Użytkowników, którzy tak często narzekają na polski wymiar sprawiedliwości uspokajamy, że jednak nie jest tak źle - przynajmniej w kontekście Brazylii.
Orkut, czyli serwis społecznościowy Google, który poza krajem Canarinhos i Indiami nie odniósł najmniejszego sukcesu (jak i Buzz) działa na zasadach zbliżonych do całej jego internetowej konkurencji, np. Facebooka. A więc jego użytkownicy mogą publikować treści, wypowiedzi, dodawać się do znajomych i wspólnie celebrować swoje internetowe życie.
Kiedy w 2008 roku jeden z anonimowych użytkowników portalu postanowił nieprzebierając w słowach wyrazić swoją opinię na temat pewnego księdza, powołując się między innymi na zarzuty pedofilii, kapłan przeniósł sprawę na arenę sądową. Wyrok sądu, który zresztą samodzielnie rozpatrywał również apelację, okazał się być wilkim kuriozum.
Otóż sędzia Alvimar de Avila przyznał, że Google tworząc serwis, w którym zezwala na publikowanie treści przez użytkowników, musi liczyć się z tym, że te treści mogą naruszać prawo, a następnie ponosić za nie konsekwencje. Firma ma zapłacić kapłanowi odszkodowanie w wysokości 8500 dolarów.
Gdyby taki wyrok zapadł na przykład w amerykańskim sądzie, moglibyśmy podziwiać szybki koniec internetu w znanej nam dzisiaj formie. W przypadku sądu brazylijskiego - chyba nie będzie to aż tak groźne, choć może to zachęcić kolejnych internautów do konstruowania pozwów, zainspirowanych kuriozalnym wyrokiem de Avili.
Źródło: SMH
Komentarze
18To na ich miejscu nie publikowałbym niczego bez akceptacji moderatora :D
W myśl powiedzenia "Kowal zawinił, cygana powiesili", coraz częściej będziemy prawdopodobnie mieli okazję stykać się z takim podejściem do tematu.
Wysoko mierzy skoro tak "pojechał po bandzie".