Firma Google dołączyła do swojej ogromnej bazy kolejnych 13 języków - razem jest już ich ponad 100.
Być może Google Translate nie jest najdokładniejszym narzędziem do tłumaczenia tekstu z jednego języka na drugi, ale z pewnością jest największym.
Cyfrowy hiperpoliglotyzm
Trzynaście lat temu Richard Hudson ukuł termin „hiperpoliglota”, który określa osobę posługującą się biegle co najmniej sześcioma językami. To było jednak przed erą Google – firmy, która z każdym rokiem mniej lub bardziej zmienia świat. Teraz każdy może rozumieć znacznie więcej niż te sześć języków – może i bez biegłości, ale jeśli tylko ma pod ręką sprzęt połączony z Internetem, na pewno się dogada.
W środę (17 lutego) internetowy gigant dodał do swojego ogromnego narzędzia Google Translate kolejnych trzynaście słowników. Łącznie usługa obsługuje już zatem 103 języki z przeróżnych części świata. Jak informuje Google na swoim blogu, taki katalog oznacza, że objętych jest 99 proc. ludzi korzystających z Internetu.
W 10 lat do setki
Na osiągnięcie wyniku 100 dostępnych języków firma Google potrzebowała zaledwie 10 lat, jako że usługa Translate została uruchomiona w 2006 roku. Początkowo było to narzędzie oparte na uczeniu maszynowym, które pozwalało tłumaczyć tekst pomiędzy językami angielskim, arabskim, chińskim i rosyjskim.
Dziś Google Translate obsługuje 103 języki i poza tymi oczywistymi wśród nich znajdują się także bardziej egzotyczne. Sama najnowsza aktualizacja wprowadza między innymi amharski, korsykański, fryzyjski, kirgiski, hawajski, luksemburski i język xhosa. – „Przyłączamy kolejne 120 milionów ludzi do miliardów z całego świata, którzy mogą już komunikować się z Translate” – pisze Google.
Potęga w człowieku
Firma Google dodaje samodzielnie kolejne słowniki, ale nie ukrywa, że rozwój usługi nie byłby możliwy, gdyby nie społeczność zgromadzona wokół niej. Nawet najlepsze słowniki nie są w stanie pokryć całego języka i to właśnie dzięki dodawanym przez samych użytkowników tłumaczeniom narzędzie się rozrasta. Sami ludzie dodali już ponoć ponad 200 milionów tłumaczeń.
Użytkownicy nie tylko dodają nowe tłumaczenia, ale też poprawiają te, które nie są do końca zgodne z prawdą lub są niezbyt precyzyjne. Jeśli chciałbyś dołożyć swoją cegiełkę, zajrzyj tutaj.
Co dalej?
Jak mówi firma Google, już teraz jesteśmy w stanie dogadać się z 99 proc. internautów. Teraz gigant będzie pewnie dążył do tego, by pokryć pozostały 1 proc. Ale to już tylko formalność.
Najciekawsze jest to, że dziś podstawowa komunikacja pomiędzy mieszkańcami najróżniejszych zakątków świata właściwie nie stanowi większego problemu. Jeśli jeszcze uda się stworzyć potężną technologię – na przykład taką, nad jaką pracuje Microsoft – tłumaczenie mowy w czasie rzeczywistym – możemy być świadkami prawdziwej rewolucji, która raz na zawsze zburzy wszelkie bariery językowe.
Źródło: Google Blog, Digital Trends, Engadget
Komentarze
8Ziarnko do ziarnka zbierają się wokół nas 'ułatwienia' które odzwyczajają używania mózgu... I tak wyrasta pokolenie które po co ma się uczyć języka obcego, skoro są translatory? Po co uczyć się ortografii, skoro program wszystko poprawi? Po co uczyć się matematyki, skoro program rozwiąże każde zadanie?
Świat schodzi na psy... ale chociaż w całkiem niezłym stylu - geniuszu umysłów ścisłych.