Przedstawiamy historię człowieka, który nie przejmował się „karierą” w serwisach typu Kwejk i dziś jest jednym z najbardziej cenionych informatyków.
Internet pełny jest nienawiści – nie można oczywiście powiedzieć, że jest całkowicie zły, lecz nie da się również zaprzeczyć, że nagromadzenie jadu w komentarzach pod artykułami na wielu stronach przekracza wszelkie normy. Sytuacja wygląda tak przede wszystkim dlatego, że w sieci jesteśmy anonimowi – nie podpisując się imieniem i nazwiskiem wielu traci zahamowania i poczucie jakiejkolwiek moralności – jesteśmy bezkarni, jesteśmy „wolni”. Z tego samego powodu też ludzie często nie mają litości, czego wynikiem jest naśmiewanie się z ludzi, których zdjęcia trafiły do Internetu. Zdajemy się jednak zapominać, że to są prawdziwe osoby.
To potrafi zrujnować życie – jak w słynnym przypadku sprzed kilku lat, kiedy to najsłynniejszy w Polsce policjant z memów czuł się tak nękany, że musiał skorzystać z pomocy psychologa. Nastała bardzo pesymistyczna atmosfera, ale… na szczęście jednak nie zawsze tak to się kończy. Dzisiaj postanowiliśmy Wam przedstawić historię człowieka, który nie przejmował się „karierą” w kwejkopodobnych serwisach i dziś jest jednym z najbardziej cenionych informatyków z Polski.
Pamiętacie „sweterkową czwórkę”? – Tak, mówimy tu o czterech mężczyznach, mających podkreślać stereotyp informatyka, siedzących przy stole, którzy jeszcze kilka lat temu „cieszyli się” ogromną popularnością w Internecie. Jeśli nie wiecie o co chodzi, to może poniższe zdjęcie rozjaśni sytuację:
Bohaterzy zdjęcia byli niejednokrotnie wyśmiewani, tak naprawdę jednak wielu z nas nigdy nie osiągnie tak wiele jak oni. Tomasz Czajka – jedyny bez okularów – od małego miał dryg do komputerów. W kolejnych szkołach brał udział w olimpiadach informatycznych – i niejednokrotnie wychodził z nich zwycięsko.
Prawdziwe sukcesy Tomasza Czajki rozpoczęły się jeszcze zanim zdjęcie wylądowało w sieci, konkretnie w 2003 roku, kiedy to zwyciężył w międzynarodowym konkursie programistycznym TopCoder Open i otrzymał nagrodę w wysokości 50 tysięcy dolarów. Rok później zdeklasował rywali w kierowanym do studentów TopCoder Collegiate, w którym udział brali reprezentanci 16 państw. Został wówczas okrzyknięty najlepszym studentem-informatykiem na świecie.
Tomasz Czajka kontynuował naukę – już poza Polską – i kontynuował starty w różnego rodzaju konkursach programistycznych – organizowanych przez TopCoder, ACM czy Google. Jak sam wspomina, zmagania te pozwoliły mu na zdobycie renomy na całym świecie i doświadczenia, które mógł później wykorzystać w zawodzie.
Tomasz Czajka dziś.
Świetne wyniki, stały rozwój i widoczne zaangażowanie zaowocowały tym, że Polakiem zainteresował się gigant branży – Google. W 2007 roku Czajka rozpoczął pracę w kalifornijskim biurze firmy, gdzie pracuje po dziś dzień na stanowisku inżyniera oprogramowania. Jednym projektów, przy których brał udział Est Google Commerce Search – wyszukiwarka dla sklepów internetowych.
Praca dla Google to coś, o czym marzy wielu. Wiąże się z ogromnym szacunkiem, jak i niemałym wynagrodzeniem. Według raportów, aktualnie średnia wysokość rocznej pensji na stanowisku inżyniera oprogramowania w Google wynosi aż 127 tysięcy dolarów.
Wielu naśmiewało się ze „sweterkowej czwórki” i wielu nimi gardziło. Chłopaki mogli się załamać, ale zamiast tego postanowili się nie przejmować, robić swoje i konsekwentnie dążyć do celu. Tomasz Czajka jest dziś uznawany za jednego z najlepszych informatyków na świecie – i niech jego przykład pokaże, jak wiele można zdziałać dzięki zawziętości i nie patrzeniu na to, co mówią inni. Ci, którzy są głośni i wszystkim chcą udowodnić, że są najlepsi, tak naprawdę przeważnie tylko leczą swoje kompleksy. Najważniejsze, by nie przerodziły się one w nasze.
Źródło: internet, LinkedIn, Facebook/Potyczki Algorytmiczne, kmmsam, inf. własna
Komentarze
77Gratuluje takich marzen ;)
Szacunek można mieć dla człowieka, nie dla stołka. Pomijając, że nie jest to stanowisko, ambasadora, czy rektora dobrej uczelni.
pozdrawiam
No i trochę nie rozumiem - co w tym takiego nadzwyczajnego, że facet znalazł pracę w tej korporacji? To jedyny Polak, który tam pracuje? No raczej nie.
Skoro jest taki dobry, po powinien założyć własną firmę, która odniosłaby spory sukces i myślę, że wtedy można by pisać o nim w "gazetach".
Ktoś zjadł "w" ;)
a co do tych co wiecej niz 30 tys w Polsce zarabiaja, to bardzo czesto im w tym unijne pieniadze pomagaja...bez Uni by nic warci nie byli...
Wybudowanie 1km aytostrady w Polsce kosztuje wiecej noz w BRD i dwa razy wiecej, niz u sasiadow za Olzy...bardzo dziwne...zaprojektowanie dworca kolejowego, tez duzo wiecej kosztuje niz u sasiadow, ale w PL trzeba specjalne uprawnienia miec, ktore sobie miedzy soba byli kommunisci ( bo kto na stanopwisk u czerwonych byl) w latach 1993-2000 rozdawali i teraz nawet ukonczenie Politechniki Slaskiej ( wydzial transportu) w uzyskaniu uprawnienia, ci nie pomoze..tak jak to jest z drogami, ten z uprawieniami prace dostaje( lapowki-oni to podarunkami nazywaja) , ale sam nie potrafiac nic zrobic, nawet rysunki, za 40 zl. na godzine, mlodych inzynierow zatrudnia, a potem firmy budowlanne , ktorym napewno on "slusznie" placi...
Bardzo czesto sie spodkalem, ze firma ,ktora dla nas chce robote zrobic, ma nadzieje, ze za zaliczke maszyne narzedziowa kupi, albo tez kogos znajdzie, kto ta robote, za nich wykona...zapraszaja mnie do swoich domow, ale jak chce ich zaklad obejrzec, to sie wymigaja...w innych krajach Uni jakos na odwrot jest..
Na świecie jest też wielu ludzi którzy pracują w wielkich korporacjach jak IBM czy M$. Zarabiają pewnie tyle samo albo i więcej ale o nikt nikt nigdy nie napisze ani nie usłyszy.