Dwa lata sądowej walki kosztowały go już 10 milionów dolarów. A to dopiero początek.
foto: Reuters/Nigel Marple via Business Insider
Kim Dotcom to jedna z najbardziej rozpoznawalnych postaci technologicznego światka. Stał się bogaty dzięki platformie wymiany plików Megaupload i przez nią też teraz został zmuszony do ogłoszenia bankructwa. A właściwie przez organy ścigania, z którymi od dwóch lat toczy walkę w sądzie.
Latem tego roku władze Stanów Zjednoczonych przejęły majątek Dotcoma – co najmniej do czasu zakończenia sprawy. Na liście znajdują się miliony dolarów umieszczone na licznych kontach bankowych w Hongkongu i Nowej Zelandii, wiele samochodów, cztery skutery wodne, rezydencja w Coatesville, dwa 180-calowe telewizory, trzy 82-calowe telewizory, ekskluzywny zegarek oraz warte kilkaset tysięcy fotografie Olafa Muellera.
Dotcomowi pozostało więc niewiele, a trzeba wiedzieć, że trwający dwa lata spór kosztował go już jakieś 10 milionów dolarów. To wszystko sprawiło, że Kim Dotcom oficjalnie ogłosił bankructwo.
Jest jednak jeszcze druga kwestia. Otóż z racji, że znajduje się on w areszcie domowym, próbował uruchomić dwie usługi – MEGA oraz Baboom. Szczególnie ten pierwszy zyskał sporą popularność. Nauczony przeszłością Dotcom postanowił jednak rozdzielić cały uzyskany w ten sposób przychód i należące do niego udziały pomiędzy swoją żonę i piątkę dzieci. W ten sposób pieniądze są bezpieczne.
„Akcje MEGA są teraz całkowicie pod kontrolą mojej żony i piątki moich dzieci, którzy są wszystkimi beneficjentami. Musiałem to zrobić i zrobiłem to z przyjemnością, ponieważ Hollywood próbował przejąć wszystkie moje nowe przychody. Jak wiadomo, rząd USA zabrał wszystko co zgromadziłem do momentu aresztu – wszystkie pieniądze, wszystkie kosztowności zostały zajęte. Więc oficjalnie jestem teraz spłukany” – powiedział Kim Dotcom.
Źródło: Ars Technica, Business Insider
Komentarze
17Kim prywatnie to kawał sk$#la i wielkiej ideologii w jego działaniach bym się nie doszukiwał. Chciał zarobić, a przy okazji dokopać tym, którzy trzymają całą kasę w rękach. Jego "walka" z systemem napędziła mu zwolenników. Niestety w wielu środowiskach (i w półśtwiatku internetu) jest to człowiek zupełnie spalony. Dlatego też żadna szanująca się organizacja nie poparła go, nie było ataków odwetowych, czy chociażby gróźb.
Żeby się ktoś nie uczepił to popieram jego działania wycelowane w wytwórnie i wydawców. Cel szczytny, tylko jego motywy dość nieciekawe...