Uzbrojone drony powstają z myślą o zastosowaniach na wojnie, ale już mówi się, że mogą pojawić się też nad naszymi głowami…
Drony – nie słyszymy o nich ostatnio zbyt często, ale gdy już tak się dzieje, to jest to poważna sprawa. Tak jest i tym razem, oto bowiem Amerykanie z firmy Duke Robotics wpadli na pomysł, by zamienić zwykłe bezzałogowe maszyny latające w narzędzia do identyfikacji i neutralizacji zagrożeń. Co więcej, pomysł szybko przekuli w produkt.
TIKAD – bo tak nazywają się drony inżynierów z Duke Robotics – są w stanie latać autonomicznie, czyli bez udziału ludzkiego operatora. Pozostając w powietrzu (na wysokości do 450 metrów), mogą monitorować sytuację tu, na dole i wykorzystując połączenie kamer oraz algorytmów sztucznej inteligencji identyfikować zagrożenie.
O takim niebezpieczeństwie TIKAD natychmiastowo informują człowieka, który – w przypadku potwierdzenia sugestii urządzenia – może podjąć decyzję albo o wysłaniu na miejsce np. jednostki policji, albo o… automatycznej likwidacji celu. Założenie jest bowiem takie, by drony miały zainstalowaną broń. Bardziej niż w miasto inżynierowie celują w pola bitew.
Trudno bowiem wyobrazić sobie scenariusz, w którym rząd zgodziłby się na takie rozwiązanie w mieście. Wystarczy bowiem pomyśleć przez 5 sekund, by wyobrazić sobie, co mogłoby się stać w sytuacji awarii, zhakowania lub zestrzelenia takiego drona…
Zespół Duke Robotics tymczasem chwali się systemami stabilizacji i amortyzacji, dzięki którym strzały miałyby być oddawane perfekcyjnie.
Po co jednak w ogóle miałyby nam być uzbrojone drony? Przede wszystkim dla poprawy bezpieczeństwa w miastach i poza nimi. Firma Duke Robotics na swojej stronie wybiega jednak także dalej i przedstawia przyszłość, w której armie bezzałogowców walczą na wojnach zamiast żołnierzy.
A jakie jest wasze zdanie na ten temat?
Źródło: Duke Robotics, Extreme Tech. Foto: Duke Robotics
Komentarze
5