Samochód to pojazd, który pozwala w komfortowych warunkach dostać się z punktu A do punktu B, a nie maszyna stworzona po to, by uszczęśliwiać kierowcę. A przynajmniej tak ma to wyglądać w przyszłości – dla naszego bezpieczeństwa.
Przeciwnicy samokierujących się samochodów często argumentują swoją postawę tym, że odbierze się im przyjemność z jazdy. Przynajmniej część z nich na pewno więc ucieszyła się na wieść o wypadku autonomicznego pojazdu Volvo i Ubera – nie tyle z samego zdarzenia, co z faktu, że w efekcie wstrzymano rozwój tej technologii. Okazuje się jednak, że te osoby wcale nie mają się z czego cieszyć.
Nawet bowiem jeśli samokierujące się auta nigdy nie staną się standardem, nie będzie można uchronić się przed definiowaniem samochodu jako wyłącznie środka transportu, a nie maszyny do sprawiania przyjemności kierowcy. Dowód? Władze Unii Europejskiej rozważają wprowadzenie przepisów, które niejako w miejsce samokierujących się samochodów wprowadzają samochody samorządzące się.
Road collision are caused by many things, but if we reduce speeds, the harm from these collisions will be reduced. https://t.co/sW7iqf9ktX #RoadSafety #Speed pic.twitter.com/iNPtLyONTw
— European Transport Safety Council (@ETSC_EU) 19 marca 2018
Chodzi mianowicie o Intelligent Speed Assistance, w skrócie ISA. Jest to oprogramowanie, które dzięki obrazowi z kamer obserwujących drogę przed maską i informacjom z nawigacji satelitarnej, wiedzą jaka maksymalna prędkość jest dozwolona na danym odcinku drogi i (obniżając moc silnika) nie pozwalają rozpędzić samochodu ponad ustanowiony limit.
Powszechne wprowadzenie instalowanego już w niektórych pojazdach systemu ISA zostało zaproponowane przez ETSC (czyli Europejską Radę Bezpieczeństwa Transportu) na początku 2016 roku. Temat ten powraca co kilka-kilkanaście miesięcy i teraz głośno mówi się, że oprogramowanie może stać się standardem w nowych samochodach poruszających się po drogach na terytorium Unii Europejskiej, a więc również w Polsce.
Eksperci (nie tylko ci unijni) zwracają uwagę na to, że nieodpowiednia prędkość jest jedną z najczęstszych przyczyn kolizji i wypadków drogowych. Przeniesienie odpowiedzialności za dostosowywanie prędkości na oprogramowanie ma więc pomóc w zmniejszeniu liczby ofiar. Bez wątpienia jest to argument, który należy brać pod uwagę.
Nie można jednak równocześnie pominąć tego, że limity prędkości bywają źle dostosowane, jak również tego, że bywają sytuacje wyjątkowe, w których od tego, czy pojedzie się szybciej niż pozwalają znaki, zależy ludzkie życie. Gdyby zaś wprowadzić system ISA jako opcjonalny (to znaczy: możliwy do wyłączenia w trakcie jazdy – tak jak ma to miejsce obecnie), prawdopodobnie nie miałoby to żadnego sensu i jedynym osiągniętym efektem byłby wzrost cen tych tańszych samochodów. A co wy sądzicie na ten temat?
Źródło: ETSC, GeekWeek, World Highways. Foto: DanielReche/Pixabay (CC0)
Komentarze
31Też w grach będą automaty, które będą się same prowadzić, bez gracza?
Rozumiem, że można wymyślić jakieś auta, ale to nie to. :(
Na co komu wozidło marki BMW, które pojedzie tak samo jak Skoda czy Ford, bo program zdecyduje za kierowcę?
Producenci lepszych aut nie będą tym zachwyceni... a że są to w większości firmy niemieckie, a Niemcy decydują co tam w Unii piszczy, to myślę, że jeszcze trochę wolności przed nami :-)
Jest mokro i ślisko, koleś jedzie 50km/h wpada w poślizg i wali w drzewo. Powód jak zwykle "eksperci" powiedzą "nadmierna prędkość!", a prawda jest taka, że kierowca nie miał pojęcia co zrobić i spanikował.
