Netbooki MSI Wind sprzedają się bardzo dobrze (w liczbie około dwustu tysięcy miesięcznie) i cały czas zyskują na popularności. Trudno się dziwić – są ładnie zaprojektowane, dobrze wykonane i niedrogie, czego nie można powiedzieć o niektórych konkurentach. MSI Wind oferowane są z jednym z dwóch systemów operacyjnych – Windows XP lub SUSE Linux. Wielu miłośników tego ostatniego miało nadzieję, że masowa sprzedaż urządzeń z już zainstalowanym Linuxem spowoduje lawinowy wzrost zainteresowania tym systemem. Nic takiego się jednak nie dzieje. Dyrektor sprzedaży MSI w Stanach Zjednoczonych rozwiewa wszelkie wątpliwości:
„Nasze wewnętrzne analizy pokazały, że liczba zwrotów naszych netbooków jest wyższa od liczby zwrotów zwykłych notebooków, jednak głównym powodem takiego stanu rzeczy jest Linux. Użytkownicy chcą płacić jak najmniej, 299 lub 399 dolarów, ale dopóki nie odpakują pudełka, nie wiedzą tak naprawdę, co otrzymują. Włączają komputer, zaczynają bawić się Linuxem i stwierdzają, że to nie jest to, do czego są przyzwyczajeni. Nie chcą tracić czasu na naukę systemu, więc zwracają całość z powrotem do sklepu. Poziom zwrotów netbooków z Linuxem jest czterokrotnie wyższy niż netbooków z Windows XP.”
Niektórzy analitycy spekulują, iż słaba sprzedaż Winda z Linuxem spowodowana jest wybraną przez MSI dystrybucją. Według nich, zmiana SUSE na popularniejszą i uznawaną za bardziej przyjazną dystrybucję Ubuntu mogłaby polepszyć sprzedaż netbooków z Linuxem. Czy MSI będzie skłonne do zmiany systemu – zobaczymy.
Komentarze
4P.S. Oczywiście mogę się mylić jak każdy ;)
Z praktyki wiem, że ludzie choć minimalnie poduczeni Windowsa (szkoła, praca, poprzedni komputer) w Linuksie próbują tych samych chwytów. Efekt jest taki, że albo powstaje równie nierozwiązywalny, co nieistotny problem typu "gdzie tu jest dysk C:", albo próbują instalować jakieś programy sciągnięte z sieci zamiast używać repozytoriów (OK, warto wiedzieć jakie repozytoria dodać, żeby działały patentowane kodeki itp.), albo upierają się przy logowaniu bez hasła (da się, tylko że trzeba wiedzieć jak nie zepsuć bezpieczeństwa przy okazji) itp. itd.
Używam Linuksa od kilku lat codziennie i jak mam coś gdzieś zrobić pod Windowsem to mnie ogarnia zniechęcenie, zapewne podobne do tego, które użytkownicy Windowsa odczuwają przy kontakcie z Linuksem. A to się czegoś bez powodu nie da zrobić (np. skasować pliku z filmem otwartym w playerze) a to jakiejś funkcjonalności nie ma, albo trzeba szukać i testować jakieś programy z niewiadomokąd (np. *wygodne*, przełączalne pulpity), albo "coś" się zepsuło i "trzeba zrobić formata" itp. itd. Nawet głupie przeflancowanie systemu na nowy dysk/komputer w przypadku Windowsa bywa dziwnie problematyczne.