Firma Dji już nie raz pokazała, że ma swoją własną wizję tego jak najlepiej wykorzystać mechaniczną stabilizację do lepszego i wygodniejszego filmowania z ręki. Trudno się więc dziwić, że i Dji Ronin-S próbuje wyjść przed szereg serwując coś nietypowego.
- doskonale przemyślana modularna konstrukcja,; - świetnie wykonanie,; - w miarę łatwy i szybki sposób wyważania aparatu,; - świetna jakość stabilizacji,; - trzy konfigurowalne profile ustawień,; - dodatkowa aplikacja mobilna dająca dostęp do kilku różnych zautomatyzowanych funkcji,; - duże możliwości rozbudowy,; - bardzo długa praca na baterii (do 12h),; - praktyczna walizka w komplecie.
Minusy- przy cięższych aparatach mocno spada wygoda użytkowania,; - nie do końca przemyślany system zdalnego sterowania aparatami Canona,; - nie zawsze wygodne i efektywne sterowanie przy pomocy manipulatora,; - obsługa Focus Wheel ograniczona do bardzo wąskiej grupy aparatów.
Ewolucja ręcznych gimbali postępuje. Co do tego chyba nie ma żadnych wątpliwości. Wystarczy spojrzeć na półki sklepowe, na których co rusz pojawiają się coraz to nowe, znacznie przystępniejsze cenowo stabilizatory do smartfonów, takie jak choćby Dji Osmo Mobile 2, czy do kamerek sportowych, pokroju Feiyu-Tech G6. Dość powiedzieć, że ktoś kto staje obecnie przed wyborem jaki gimbal kupić nie ma lekko.
Co ciekawe, dużo dzieje się też w sferze bardziej profesjonalnych sprzętów, gdzie powoli rysuje się tendencja do zmniejszania rozmiarów stabilizatorów. Chodzi o to by uczynić je bardziej poręcznymi i, co nie mniej ważne, znacznie tańszymi. Nie każdy profesjonalista musi przecież zaczynać od sprzętu za kilkanaście tysięcy złotych.
Stąd pewnie zrodził się pomysł na „proste”, osadzane na rączce gimbale do aparatów systemowych. I choć gwiazda niniejszego testu – Dji Ronin-S nie jest pierwszą tego typu konstrukcją, to jednak oferuje coś czego nie mają inni. I nie chodzi tu jedynie o jego modularną budowę czy naprawdę imponujący udźwig.
Gimbal gimbalowi nie równy
Dji Ronin-S powstał został z myślą o nieco cięższych lustrzankach (DSLR) i bezlusterkowcach. Już na pierwszy rzut oka widać jednak, że producent poważnie podszedł do tematu i dokładnie przemyślał całą konstrukcję. Stąd nieco inaczej osadzone tylne ramię gimbala, stąd prosty i wygodny sposób mocowania i wyważania aparatu oparty o system dźwigienek i zacisków, stąd też specjalna, dokręcana, dodatkowa rączka, która może być jednocześnie błyskawicznie rozkładanym statywem.
Kliknij by zobaczyć większe zdjęcia!
Co najważniejsze jednak, by Dji Ronin-S mógł zachować walor ponadprzeciętnej mobilności koniecznym było uczynienie go składanym. Cała jego konstrukcja składa się więc obecnie z trzech podstawowych części – gimbala rączki z wbudowaną weń baterią oraz wspomnianego już wyżej statywu ukrytego pod postacią uchwytu dla drugiej dłoni.
Oczywiście w zestawie znalazły się też dodatkowe elementy pokroju kabli połączeniowych (wszak jakoś aparat z gimbalem połączyć trzeba), ładowarki czy choćby specjalnej płytki do której przymocowujemy aparat przez założeniem w Dji Ronin-S.
