Ministerstwo Infrastruktury planuje podobno całkowitą blokadę aplikacji mobilnych do zlecania przewozów osobom bez licencji taksówkarskiej.
Na początku tygodnia taksówkarze wyrazili swoje niezadowolenie z obecności Ubera na polskich drogach. Krążą głosy, że w rzeczywistości strajki przełożyły się jedynie na wzrost zainteresowania usługami amerykańskiej firmy, bo dzięki nim szło się w miarę szybko dostać z punktu A do punktu B w dużej miejscowości. Protest to zatem porażka? Być może, ale wcale nie musi to oznaczać, że bitwa została przegrana.
Jak informuje Fundacja Panoptykon, w Ministerstwie Infrastruktury pojawił się pomysł, by wprowadzić blokowanie – tu cytat – „programów komputerowych, numerów telefonów, aplikacji mobilnych, platform teleinformatycznych albo innych środków przekazu informacji służących zlecaniu przewozów” (poza taxi). Innymi słowy, po wdrożeniu takiego przepisu z Ubera nie skorzystalibyśmy już tak prosto, bo aplikacja byłaby niedostępna w naszym kraju.
To pomysł, który w szczegółowej wersji jest datowany na 10 kwietnia bieżącego roku, ale którego nie ma jeszcze w Wykazie prac legislacyjnych i programowych Rady Ministrów. Sprawa nie jest zatem przesądzona. Jeśli jednak faktycznie doszłoby do takiej blokady, oznaczałoby to najpewniej koniec działalności firmy Uber w Polsce. Tym bardziej że choć ona sama określa swoją działalność jako „pośredniczącą”, rzecznik generalny unijnego Trybunału Sprawiedliwości mówi jasno, że świadczy ona „usługi transportowe”.
Oczywiście mówimy o potencjalnym końcu Ubera w takiej formie, w jakiej znamy go obecnie. Po wprowadzeniu przepisów firma będzie mogła bowiem kontynuować działalność, ale tylko jeśli przekształci się w korporację taksówkarską, a to oznaczałoby, że jej kierowcy musieliby mieć licencje. Liczba przewożących mogłaby się zatem poważnie skurczyć – ci, którzy w ten sposób tylko dorabiają po dwie-trzy godziny dziennie nie zainteresowaliby się bowiem pewnie takim rozwiązaniem.
Nowe przepisy byłyby ciosem dla Ubera (który ma poważne problemy finansowe), kierowców (którzy straciliby w ten sposób możliwość zarobienia dodatkowych pieniędzy) oraz samych użytkowników, których w naszym kraju jest już ponad milion.
Źródło: Fundacja Panoptykon. Foto: Uber
Komentarze
74Jakoś nie delegalizujemy np. Allegro, które też pośredniczy w sprzedaży. Można powiedzieć, że to co innego bo tam sprzedają przedmioty, nie usługę.
No to biorąc przykład z usług, są też firmy pośredniczące w usługach tj. sprzątanie, dostawa jedzenia etc.
Teraz proszę mi podać sensowny przykład, jaka jest różnica pomiędzy powyższymi, a pośrednictwem w usłudze przewozu osób.
Jedyne logiczne wyjście, to albo zostawienie tego jak jest albo zniesienie licencji taksówkarskich, za inne rozwiązania, pomysłodawcy powinni trafić przed Trybunał Stanu.