500 km jazdy po 20-minutowym ładowaniu - dzięki Samsungowi
Firma Samsung SDI opracowała nowe akumulatory do samochodów elektrycznych, które zwiększają ich zasięg i skracają czas ładowania.
Przyzwyczailiśmy się do tego, że tankowanie paliwa zajmuje góra kilka minut i po tym czasie możemy ruszać w liczącą kilkaset kilometrów podróż. Dlatego też największą przeszkodą na drodze do popularyzacji samochodów elektrycznych jest ich kłopotliwe ładowanie. Nie dość, że potrafi trwać nawet kilka godzin, to jeszcze osiągany w ten sposób zasięg pozostawia wiele do życzenia. Dodajmy do tego słabo rozwiniętą sieć stacji, a opowieść zatytułowaną „komfortowe podróżowanie samochodem elektrycznym” można schować między bajki. Być może Samsungowi udało się jednak ten problem rozwiązać.
Możliwość przejechania 500 kilometrów po zaledwie 20-minutowym ładowaniu brzmi dziś jak żart. Samsung SDI (czyli oddział południowokoreańskiego giganta zajmujący się rozwojem akumulatorów) zapewnia jednak, że wcale nie żartuje. Taka właśnie jest ponoć charakterystyka jego nowych akumulatorów do samochodów elektrycznych. Wynik ten robi jeszcze większe wrażenie, gdy porówna się go do możliwości oferowanych przez „szybkie ładowarki” Tesla Superchargers, czyli około 275 kilometrów jazdy po półgodzinnym ładowaniu.
Maksymalny zasięg podczas jazdy z akumulatorami Samsunga ma z kolei wynosić 600 kilometrów, ale producent nie podał, w jakim czasie osiągane jest 100 procent naładowania. Nie zdradził też szczegółów dotyczących konstrukcji swojego wynalazku (choć to akurat nikogo nie powinno dziwić). Przekazał jednak informację, która poważnie studzi emocje – wejście nowych akumulatorów do masowej produkcji nie jest planowane wcześniej niż na rok 2021. Ale można przekuć to w optymistyczne zakończenie: kolejna dekada zapowiada się dla branży nadzwyczaj interesująco.
Źródło: TechSpot, TechCrunch
Komentarze
19Już widzę jak spada stopień zasilania z powodu ładowania samochodów ...
Czego się spodziewać po tych malkontentach z komentarzy... Ani to śmieszne, ani to mądre. Co najwyżej żenujące.
P.S.
Skoda nie wybucha jak Note 7.