Łącznie robi się z tego całkiem pokaźny zestaw, który jakoś przenosić trzeba. Na szczęście i to tym pomyślano dorzucając do kompletu całkiem praktyczną walizeczkę. Nie jest to może szczyt mody, bo całość wykonana jest z mocno sprasowanego styropianu, ale jest lekka i poręczna więc do pracy (czytaj: wygodnego transportu i szybkiego dostępu) w zupełności wystarczy.
Pierwszym wyznacznikiem wygody użytkowania gimbala jest proces jego kalibracji. Mogłoby się wydawać, że przy tak dużym urządzeniu jak aparat fotograficzny z zamontowanym na nim obiektywem cała ta operacja będzie dość żmudna i skomplikowana. O dziwo jednak, tu znów wychodzi geniusz Dji.
Dalibyście wiarę, że osadzenie i zbalansowanie tak ciężkiego aparatu jak Canon EOS 6D w Dji Ronin-S zajmuje nie więcej niż 4-5 minuty. I to za pierwszym razem, bo po zapamiętaniu bądź zapisaniu sobie ustawień (po to na każdym ramieniu znalazła się dokładna, milimetrowa podziałka) wszystko idzie jeszcze szybciej.
A jak wygląda taka kalibracja? Po prostu wsuwamy aparat z dokręconą płytką w prowadnicę, zaciskamy ją w odpowiedniej pozycji specjalną dźwigienka, a potem korzystając ze specjalnych zacisków ustawiamy balans urządzenia na poszczególnych osiach.
I tak najpierw ustawiamy aparat obiektywem do góry, potem w pozycji normalnej by znaleźć środek ciężkości pomiędzy aparatem a obiektywem, a na koniec, przesuwając dolne ramię, korygujemy ewentualne przechyły w kierunku silników gimbala. Co prawda przed przystąpieniem do pracy trzeba jeszcze sprawdzić wyważenie na osi pan (przechylając Dji Ronin-S na boki po jego uniesieniu), ale w moim przypadku była to już w zasadzie formalność, bez konieczności dokonywania większych poprawek.
Specyfikacja techniczna:
- Gimbal: 3-osiowy z sinikami bezszczotkowymi
- Kompatybilność: lustrzanki (DSRL) i aparaty cyfrowe z wymienną optyką (bezlusterkowce)
- Maksymalne obciążenie: 3,6 kg
- Komunikacja: Bluetooth 4.0 (z aplikacją mobilną)
- Komunikacja z aparatem: kablem RSS bądź USB-C
- Maksymalny zakres obrotu osi tilt: 360 stopni
- Maksymalny zakres obrotu osi roll: 360 stopni
- Maksymalny zakres obrotu osi pan: 360 stopni
- Bateria: wbudowana (2400 mAh LiPo)
- Czas pracy na baterii: około 12h
- Wymiary: 202 x 185 x 486 mm
- Waga (bez aparatu): 1,86 kg
- Dodatkowe funkcje: wbudowany statyw, przełącznik profili, trzy tryby pracy, pokrętło kontroli ostrości, gniazdo RSS i gniazdo USB-C do sterowania aparatami
Aparat na kiju
Nie da się nie zauważyć, że uchwyt Dji Ronin-S garściami czerpie ze sprawdzonych już rozwiązań. Panel sterujący wygląda tu podobnie jak w przypadku stabilizatorów z rodziny Osmo. Mamy tu więc i przycisk wyzwalania migawki/nagrywania, i ładnie wykonany manipulator do sterowania gimbalem.
Jest też przycisk oznaczony wymowną literką M, który jednak tym razem nie służy do zmiany trybów pracy Dji Ronin-S, a do przełączania się pomiędzy 3 różnymi profilami użytkownika. Urządzenie może bowiem zapisać preferowane przez nas ustawienia dotyczące poszczególnych parametrów pracy gimbala – od szybkości sterowania, po czułość funkcji Smoothtrack. O tym, z którego profilu korzystamy w danej chwili informuje nas stosownie opisana dioda.
