Samokierujące się auta Google rozpoznają nawet gesty rowerzystów
Wielu ludzi obawia się samokierujących się samochodów. Firma Google udowadnia jednak, że zdecydowanie nie ma się czego bać.
Wielu ludzi obawia się samokierujących się samochodów. Firma Google udowadnia jednak, że zdecydowanie nie ma się czego bać.
W najnowszym materiale wideo pokazuje, że jej pojazdy, mające już na koncie ponad 1 125 540 przejechanych kilometrów doskonale radzą sobie w trudniejszych sytuacjach drogowych z uwzględnieniem bardziej skomplikowanych skrzyżowań, robót drogowych, przejść dla pieszych oraz interakcji z rowerzystami. To ostatnie jest wyjątkowo interesujące – samochody Google potrafią bowiem odczytywać i interpretować ich gesty.
Samokierujące się samochody Google zostały wyposażone w szereg kamer i czujników, dzięki czemu rejestrują, mają podgląd i analizują całe otoczenie pojazdu. Sensory, wraz z zaawansowanym oprogramowaniem pozwalają odczytywać i rozpoznawać różnego rodzaju przeszkody. Jak to wygląda?
Na obrazku powyżej widzimy, że samochód zauważył roboty drogowe blokujące przejazd – żółte oznaczenia. Mamy też kilka samochodów (różowe) i pomarańczowe pachołki. System nie podjął jeszcze decyzji jak ominąć przeszkodzę (czerwona barierka) i zachowuje specjalną ostrożność.
Tutaj z kolei samochód koryguje swoje ustawienie w taki sposób, aby zachować bezpieczny odstęp od zaparkowanego na poboczu pojazdu. Warto zwrócić także uwagę na znajdującą się w górnym prawym rogu czerwoną strzałkę, oznaczającą, że nie ma możliwości zjechania na lewy pas.
W tej sytuacji samochód rozpoznał przejazd kolejowy – czerwona barierka sygnalizuje, że nie ruszy on dopóki odcinek po drugiej stronie torów nie będzie pusty.
Przechodzimy do jednej z najciekawszych funkcji – rozpoznawania gestów. Rowerzysta sygnalizuje ręką zamiar zjazdu na środek jezdni. Samochód otrzymuje informację, czego wynikiem jest zielona barierka pozwalająca cykliście na wykonanie manewru. Czerwony obiekt nieco niżej to drugi rowerzysta.
Obrazek powyżej pokazuje sytuację, w której samokierujący się samochód Google czeka pomimo zielonego światła na sygnalizacji. Zauważa bowiem grupę rowerzystów i pieszych przechodzących przez przejście. Każdy z nich wyświetlany jest jako osobny obiekt, dzięki czemu system powinien być w tej, nie ukrywajmy – ważnej kwestii dokładny.
Poniżej możecie zobaczyć pełny filmik prezentujący system Google:
Z 360-stopniowym widokiem i analizą całego otoczenia w czasie rzeczywistym samokierujący się samochód Google jest teoretycznie bardziej bezpieczny i uważny niż ludzcy kierowcy. Oczywiście to tylko teoria, ponieważ sytuacje na drodze często bywają niespodziewane i nietypowe, a i elektronika bywa zawodna.
Mimo to wydaje się, że należy traktować te technologię naprawdę poważnie. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
Źródło: Gizmag
Komentarze
14Ale to, czy żona wpuści do domu, nadal pozostaje wielkim znakiem zapytania... ;)
Samochód oczywiście może przejść na sterowanie ręczne. Ale kierowca przecież w tej sytuacji może nie być przygotowany. A jeśli mimo automatu musi bacznie obserwować drogę, tak jak przy tradycyjnym prowadzeniu samochodu, to jaki jest sens takiego systemu?
GPS pod maską, mierzy prędkość i położenie, wystarczy 1Hz. Jedziemy ile chcemy. Po roku idziemy na badanie techniczne (jak zwykle), tam odczytują nasze dane i zestawiają z drogową mapą prędkości. Baza ma dane: lokalizacja, dopuszczalna prędkość w danym czasie.
Wystawiają rachunek. Płacimy za każdą dodatnią zarejestrowaną różnicę prędkości Vzmierzona - Vdopuszczalna według dzisiejszego taryfikatora. Oczywiście pierwsze rachunki tych co uważają, że mając BMW 5, to osiągają prędkości F-16 na dopalaczach były by powyżej 100 000zł. Ale już po niecałych 2 latach było by bezpieczniej i bezstresowo. Jak w Norwegii :)