„Połączenie aut” zwiększy czy zmniejszy bezpieczeństwo na drogach?
Nie ma jednej prawidłowej odpowiedzi na to pytanie. Pod pewnymi względami będzie bezpieczniej, ale trzeba uporać się z potencjalnymi zagrożeniami.
„Samochody połączone” to koncepcja, która zakłada utworzenie sieci połączonych ze sobą pojazdów. Te mogłyby się ze sobą komunikować, by przekazywać sobie dane na temat swojego położenia, ale też np. stanu drogi za nimi. Połączone z infrastrukturą drogową i miejską mogłyby dodatkowo odbierać inne przydatne informacje, takie jak status sygnalizacji świetlnej. Do realizacji koncepcji dąży coraz więcej firm, więc warto się temu tematowi przyjrzeć.
Giganci chcą, by samochody gadały z chmurą
Spece od samochodów (Toyota), od sprzętu (Intel) i od łączności (Ericsson) wraz z przyjaciółmi stworzyli „Automotive Edge Computing Consortium” – organizację, której celem jest stworzenie ekosystemu dla „samochodów połączonych”. Mają się na niego składać elementy systemów jazdy autonomicznej i półautonomicznej, mapy aktualizowane w czasie rzeczywistym i inne tego typu składniki oparte na chmurze.
Architektura – zdaniem konsorcjum – musi powstać, ponieważ do 2025 roku samochody na drogach będą generowały 10 eksabajtów danych na miesiąc (to 10 tysięcy petabajtów, a 1 petabajt to 1000 terabajtów – innymi słowy: sporo). Ale czy wysiłek się opłaci? Czy połączenie aut rzeczywiście przyniesie pozytywny skutek w postaci poprawy bezpieczeństwa na drogach?
Pozytywny wpływ połączenia samochodów na bezpieczeństwo
Dzięki gromadzeniu danych przez wszystkie samochody na drogach i przetwarzaniu tych informacji w chmurze (a przy okazji jeszcze za sprawą rozwoju samokierujących się aut) możliwe będzie między innymi zredukowanie korków. Raz, że mapy uwzględniające natężenie ruchu będą aktualizowane na bieżąco. Dwa – nie będzie trzeba (przynajmniej zbyt długo) stać na czerwonym świetle. Mniej korków to mniej rozdrażnienia, a mniej rozdrażnienia to większe bezpieczeństwo.
Sieć połączonych ze sobą samochodów to także inne korzyści. Przykład: dochodzi do wypadku – my go nie widzimy, bo stało się to zaraz za zakrętem, ale auto przed nami zarejestrowało to i od razu przesłało informację naszemu. Efekt: zatrzymujemy się w bezpiecznej odległości. Takie przykłady można mnożyć, ale istnieją też…
Zagrożenia związane z siecią samochodów
Prawda jest taka, że im więcej „elektroniki” w samochodach, tym więcej może się zepsuć, a im więcej „łączności”, tym większe pole do popisu dla cyberprzestępców. Z kolei połączenie jednego i drugiego może skończyć się tak, że cyberprzestępca po złamaniu zabezpieczeń może nawet przejąć kontrolę nad naszym autem.
To jednak zagrożenie dla jednego auta połączonego z Internetem. Teraz wyobraźmy sobie atak na sieć połączonych ze sobą samochodów. Strach pomyśleć, jaki mógłby być tego finał.
Producenci zabezpieczają swoje samochody
Producenci starają się jednak nie dopuścić do takiego scenariusza i mają na to konkretne sposoby. Najważniejszym elementem jest oddzielenie od siebie funkcji, tak by złamanie zabezpieczeń nie dawało cybeprzestępcy dostępu do wszystkiego. Oprócz tego dużym plusem w kwestii bezpieczeństwa jest mnogość producentów samochodów, ponieważ obejście jednych zabezpieczeń może nie sprawdzić się w innym aucie.
Nie powinniśmy się więc specjalnie obawiać (tak przynajmniej przekonują nas producenci). Jak dobitnie podsumowuje Jon Geater z Thales Security – „ludzie na każdym kroku udowadniają, jak kiepskimi i niebezpiecznymi są kierowcami. Oni za kierownicą są znacznie groźniejsi niż potencjalny cyberprzestępca”. Zgadzacie się z taką opinią?
Źródło: The Register, The Guardian, inf. własna. Foto: Minesweeper/Wikimedia (CC BY-SA 3.0)
Komentarze
5Do pewnego momentu producenci samochodów nie musieli dbać o bezpieczeństwo bardziej niż o odpowiednie ukrycie portu OBD, a wpadki z dostępem bezprzewodowym pokazują, jak daleko są we wdrażaniu bezpieczeństwa swojego oprogramowania.
Aczkolwiek zgadzam się z podsumowaniem, codziennie widzę setki debili, którzy nagminnie olewają ograniczenia prędkości, wyprzedzają na pasach, zawracają na zielonym sygnalizatorze ruchu bezkolizyjnego w lewo, czy nie zatrzymują się przed sygnalizatorze warunkowym w prawo. Tak, zdecydowanie lepszy tysiąc crackerów, niż miliony baranów nadmiernie wierzących w swoje umiejętności...
Ich pojawienie się na drodze było by jak analogowy atak hakerski.