Wyobraź sobie, że wyłączasz w pokoju światło i odcinasz prąd od każdego urządzenia z lampką albo diodą. Zaciągasz żaluzje albo i nawet zamurowujesz okno. W pokoju jednak dalej jest słabe światło. Skąd się bierze?
Upiorna poświata
W tym wypadku pokój do którego wchodzimy to tak naprawdę Układ Słoneczny. Biorąc pod uwagę skalę to poblask, który w naszym wyimaginowanym pokoju był niemal niczym, jest niczym niewielkie stado świetlików rozrzucone gdzieś pomiędzy Słońcem a Plutonem. Krótko mówiąc, prawie go nie ma.
Astronomowie poddali analizie 200 tys. archiwalnych zdjęć z Kosmicznego Teleskopu Hubble'a (nad przedłużeniem jego działania będzie zastanawiał się SpaceX) i wykonali dziesiątki tysięcy pomiarów by wykryć pozostałości poświaty tła. Od zawartych na zdjęciach danych odjęli światło gwiazd, galaktyk, planet i poświatę bijącą od płaszczyzny Drogi Mlecznej. Teoretycznie po odjęciu wszystkich zmiennych powinna pozostać całkowita, idealna czerń. Ale pozostała sfera niezwykle słabego blasku otaczająca równomiernie nasz Układ Słoneczny.
Czym może to być?
Jedno z możliwych wyjaśnień jest powłoka pyłu, która otacza nasz układ planetarny odbijając światło słoneczne. Znacie to uczucie kiedy światło wpada przez okno i nagle widać wszystkie drobinki kurzu (którego NIE odkurzyliście)? To właśnie ten efekt, ale jego pochodzenie jest bardziej egzotyczne. Ponieważ poświata jest rozłożona bardzo równomiernie najprawdopodobniej jej źródłem są niezliczone komety - pyłowo-lodowe śnieżynki krążące swobodnie między okolicą Słońca a Pasem Kuipera.
Komety wpadają do Układu Słonecznego z wszystkich stron i zostawiają za soba pyłowe warkocze, które unoszą się w przestrzeni odbijając światło naszej gwiazdy. Jeśli domniemanie to jest prawdą, to okazuje się, że post-kometowy pył może być nieznanym do tej pory istotnym elementem architektury naszego Układu Słonecznego.
Źródło: phys.org
Komentarze
4