Dla użytkowników korzystających z jeszcze bardziej wyśrubowanych ustawień Dji Ronin-S posiada również specjalny profil sportowy, aktywowany wciśnięciem i przytrzymaniem przycisku M
Co ciekawe, Dji Ronin-S posiada też przedni spust, tak jak wcześniejsze stabilizatory Osmo. Podobnie jak tam ukryte są pod nim cztery funkcje. Po pierwsze służy on do tymczasowego blokowania pozycji gimbala. Po drugie - z jego pomocą można szybko i wyjątkowo płynnie przełączać się pomiędzy trzema trybami pracy urządzenia.
Wystarczy przytrzymać spust by przejść z trybu pionowego, do poziomego, w którym operujemy gimbalem w pozycji latarki, a potem natychmiast do podwieszanego, z aparatem znajdującym się u dołu pozwalają nam tym samym na filmowanie z żabiej perspektywy.
Po trzecie – dwukrotnym szybkim naciśnięciem spustu centrujemy aparat, co znacząco ułatwia pracę. I wreszcie po czwarte – o dziwo, jest tu też znany już powszechnie z innych stabilizatorów tryb selfie.
Ciekawostką jest dołączony do Dji Ronin-S moduł pokrętła ostrości – działający, niestety, jak na razie wyłącznie z określonymi modelami aparatów
Trzymaj mnie mocno a będzie ci dane
Ten krótki tytuł, który widzicie powyżej idealnie oddaje moje wrażenia z testów Dji Ronin-S. Oferowana przezeń stabilizacja jest prawie doskonała. „Prawie”, bo i tu, nie znając zasad filmowania w ruchu, łatwo o niechciane, pionowe drania obrazu spowodowane zbyt sprężystym krokiem operatora. Są one jednak zazwyczaj tak minimalne, że trudno o to kruszyć kopię.
Nieco gorzej jest z wygodą operowania Dji Ronin-S. Nie da zaprzeczyć, że waga gimbala z dwoma uchwytami jest sporawa, bo wynosi 1,86 kg. Jeśli dorzucimy do tego jeszcze lustrzankę pokroju Conana EOS 6D, nagle musimy zmierzyć się z ciężarem przekraczającym 3,2 kg.
Niby niewiele, ale jak pobiegacie chwilę trzymając przed sobą takiego „kija”, do tego czasami pod dziwacznym kątem, zaczyna robić się mniej ciekawie. Bolą ramiona i dłonie mocno zaciskające się na obu uchwytach. Dużo mniej precyzyjnie operuje się także drążkiem manipulatora. Cóż, taki jest koszt zmniejszonych rozmiarów i zwiększonej mobilności Dji Ronin-S. Coś za coś.
Obniżone tylne ramię gimbala pozwala bez przeszkód obserwować ekran podglądu podczas filmowania, nawet jeśli wyświetlacz ten osadzony jest na stałe
Jeśli miałbym do czegoś się poważniej się przyczepić to byłby to sposób łączenia aparatu z Dji Ronin-S. By móc korzystać z funkcji wyzwalania migawki/nagrywania konieczne jest połączenie kablowe gimbala z aparatem. Po to właśnie w Dji Ronin-S znalazły się gniazda RSS i USB-C. W zależności od posiadanego aparatu wykorzystujemy jedno z nich, z pomocą dołączonego do zestawu kabelka.
O ile jednak w przypadku modeli takich Panasonic GH5 nie stanowi to wielkiego problemu – po prostu łączymy kablem dwa gniazda, o tyle z posiadanym przeze mnie Canonem była już znacznie większa „zabawa”.
W komplecie znalazłem dedykowany tym aparatom sztywny kabelek RSS-IR, który trzeba było tak ustawić by skierować umieszczoną na jego końcu lampkę IR w stronę czujnika znajdującego się na korpusie lustrzanki. Po kilku próbach w końcu udało mi się to właściwie „spiąć”, ale trudno uznać to za wygodne rozwiązanie. Podobnie jest zresztą pokrętłem do regulacji ostrości, które na tę chwilę działa jedynie ze wspomnianym już wyżej Panasonic’iem GH5.
