Poprzednie Roomby eliminowały konieczność pilnowania, czy automatyczny odkurzacz dobrze radzi sobie z czyszczeniem podłóg. Nowa nie potrzebuje człowieka nawet do opróżniania zbiornika z kurzem i okruchami.
Odkurzanie znajduje się wśród najbardziej nielubianych obowiązków domowych. Nie dziwi więc, ze nie tylko gadżeciarze wzbogacają swój „czystościowy arsenał” o roboty sprzątające. Tym bardziej że z roku na rok są to coraz bardziej godne uwagi urządzenia, a najnowsza Roomba firmy iRobot pokazuje, co udało się już osiągnąć.
W poprzednich latach inżynierowie iRobot zdołali dopracować system mapowania pomieszczeń, dzięki czemu automatyczny odkurzacz jest w stanie szybko i sprawnie pozbyć się kurzu i zabrudzeń z podłogi, a człowiek może w tym czasie oddać się relaksowi. Nie zaskakuje także funkcja automatycznego podjazdu do ładowarki i równie samodzielnego powrotu do pracy.
To sterowana smartfonem Roomba i7+ z podwójną szczotką oraz systemem zapamiętywania układu i nazw pomieszczeń.
Człowiek jest więc coraz bardziej odciążany, a w modelu iRobot Roomba i7+ odchodzi mu kolejny „kłopot”. Nowy robot sprzątający (który bazuje na świetnej Roombie 980 i dzieli z nią podstawową funkcjonalność) został wyposażony w ciekawe rozwiązanie. W stacji ładowania pojawił się mianowicie mini-kosz, do którego odkurzacz sam wsypuje kurz i okruchy nagromadzone podczas pracy.
Użytkownik nie musi więc już zajmować się opróżnianiem zbiornika w urządzeniu. Do jego obowiązków należy jedynie przerzucenie worka do większego kosza, a o takiej potrzebie zostanie poinformowany przez aplikację na smartfona. Brzmi świetnie? Bez wątpienia, ale niestety cena nie chce spadać. Nowa Roomba będzie kosztować 950 dolarów.
Źródło: TechRadar, The Verge, iRobot
Komentarze
6