Jeden z liderów sektora Internetu Rzeczy, Sigfox, chce dostarczyć technologię na Antarktydę, aby zapewnić naukowcom bezpieczeństwo.
Dziś Internet Rzeczy łączy przede wszystkim nasze domowe urządzenia, pozwalając na przykład na kontrolowanie oświetlenia za pomocą smartfona. Jeden z liderów tego sektora, Sigfox, ma jednak wobec Internetu Rzeczy zdecydowanie większe plany. Operator chciałby, by przedmioty komunikowały się ze sobą na wszystkich ziemskich kontynentach. Idea ta nie omija także najtrudniejszego pod wieloma względami – Antarktydy.
Sigfox nawiązał współpracę z firmą Sensolus, aby doprowadzić technologię Internetu Rzeczy także na Antarktydę. Po co? Aby pomagać w wyprawach na zimny kontynent. Pierwsza stacja bazowa zostanie zainstalowana na terenie Princess-Élisabeth – należącej do Belgii antarktycznej stacji badawczej, która znajduje się około 220 km od wybrzeża Oceanu Południowego, na wysokości 1382 m n.p.m.
Pierwsza antena dostosowana do tak niskich temperatur zaoferuje zasięg 50 km – objęcie całego wybrzeża Antarktydy wymagałoby zatem instalacji ponad stu podobnych transmiterów. Już to stanowi ogromne wyzwanie, a do tego należałoby jeszcze zapewnić im odpowiednie zasilanie. Dlatego też na razie startuje jedynie program pilotażowy – energia potrzebna do pracy anteny będzie pochodziła z turbin wiatrowych i paneli fotowoltaicznych będących na wyposażeniu Princess-Élisabeth.
Realne zastosowanie
Przejdźmy jednak do konkretnego zastosowania. Mamy zainstalowaną stację bazową i co dalej? Firma Sensolus przekazuje kilkudziesięciu pracownikom urządzenia GPS wielkości paczki papierosów, które podczas ekspedycji na bieżąco będą raportowały operatorowi w stacji badawczej lokalizację naukowców. Przekazywane dane mogą nawet pomóc w ratowaniu ich życia – w przypadku niepokojących zdarzeń operator będzie bowiem od razu wiedział o ich wystąpieniu. Ponadto, w przypadku (na przykład) śnieżycy badacze zostaną poprowadzeni przez odbiornik GPS do stacji.
Co ważne, opracowana przez Sigfox technologia łączności bezprzewodowej wymaga bardzo niewielkiej ilości energii, co ostatecznie pozwolić ma urządzeniom na wysyłanie aktualizacji statusu i danych GPS przez kilka lat na jednym zestawie baterii. Konkretnie: trzy baterie AA mają umożliwić przekazywanie cogodzinnych raportów przez 5 lat. Pozostaje jeszcze pytanie o odporność na niskie temperatury, ale producenci pozostają optymistami.
Pierwszy raport z działania tej technologii przeczytamy w marcu.
Źródło: Computerworld, Engadget. Foto: International Polar Foundation - René Robert
Komentarze
0Nie dodano jeszcze komentarzy. Bądź pierwszy!