Koniec z ciągłym zakładaniem i zdejmowaniem okularów lub żonglowaniem kilkoma parami. Takiej przyszłości chce twórca inteligentnych okularów.
Jedne okulary do czytania, drugie do patrzenia – komfort w takim przypadku jest praktycznie zerowy. Są już wprawdzie na rynku okulary progresywne, ale to kompromis niedoskonały. Doskonałe ma zaś być rozwiązanie Carlosa Mastrangelo (również borykającego się z wadą wzroku). Cóż to za gadżet te jego inteligentne okulary?
Czym okulary zasłużyły sobie na miano inteligentnych? Ich sekret tkwi w ciekłych soczewkach, które automatycznie skupiają się na tym, na co patrzy ich użytkownik – z bliska lub z daleka. Takie rozwiązanie ma być docenione przede wszystkim przez osoby cierpiące – tak jak Mastrangelo – na prezbiopię, czyli starczowzroczność.
Jak działają inteligentne okulary? Umieszczony w mostku okularów czujnik odległości oblicza dystans pomiędzy nimi a obiektem. Odpowiednie polecenie jest następnie przekazywane siłownikom, które zmieniają zakrzywienie soczewek. Taki „autofocus” działa bardzo sprawnie – regulacja zajmuje jedynie 14 milisekund.
Elektronika na pokładzie oznacza konieczność ładowania. Producent twierdzi jednak, że nie będzie ono uciążliwe, ponieważ wystarczy podłączyć je „do prądu” w nocy, a wbudowany akumulator zostanie naładowany do tego stopnia, że okulary z powodzeniem będą służyć użytkownikowi przez cały dzień.
Większym problemem może być cena. Mastrangelo mówi, że okulary mogą kosztować od 500 do 1000 dolarów, ale – jak zapewnia – „są warte swojej ceny”. Przekonamy się o tym najpewniej już za dwa-trzy lata, kiedy urządzenie trafi do sprzedaży.
Źródło: The Verge. Foto: Dan Hixson/University of Utah College of Engineering (1), Carlos Mastrangelo (2)
Komentarze
4zamontują tam cylindryczne szkła też? sporo ludzi jak ja ma astygmatyzm