Fascynująca podróż, która dla jednych może być ciekawostką, a dla drugich chwilowym powrotem do przeszłości.
W erze cyfrówek, aby zobaczyć nasze dzieło wystarczy, że sparujemy urządzenie z komputerem lub smartfonem i prześlemy zdjęcie. W przypadku klasycznych aparatów fotograficznych musimy natomiast przeprowadzić cały proces obróbki chemicznej filmu – a to jest już coś z zupełnie innego.
Jeśli mamy już ciemnię, którą na etapie wywoływania filmu może być zarówno cały pokój, jak i sam worek, możemy zaczynać. Najpierw należy wyjąć i zamocować film na szpuli koreksu, następnie trzeba przygotować roztwór wywoływacza, w którym nasza klisza weźmie odpowiednio długą kąpiel. Następnie: stop, wylanie wywoływacza i zastąpienie go wodą destylowaną. Potem utrwalanie, płukanie, a to wszystko to oczywiście tylko skrócona wersja całej operacji.
Brzmi jak dużo pracy i, cóż, powinno tak brzmieć, bo tak właśnie jest. Filmik opublikowany przez Paula Bintnera z Off The Main Track pozwala przyjrzeć się całemu temu procesowi wywoływania. Dzięki przyspieszonemu wideo całość trwa zaledwie cztery minuty, co z kolei sprawia, że możemy z pełną fascynacją oddać się seansowi. Do czego zresztą zachęcamy:
Źródło: SLRLongue
Komentarze
5Używałem głównie Fuji 36/400, miały takie soczyste zielenie.