Dragon's Dogma: Dark Arisen – sezon na smoka wznowiony
Gry

Dragon's Dogma: Dark Arisen – sezon na smoka wznowiony

przeczytasz w 3 min.

Choć od konsolowej premiery tego hitu RPG minęły ponad trzy lata, Dragon's Dogma: Dark Arisen teraz wkracza na pecety. I robi to w starym, dobrym stylu.

Ocena benchmark.pl
  • 4/5
Plusy

- dynamiczne walki,; - ciekawe umiejętności i kombinacje wyprowadzanych ciosów,; - interesujący motyw wdrapywania się na bestie,; - niecodzienny system rozwoju klas,; - towarzystwo „pionów”, malowniczy otwarty świat

Minusy

- drętwe dialogi,; - mało wciągająca opowieść,; - niezbyt oryginalne zadania,; - niewygodny system zapisu gry,; - brak klasycznego trybu wieloosobowego,; - nieco podstarzała już grafika,; - brak znaczących zmian względem wersji konsolowej

Kelner, na moim pececie jest smok

Ze smokami tak zwykle bywa, że pojawiają się znienacka i robią niezłe spustoszenie. I o ile w Dragon's Dogma: Dark Arisen takie potwory również budzą popłoch podszyty zaskoczeniem, o tyle sama gra była już oczekiwana od dawna, a i jej forma nie mogła dla nikogo być szczególnym zaskoczeniem. Jak to się stało?

Dragon's Dogma: Dark Arisen - walka ze smokiem

Otóż, erpegowy gigant, który zawitał właśnie na pecety, jest niczym innym, jak portem dostępnego na Playstation 3Xbox 360 Dragon's Dogma z roku 2012. Różnic między wersją sprzed trzech lat, a jej obecną odsłoną jest stosunkowo niewiele, toteż warto w dwóch słowach opisać, czym był oryginał wydany na konsole poprzedniej generacji.

Za jego produkcją stał Capcom i duet Hideaki Itsuna wraz z Hiroyuki Kobayashi, a więc ekipa z firmy Capcom, która odpowiadała między innymi za hity z serii Devil May Cry oraz Resident Evil. Choć każdy z tych tytułów i oba nazwiska, same w sobie stanowią solidną markę, wcale nie sprawiło to, że stałem się spokojniejszy w kwestii jakości Dragon's Dogma: Dark Arisen. Stało się tak nie tylko dlatego, że zwykle azjatyckie tytuły budzą we mnie sporą dawkę zastrzeżeń co do sposobu, w jaki zaprojektowana jest rozgrywka czy też formy opowiadania historii, ale też dlatego, że moją pamięć wciąż jątrzy trauma fatalnie zaprojektowanego sterowania klawiaturą w Resident Evil 4.

Dragon's Dogma: Dark Arisen - walka z olbrzymim wężem

Tym razem jednak obyło się bez zakupu pada, a także nie zarejestrowałem innych większych mankamentów związanych z konwersją gry na pecetową platformę. Wprawdzie wygląd menu głównego oraz niektórych elementów interfejsu budził moje obawy w tym zakresie, ale koniec końców to pierwsze wrażenie okazało się mylące.

Dragon's Dogma: Dark Arisen - spotkanie z chimerą

W zasadzie napotkałem tylko jedną przeszkodę, która opóźniła rozpoczęcie przeze mnie przygody z Dragon's Dogma: Dark Arisen. Była nią piosenka, która stanowi tło dla menu głównego. Otóż utwór ten jest niesamowicie nastrojowy i mógłby śmiało iść w konkury ze znanym z Hobbita kawałkiem o zamglonych górach. Choć żal było przerywać tę melodię naciśnięciem przycisku „New game”, w końcu zdecydowałem się to zrobić, żeby rozpocząć moją odyseję pełną potworów, magii i bohaterstwa.

Owca z siarką, chłop bez serca

W założeniach Dragon's Dogma: Dark Arisen miała być grą RPG na wskroś europejską. Być może dlatego właśnie opowiedziana w niej historia nie jest szczególnie oryginalna. Stanowi ona kalkę wielu opowiastek i legend, które w naszym kręgu kulturowym były już wałkowane miliony razy. Podejrzewam, że to, co dla twórców z Dalekiego Wschodu jest świetną mozaiką europejskich motywów, dla nas stanowi po prostu ich niezbyt udaną kopię. Pewnie analogicznie miałyby się sprawy, gdyby jedna z naszych wytwórni pokusiła się o stworzenie gry w samurajskich klimatach. Nie dam sobie za to obciąć ręki, ale sądzę, że kluczową rolę odegrały tutaj różnice kulturowe.

