Część firm technologicznych, z których usług jako internauci korzystamy na co dzień stwierdziło, że umożliwienie użytkownikom większej kontroli nad treścią wyświetlanych reklam wpłynie pozytywnie na odbiór podczas korzystania z ich serwisów.
Nie chcę tego widzieć
Zarówno Google jak i inne serwisy pozwalają w pewnym stopniu na kontrolę nad wyświetlaną treścią reklamową. W planach jest dalsze rozwijanie tej polityki. Duże kroki w tej materii czyni też na przykład TikTok, zainteresowanie tematem wykazuje też Meta. Google planuje nową funkcję nazwaną na tę chwilę „My Ad Center”, która pozwoli wykluczyć część treści reklamowych z puli, która będzie nam oferowana przez algorytm.
Ale o co tak naprawdę chodzi? Na pewno nie tylko o poprawienie doświadczenia z obcowania z reklamami, ale też o oszczędność. Z obiektywnego punktu widzenia ustawiczne atakowanie użytkownika reklamami o danej treści, kiedy nie ma on najmniejszej ochoty na obcowanie z danym tematem jest niekonstruktywne i jedynie marnuje pieniądze marketera, który w taką reklamę inwestuje.
Oczywiście wszyscy „bardzo kochamy reklamy” i wcale nie jest tak, że kiedy jest ku temu możliwość korzystamy z dobrodziejstw AdBlocka, ale jednak nie w każdej sytuacji możemy tego typu narzędzia użyć, bo na przykład strona na którą wchodzimy nie działa z włączonym AdBlockiem poprawnie, albo nie chcemy pozbawiać lubianego twórcy wpływów z reklam. Wówczas oczywiście może wyświetlić się treść, której byśmy nie chcieli, na przykład reklama alkoholu, diety wyszczuplającej albo oferta strony o charakterze hazardowym. W normalnych warunkach może nas to po prostu drażnić, ale w przypadku gdy mieliśmy problem z alkoholizmem, hazardem lub problemy z odżywianiem takie treści uderzają o wiele mocniej.
Algorytmy reklamowe powinny brać pod uwagę wolę klienta
Marketerzy już od wielu lat mają do dyspozycji narzędzia dzięki którym są w stanie poznać nas i nasze preferencje lepiej niż nasi bliscy i znajomi. Niejednemu zdarzyło się na pewno, gdy po wyszukaniu jednorazowo noclegu w jakimś mieście, potem całymi tygodniami byliście bombardowani propozycjami wycieczek krajoznawczych i hoteli. Ruchy podejmowane teraz przez dostawców reklam mają na celu zmniejszenie dysproporcji władzy pomiędzy firmami marketingowymi a konsumentami.
Profesor polityki publicznej Ethan Zuckerman z Uniwersytetu Massachusetts podaje jako przykład własną sytuację. Po rzuceniu picia alkoholu w 2017 roku profesor Zuckerman unika w przestrzeni publicznej wszelkich wzmianek o burbonie (widać ten mu najbardziej smakował). Był sfrustrowany gdy na Twitterze w sekcji trendów pojawiały się reklamy tego trunku a on nie mógł ich ukryć.
Już w czerwcu TikTok pozwolił użytkownikom filtrować kanały by nie dopuścić do wyświetlania się filmów z określonymi słowami i hashtagami, niebawem filtr ten obejmie też pojawiające się reklamy.
Źródło: wall street journal
Komentarze
8