykule 84 § 1 kodeksu cywilnego: „W razie błędu co do treści czynności prawnej można uchylić się od skutków prawnych swego oświadczenia woli(…)”
Źródło: Bezprawnik, Morele
Komentarze
29http://fotowrzut.pl/GFUWV3QBLR
Gdy brałem było 18 sztuk :) Zapłaciłem , zweryfikowali kartę (telefonicznie) , wzięli kaskę , dostałem potwierdzenie zapłaty, z konta "uciekły pieniądze"
Deal roku jak nie życia , kurde myślę, jak to przejdzie wezmę jeszcze parę sztuk :) !!!
Parę dni potem :) meil ze towar został wyprzedany , ciekawe bo ilość sztuk na stronie była na bieżąco
:)
I nikt się nawet nie tłumaczył jak wysłałem meil , z zapytaniem o ilości sztuk w momencie zakupu , zero odpowiedzi.
Na kasę czekałem 2 tyg.
I po biznesie .
Jedne uchylają a znam wyrok całkiem wysokiej instancji, która stiwerdziła, że uchylenie może dotyczyć tylko osób prywatnych, które okazjonalnie coś sprzedadzą. Natomiast firma jako sprzedawca zajmuje się tym zawodowo i nie przysługuje mu prawo do powiedzenia, że się pomylił.
Wystarczy zresztą porównać to do ceny na półce i w kasie. Klienta obowiązuje cena półkowa.
Zbyt wiele osób nie będzie się zagłębiać kto ukradł, a komu ukradziono... Coś usłyszą że "dzwon dzwoni"
Wielu osobom morele będą się długo kojarzyć z oszustwem.
A takiej reklamy to nie chce żaden sklep....
Tu nawet tego nie było więc bąbelek marketingowców działa.
Głośno o sklepie jest? Jest.