Jeżeli jesteś jednym z ponad 2 miliardów aktywnych użytkowników portalu Facebook, powinieneś założyć, że ktoś mógł wejść w posiadanie informacji na twój temat.
Afera Facebook i Cambridge Analytica wybuchła po tym, jak okazało się, że ta druga uzyskała dostęp do prywatnych danych 50 milionów użytkowników najpopularniejszego na świecie portalu społecznościowego. Najnowsze doniesienia są jednak jeszcze bardziej szokujące. Okazuje się, że w miejscu liczby „50” powinno znaleźć się „87”, a poza tym narażone na wyciek mogły być dane wszystkich spośród 2 miliardów osób, mających konta w tym serwisie.
Każdy użytkownik Facebooka narażony
Na stronie Facebooka pojawiło się podsumowanie wewnętrznego audytu przeprowadzonego po wybuchu afery z Cambridge Analytica. Można z niego wywnioskować, że „osoby trzecie” mogły zdobywać konkretne informacje na temat użytkowników portalu, znając tylko ich adresy e-mail i numery telefonów.
Możliwość wyszukiwania przez adresy e-mail lub numery telefonów powstała po to, by ułatwić odnajdywanie znajomych, którzy dzielą imiona i nazwiska z wieloma innymi osobami. Okazuje się jednak, że była wykorzystywana również w innych celach (i to nierzadko), dlatego też teraz właściciele serwisu zdecydowali się ją wyłączyć.
Idą zmiany - cel: ochrona prywatności
Kolejną zmianą, na jaką zdecydował się Facebook, by chronić użytkowników, jest całkowite uniemożliwienie twórcom aplikacji gromadzenia szczegółowych informacji – między innymi na temat poglądów politycznych, wierzeń religijnych, stanu cywilnego, zdobytego wykształcenia, historii zatrudnienia i aktywności fizycznej oraz list znajomych. Wreszcie, ułatwiono również dostęp do ustawień prywatności.
To wszystko są jednak zmiany wprowadzane od teraz, a dane uzyskane wcześniej mogą pozostawać w rękach niewłaściwych osób czy przedsiębiorstw. Innymi słowy, jeśli korzystasz z Facebooka, powinieneś założyć, że ktoś zdobył (udostępnione przez ciebie) informacje na twój temat.
Złe wieści, (potencjalne) dobre wieści
Przy okazji ujawniono, że wszystkie treści wypisywane w komunikatorze Messenger są „monitorowane”. Facebook zapewnia jednak, że robi to wyłącznie w celu szybkiego wykrywania terrorystycznych i innych nielegalnych działań, a pozyskane w ten sposób informacje nie są analizowane ani nikomu przekazywane.
Pomijając wszystkie nieprzyjemne newsy, mogą być dwa pozytywne efekty całej tej sytuacji: po pierwsze – Facebook stanie się bezpieczniejszym miejscem, a po drugie – ludzie mogą wreszcie zrozumieć, jak działa Internet i że nie jest to najlepsze miejsce do dzielenia się prywatnymi informacjami.
Źródło: Facebook Newsroom, CNET, Engadget, Bloomberg, DailyDot
Komentarze
14To w taki sposób bez żadnej analizy stwierdzą, że dana treść jest nielegalna/związana z terroryzmem?
Nawet wyszukiwanie po słowach kluczowych to już pewna forma analizy zebranych danych a potem to trzeba przecież sprawdzić - np. ktoś może rozmawiać/wklejać link do artykułu o ostatnim ataku terrorystycznym
wiec moga mi skoczyc na wacka , trzeba byc nienormalnym aby dawac swoje info tym pasozytom takim jak fejs