Dragon's Dogma: Dark Arisen - walka z łucznikami

Mamy więc do czynienia z mało wyszukaną wariacją na temat starych jak świat losów Szewczyka Dratewki. Prosty chłop (lub chłopka, bo płeć bohatera jest determinowana wyborem gracza) z rybackiej osady staje pewnego dnia twarzą w twarz ze smokiem. Kiedy jego pobratymcy w popłochu uciekają przed bestią, on postanawia chwycić porzucony między chatami miecz i stawić jej czoła. Jako że jest to człowiek niezbyt wyćwiczony w szermierce, jedyne, co udaje mu się zdziałać, to wrazić ostrze w wielką łapę potwora. Ten ostatni w rewanżu wyrywa cyfrowemu Dratewce serce. Co ciekawe, nie kończy się to śmiercią sterowanej przez gracza postaci. Zamiast tego, żyje ona dalej z klatką piersiową pustą jak lodówka studenta.

Dragon's Dogma: Dark Arisen - smok zabójca

Naszym zadaniem jest oczywiście odnalezienie smoka i odkrycie tajemnicy skradzionego serducha. Niestety, dalszy ciąg fabuły nie jest wcale oryginalniejszy od tego umiarkowanie porywającego wprowadzenia. Czy znaczy to, że Dragon's Dogma: Dark Arisen już na wstępie powinno być skreślone ze względu na mało wciągającą fabułę? W żadnym razie!

Tarczą przez łeb, kosturem w brzuch

Na szczęście nie wszystko w tym tytule jest podporządkowane zasadzie europeizacji i w związku z tym dostajemy też potężną dawkę dalekowschodniego sposobu projektowania walk. Zapewne jednym spodoba się to bardziej, a innym mniej, ale Dragon's Dogma: Dark Arisen to hack'n'slash pełną gębą. Kwestia nieco sztucznie brzmiących dialogów, niezbyt innowacyjnych zadań i dosyć banalnej historii schodzi na dalszy plan w obliczu widowiskowej jatki, jaką jesteśmy w stanie zafundować naszym przeciwnikom.

Dragon's Dogma: Dark Arisen - widowiskowa jatka

W aspekcie potyczek możliwości jest multum – od zwykłych ciosów począwszy, przez spektakularne czary, na drużynowych kombinacjach uderzeń skończywszy. I ten element gry jest prawdziwą perełką. Odgłosy ostrza tnącego goblińską skórę, młota roztrzaskującego czaszkę olbrzyma czy sztyletów przeszywających wilczy tułów świetnie współgrają z tak zwanym feelingiem świszczącej w powietrzu broni.

Dragon's Dogma: Dark Arisen -  duży wachlarz ciosów

Do różnego rodzaju „kombosów” w Dragon's Dogma: Dark Arisen można zaliczyć zarówno te, które przeprowadzamy indywidualnie, jak również ataki drużynowe. A zatem efektywnie szarżujemy na wroga, wyrzucamy przeciwników w powietrze, okładamy ich puklerzem, jak również podrzucamy naszych sojuszników przy pomocy tarczy lub dorzynamy przytrzymywanych przez nich bandziorów.

Na specjalną uwagę zasługuje jednak możliwość wdrapywania się na bestie. W pierwszej chwili ten sposób prowadzenia walki przywodzi na myśl takie hity Shadow of the Colossus czy God of War, jednak w przeciwieństwie do tych tytułów nie chodzi o skakanie po grzbietach wysokich na kilka pięter gigantów, ale też o wspinanie się na grzbiety mniejszych stworów. Możemy więc z jednej strony wskoczyć na pokryty łuskami grzbiet wielkiego smoka, z drugiej zaś dosiąść woło-podobnej krasuli, która pasie się na skraju gościńca.

Trzeba przyznać, że system walk jest zdecydowanie najmocniejszym atutem Dragon's Dogma: Dark Arisen. Sprawia on, że cała gra dostarcza olbrzymiej dawki tryskającej posoką monstrualnych poczwar rozrywki.

Witaj!

Niedługo wyłaczymy stare logowanie.
Logowanie będzie możliwe tylko przez 1Login.

Połącz konto już teraz.

Zaloguj przez 1Login