Warto w tym miejscu zaznaczyć jeszcze jedną rzecz - bez dedykowanej Dji Ronin-S aplikacji ani rusz. I to dosłownie, bo wzorem innych produktów Dji także i to urządzenie trzeba przy pierwszym uruchomieniu aktywować.
Poza tym jednak apka przynosi szereg wyjątkowo pomocnych opcji konfiguracyjnych, łącznie ze zdalnym sterowaniem (które zresztą samo w sobie jest świetne), a także kilka dodatkowych zautomatyzowanych funkcji, które podnoszą atrakcyjność gimbala. Dzięki nim możemy więc zaprogramować wykonanie panoramy, timelapsa czy motionlapsa z określeniem punktu startowego i końcowego. Jest tu też opcja Track, w której aparat podczas filmowania sam będzie poruszał się po zadanej „trasie”.
Pełnie zalet wszystkich skrywanych w apce mobilnej opcji Dji Ronin-S docenią zapewne wyłącznie profesjonaliści. Nie się jednak zaprzeczyć, że te kilka dodanych inteligentnych trybów to swego rodzaju ukłon do mniej zaawansowanych użytkowników. A oto próbka stabilizacji Dji Ronin-S w wykonaniu aparatu Canon EOS 6D:
Na koniec pozostało już tylko standardowe pytanie...
Czy warto kupić Dji Ronin-S?
Wbrew pozorom odpowiedź nie jest tu wcale taka prosta. Profesjonalni operatorzy mogą mieć spore wątpliwości co do wygodny tej konstrukcji, choć z pewnością potrafiliby docenić jej pierwszorzędne wykonanie, kompaktowe rozmiary i szybkość montażu.
Tak naprawdę dużo zależy tu bowiem od tego do czego potrzebny jest nam tego typu gimbal. Do krótkich ujęć np. z podróży Dji Ronin-S to sprzęt wprost idealny. Szczególnie, że wzorem mniejszych, ręcznych gimbali Dji znalazł się tu także tryb selfie.
Jako dodatkowy, specjalizowany gimbal też zapewne się przyda. Nieco słabiej wygląda to jeśli podchodzimy do Dji Ronin-S jako urządzenia „do wszystkiego”. Lepiej zawczasu poznać wady tej konstrukcji by nie było zaskoczenia.
Ale choć najmniejszy z Roninów nie jest jakimś szczególnym przełomem, to jednak nowatorstwa odmówić mu z pewnością nie sposób. Owszem, ma kilka wad, ale idę o zakład że część z nich uda się jeszcze wyeliminować. Znając Dji, ich dbałość o dalszy rozwój już wydanych urządzeń i coraz większe rozszerzanie ich możliwości (poprzez aplikację i dodatki sprzętowe) jestem spokojny o dalszy los Dji Ronin-S.
Ocena końcowa Dji Ronin-S:
- doskonale przemyślana modularna konstrukcja
- świetne wykonania
- w miarę łatwy i szybki sposób wyważania aparatu
- świetna jakość stabilizacji
- trzy konfigurowalne profile ustawień
- dodatkowa aplikacja mobilna dająca dostęp do kilku różnych zautomatyzowanych funkcji
- duże możliwości rozbudowy
- bardzo długi czas pracy na baterii (do 12h)
- praktyczna walizka w komplecie
- przy cięższych aparatach mocno spada wygoda użytkowania
- nie do końca przemyślany system zdalnego sterowania aparatami Canona
- nie zawsze wygodne i efektywne sterowanie przy pomocy manipulatora
- obsługa Focus Wheel ograniczona do bardzo wąskiej grupy aparatów
Za udostępnienie Dji Ronin-S na potrzeby testów dziękujemy firmie INNPRO, oficjalnemu dystrybutorowi firmy Dji w Polsce
Komentarze
1