Komisja Europejska zleciła badanie nt. skutków piractwa, ale go nie opublikowała
Komisja Europejska chciała zbadać, czy piractwo wpływa negatywnie na wyniki legalnej dystrybucji. Okazało się, że nie, a raport trafił do szuflady.
Czy piractwo ma negatywny wpływ na wyniki legalnej dystrybucji? Odpowiedź na to pytanie jest obiektem sporów ciągnących się od wielu już lat. Odnaleźć je chciała Komisja Europejska, która na początku 2014 roku – jak informuje niemiecka polityk Julia Reda – zleciła zbadanie tematu holenderskiej firmie Ecorys. Niespełna półtora roku później ponad 300-stronicowy raport trafił na biurka komisarzy. Światło dzienne (i to niezbyt oficjalnie) ujrzał jednak dopiero teraz.
Badanie zlecono, by raz na zawsze rozstrzygnąć tę sprawę. Przeanalizowano więc dzieła muzyczne i wideo oraz książki i gry, a także przeprowadzono badanie wśród Niemców, Brytyjczyków, Hiszpanów, Francuzów, Polaków i Szwedów. Wniosek z raportu jest natomiast następujący: nie ma żadnych dowodów na poparcie tezy, że piractwo wpływa negatywnie na wyniki sprzedaży. Dlaczego przez lata dokument ten (dostępny już na stronie netzpolitik) był utrzymywany w ukryciu?
Julia Reda, która jest związana z Partią Piratów, zdaje się sugerować, że wyniki badania były po prostu niezbyt satysfakcjonujące dla Komisji Europejskiej. Ta opiera bowiem swoje działania, mające na celu ochronę praw autorskich, właśnie na stwierdzeniu, że piractwo bezpośrednio przekłada się na mniejsze przychody autorów i wydawców.
Pozostaje jednak pytanie czy ukrywanie wniosków na pewno „opłaca się” Unii Europejskiej? Co miałaby na tym zyskać? Na to odpowiedzi nie ma. Pojawiają się także opinie, że niepublikowanie raportu mogło mieć na celu „budowanie zdrowego podejścia”. Chodzi mianowicie o to, że motywacja do kupna (zamiast pobrania) może się zmniejszyć, jeśli pojawi się świadomość, że pobierając nie zaszkodzi się wydawcy. Rzecz w tym, że gdy taką postawę przyjmie więcej osób, powtórzone badania mogłyby dać już zupełnie inny wynik.
Dodajmy, że choć dokument nigdy nie został oficjalnie opublikowany, Komisja Europejska – jak podaje ghacks – wspomniała o nim w raporcie „Movie Piracy and Displaced Sales in Europe: Evidence from Six Countries” z września 2016 roku. Wycięła jednak tylko fragment o 5-procentowym spadku sprzedaży najpopularniejszych filmów (pomijając równoważące tę statystykę liczby). Dodała też, że brak jest solidnych dowodów na korelację skali piractwa z wynikami sprzedaży.
Wspomnijmy jeszcze o innych wnioskach z raportu. Naukowcy ujawnili bowiem na przykład, że 51 proc. dorosłych obywateli UE i 72 proc. niepełnoletnich przyznało się do pobierania lub udostępniania nielegalnych treści, a Hiszpanie i Polacy zawyżają średnią. Badanie wykazało również, że głównym powodem piractwa są zbyt wysokie ceny tych produktów.
Źródło: JuliaReda, ghacks. Foto: InspiredImages/Pixabay (CC0)
Komentarze
18Bo niewygodna prawda jest zwykle utrzymywana w ukryciu, im bardziej "zachodni" kraj, tym więcej się ukrywa.
Jakoś wielu twórcom nie przeszkadza rozwój społeczeństwa, socjo-ekonomiczny i przyjmowanie nowych modeli darmowych lub darmowych dla części podstawowych materiałów (nie tylko w grach - ostatnio także w filmach).
Ale komisja wie lepiej, pieniądze na uchodźców z podatków muszą być :)
Piractwo to jest zdrowa konkurencja na e-rynku bez tego ceny by wzrosły do niewyobrażalnego poziomu, a tak im większy wyzysk cen tym proporcjonalnie większy przyrost piractwa.
Jako dostęp do treści i oprogramowania poza legalnymi kanałami, czy jako zarabianie na nielegalnie uzyskanych treściach i oprogramowaniu.
Jak dla mnie "piractwo" może podpadać tylko pod tą drugą definicje.