Nie wszyscy są zadowoleni z obrazu Danny'ego Boyle'a i Aarona Sorkina.
W ubiegłym tygodniu do kin trafił najnowszy film poświęcony nieżyjącej już legendzie branży technologicznej, zatytułowany po prostu Steve Jobs. W przeciwieństwie do dosłownie zmasakrowanej produkcji sprzed 2 lat z Ashtonem Kutcherem w roli głównej, nowy obraz zbiera bardzo pozytywne recenzje – średnia ocen krytyków wynosi 82 proc., a widzów – 74 proc. (według Metacritic). Nie oznacza to jednak wcale, że jest zupełnie kolorowo.
Problemy filmu Steve Jobs zaczęły się już na etapie produkcji. Kilkakrotnie zmieniano obsadę i kadrę twórców, a nawet wytwórnie. Finalnie jednak Universal Studios zatrudniło zdobywców Oscara – reżyserią zajął się Danny Boyle, a za scenariusz odpowiada Aaron Sorkin. W protagonistę wcielił się natomiast Michael Fassbender, obok którego pojawili się między innymi Kate Winslet, Seth Rogen i Jeff Daniels.
Okazuje się jednak, że film mógł nawet w ogóle nie powstać. Wyraźny sprzeciw wyrażali obecny szef Apple Tim Cook oraz wdowa po jednym z największych wizjonerów naszych czasów Laurene Powell Jobs. Według nich film Steve Jobs, podobnie jak poprzednie produkcje, stawia współzałożyciela Apple w złym świetle, sugerując widzom, że był on egoistą, którego jedynym celem była realizacja ustalonych planów za wszelką cenę.
Z taką oceną mocno nie zgadzają się jego twórcy. – „To człowiek, który dla wielu z nas był jedną z najważniejszych postaci. Ludzie, którzy odgrywali ważne role w historii ludzkości zawsze będą oceniani i nie zawsze oceny te będą całkowicie pozytywne. Żaden człowiek nie jest bowiem jednowymiarowy. To był też jeden z powodów, dla których chcieliśmy zrobić ten film i jestem pewny, że w przyszłości zobaczymy jeszcze wiele tytułów poświęconych osobie Steve’a Jobsa” – powiedział Boyle.
Twórcy uważają też, że po obejrzeniu filmu wielu ludzi zauważy, że skoncentrowano się przede wszystkim na obiektywnym przedstawieniu najważniejszych dokonań Steve Jobsa. My wszyscy będziemy mogli się o tym przekonać 13 listopada – tego dnia film trafi do polskich kin.
Źródło: Fortune, wirtualnemedia, IMDb, Metacritic, SlashFilm, MacRumors
Komentarze
24Odwołanie się do obrazu postaci w zbiorowej mentalności ludzi jako sposób na przyciągnięcie uwagi i zrobienie interesu jest znanym i mocno wykorzystywanym mechanizmem.
Obserwując rynek mediów, z niemałym zażenowaniem muszę przyznać, widzę że np. Hitler do dziś jest "gwiazdą" i zarabia miliony tylko dlatego że wyrył w zbiorowej świadomości bardzo mocny odcisk.
Pozdrawiam
To podobnie jak dziecko widzi film o jakimś super bohaterze, chce być jak on (zresztą dorośli też :))
To albo słaby film, beznadziejny trailer albo jedno i drugie ;) Imho oczywiście.
Zrozumiałbym dokument ale obecna forma przedstawiania Jobsa to tylko rarytas dla fanów marki, którzy chcą widzieć twórcę w jak najlepszym świetle a do tego w postaci filmu "kostiumowego".