To nie prędkość zabija tylko głupota i brak umiejętności.
Niech wprowadzą na egzaminach poślizgi kontrolowane a nie jazdę po łuku czy parkowanie prostopadłe.
Jak zdawałem prawko to nawet było zawracanie i jazda pod górkę. Przecież to są jaja a nie egzamin.
Można jechać szybko i bezpiecznie, a kto tego nie rozumie nie jeździł nigdy autem. Jakoś w Niemczech można lecieć ile fabryka dała na autostradach i wypadków wcale nie ma dużo.
Może dlatego, że tam ludzie jeżdżą normalnie, a nie jak u nas sami "miszcze lewego pasa"
Na szczęście mam rower, autonomicznych rowerów jeszcze nie stworzono :P
Ci to zawsze jak coś wymyślą...... :D
To po pierwsze.
Po drugie wypadek Ubera pokazał jak zawodne są czujniki i systemy rozpoznawania sygnałów z nich więc wątpię by ktoś zaryzykował, a jeśli to tylko samobójcy polityczni.
Ludzie. Radary, lidary i kamery oraz system decyzyjny w Uberze nie dość, że nie zastosowały się do ograniczenia prędkości to nie wykryły osoby widocznej na drodze z parudziesięciu metrów. Słabo widocznej ale RADARY, LIDARY, TERMOWIZJA, I CHOLERA WIE CO!
A wy tu dyskutujecie o tanim ograniczniku, który ma działać, choć nawet tak zaawansowane nie dzialają. Rozpoznawanie znaków ogólnie bardzo kiepsko działa (wiem bo mam w prywatnym, a w służbowych też nie działa choć w różne
i marki) iwprowadzenie takiego systemu po taniości (a to było by konieczne) było by bardzo niebezpieczne.
Niezależnie od tego cały wpis to takie trochę histeryczne miotanie sie wielbiciela autonomicznych samochodów, któremu życie zbużyło świat i próbuję innych skłonić mimo wszystko do przyjęcia jego postrzegania świata.
Przynajmniej ja tak to odbieram
Wyobraź sobie że chcesz wjechać sobie w pole dla którego nie ma szczegółowych map, albo chcesz sobie zaparkować na leśnym parkingu i iśc na grzyby...
I nie możesz, bo nie ma map, i nie możesz kazać samochodowi tam wjechać. Jesteś w dupie, możesz sobie co najwyżej rowerek kupić.
Skończy się to sztucznym ograniczaniem tego gdzie możesz jechać (a raczej wjechać) a gdzie nie możesz. Ba, co gorsza, decydować o tym nie będzie państwo które to zrobi na jakichśtam podstawach prawa, a zrobi to producent samochodów, google czy nawet jakiś zjeb*ny facebook.
Wyobraź sobie że chcesz wjechać sobie w pole dla którego nie ma szczegółowych map, albo chcesz sobie zaparkować na leśnym parkingu i iśc na grzyby...
I nie możesz, bo nie ma map, i nie możesz kazać samochodowi tam wjechać. Jesteś w dupie, możesz sobie co najwyżej rowerek kupić.
Skończy się to sztucznym ograniczaniem tego gdzie możesz jechać (a raczej wjechać) a gdzie nie możesz. Ba, co gorsza, decydować o tym nie będzie państwo które to zrobi na jakichśtam podstawach prawa, a zrobi to producent samochodów, google czy nawet jakiś facebook.
Wyobraź sobie że chcesz wjechać sobie w pole dla którego nie ma szczegółowych map, albo chcesz sobie zaparkować na leśnym parkingu i iśc na grzyby...
I nie możesz, bo nie ma map, i nie możesz kazać samochodowi tam wjechać. Możesz sobie co najwyżej rowerek kupić.
Skończy się to sztucznym ograniczaniem tego gdzie możesz jechać (a raczej wjechać) a gdzie nie możesz. Ba, co gorsza, decydować o tym nie będzie państwo które to zrobi na jakichśtam podstawach prawa, a zrobi to producent samochodów, google czy nawet jakiś facebook.