Już prawie 3300 osób wyraziło zainteresowanie udziałem w turystycznych lotach do granicy Kosmosu, z jakimi lada chwila wystartować zamierza Virgin Galactic. Firma postanowiła zadbać o to, by nie musieli długo czekać na swoją kolej.
Richard Branson – Brytyjczyk stojący na czele całej grupy Virgin – zapowiedział, że cel do roku 2023 jest taki, by loty do granicy Kosmosu odbywały się mniej więcej co drugi dzień, a konkretnie: co 32 godziny. Niedawno mogliśmy zobaczyć „Bramę do Kosmosu”, gdzie startować i lądować będą statki VSS Unity ze szczęśliwcami na pokładzie.
Virgin Galactic i spełnienie marzeń za ćwierć bańki
Tych szczęśliwców jak na razie na liście jest ponad 3200. Podkreślmy, że są to osoby, których (psychiczna i fizyczna) gotowość do lotu została już potwierdzona. Dla każdej z nich taka niedługa podróż wiąże się z wydatkiem rzędu 250 tysięcy dolarów. To niemała kwota, ale równocześnie na tyle atrakcyjna, by – zdaniem Bransona – chętnych nie brakowało.
Na co klienci Virgin Galactic mogą liczyć, wydając ćwierć miliona? Ano na lot, którego główną atrakcją jest doświadczenie stanu nieważkości i spojrzenie na Ziemię z innej perspektywy. VSS Unity osiągać będzie wysokość około 80 - 100 kilometrów nad powierzchnią naszej planety, a więc rejony nazywane umowną granicą Kosmosu.
Turystyczne loty w Kosmos coraz bliżej
O planach wysyłania ludzi na takie wycieczki Richard Branson wspomina od dawna. Ciągle jednak przesuwa datę pierwszego lotu, aby nie doszło do falstartu, który mógłby oznaczać śmierć nie tylko kilku osób (co byłoby oczywiście największą tragedią), ale też samej idei.
Dobra wiadomość jest taka, że wyniki ostatnich testów napawają optymizmem i termin „2020” wydaje się całkiem realny. W przyszłym roku właśnie Virgin Galactic chce zorganizować 16 lotów i stopniowo zwiększać tempo aż do osiągnięcia wspomnianego startu co 32 godziny.
Źródło: Futurism, Business Insider. Foto: Virgin Galactic
Komentarze
8Właśnie - a co z lotami orbitalnymi? Ja nie chce lecieć na 100km i wracać. Ja chce zrobić kółko dookoła Ziemi i dopiero wrócić. Inaczej to mi się nie kalkuluje...