Skrót DRM znany jest niemal każdej wszystkim, od melomanów po zapalonych graczy. Warto przypomnieć jego definicję - Digital Rights Management czyli cyfrowe zarządzanie prawami to system mający ochronić dane w formacie elektronicznym przed używaniem ich w sposób sprzeczny z wolą ich wydawcy(źródło - Wikipedia.org). Coraz częściej jednak okazuje się, że staje się on sposobem na skuteczne odcięcie dostępu do własnych danych zwykłym klientom. Na zawsze!!
Pliki zabezpieczone DRM muszą kontaktować się z serwerem wydawcy by autoryzować użycie. O ile w przypadku filmów czy gier proces ten może być jednorazowy lub bardzo rzadki, to pliki muzyczne powtarzają go często setki razy w na przestrzeni długiego czasu. Co jednak stanie się, gdy wydawca zbankrutuje a serwery zostaną wyłączone? Niestety stracimy dostęp do naszych legalnie nabytych danych! Ostatnio taki przypadek spotkał klientów sieci Wal-Mart, która przez pewien czas prowadziła sprzedaż płyt zabezpieczonych DRM a niedawno wyłączyła swoje serwery, pozostawiając klientów z bezużytecznymi płytami.
Logo tego sklepu ostatnio wielu melomanom źle się kojarzy..
W tej sytuacji logiczne wydawałoby się rozwiązanie, w myśl którego po bankructwie wydawcy DRM znikałoby automatycznie. Otwarcie sprzeciwił się temu Steven Metalitz, waszyngtoński prawnik reprezentujący MPAA i RIAA. "Odrzucamy pogląd, w myśl którego właściciele praw autorskich i licencji muszą oferować konsumentom bezterminowy dostęp do utworów. W żadnej innej branży nie obowiązują tak wymagające standardy. Nikt nie oczekuje, by komputery lub inne urządzenia elektroniczne działały wiecznie i nie ma żadnego racjonalnego powodu, by wymagać tego samego od powielanych dzieł." Nie należy jednak zapominać, iż komputery i inne urządzenia elektroniczne podlegają naturalnemu zużyciu, natomiast pliki z DRM są "uszkadzane" już na etapie produkcji, by rzekomo chronić interesy wydawcy.
Metalitz, a wraz z nim organizacje i zrzeszone wytwornie zapominają o istotnym fakcie - przecież opiekę nad serwerami można przekazać komuś innemu, by użytkownicy mogli nadal cieszyć się swoimi plikami muzycznymi lub grami. Wydaje się jednak, iż przemysł fonograficzny i filmowy nie jest zainteresowany takimi rozwiązaniami. Czyżby w pogoni za zyskiem i chęcią ochrony swoich dóbr przed piratami znów zapomniano o nas, klientach? Przecież dla nas własnie mają być wydawane płyty z ulubioną muzyką, filmami lub grami. Jeśli obecny trend utrzyma się i serwery będą wyłączane, firmy i wytwórnie mogą wpaść we własną pułapkę. Nikt przecież nie będzie chciał kupować płyt, które na pewno w bliższym lub dalszym czasie staną się bezużyteczne. Rozwinie to na masową skalę piractwo, przeciw któremu skierowane jest przecież DRM.
Pozostaje nam jedynie mieć nadzieję, że wytwórnie nie zapomną o odbiorcach swoich produktów, czyli nas i będziemy mogli bez przeszkód cieszyć się używaniem płyt i innych dóbr intelektualnych, które zakupimy.
Czy czeka nas powrót do przeszłości??
Źródło: Arstechnica, informacja własna
Komentarze
18Obecna forma DRM to jakis chory pomysl i moim zdaniem slepy zaulek...
To tak jakby np. nałożyć na to że samochód może jeździć po drogach, ale producent zabrania skręcać w lewo i możesz tylko w prawo.
Czy tam są sprzedawane PŁYTY CD z zabezpieczeniami DRM? Czy może chodzi tutaj o sprzedaż plików mp3/jakichś innych?