Kosmos jest paradoksalnie i fascynujący, i monotonny. Podobnie jak Endless Space 2, które potrafi zaciekawić, ale chyba tylko największych fanów strategii 4X.
- świetna oprawa audiowizualna,; - ciekawe uniwersum,; - różnorodne rasy do wyboru,; - wiele ścieżek prowadzących do zwycięstwa,; - całkiem wciągająca rozgrywka,; - mnóstwo opcji znanych z gatunku strategii 4X...
Minusy...które, niestety, w większości są trochę „zbyt znane”,; - mało rozbudowany system dyplomacji,; - bitwy kosmiczne, choć efektowne, mogłyby być bardziej złożone,; - niezbyt przejrzysty interfejs,; - system zadań częściej przeszkadza, niż uatrakcyjnia rozgrywkę.
Endless Space 2 eksploruje przetarte szlaki
Turowych strategii 4X nie ma na rynku zbyt wiele, ale te, które są, wciąż przyciągają uwagę wychowanych na Master of Orion pasjonatów tego gatunku. Zresztą, ten ostatni tytuł za sprawą firmy Wargaming, a ściślej ich WG Labs dostąpił ostatnio swojego gorzko-słodkiego renesansu.
O ile sama idea spotkała się z entuzjazmem mas, o tyle jej wykonanie już nie. Zastrzeżenia dotyczyły przede wszystkim uproszczonych zasad rozgrywki i nieco infantylnej oprawy audiowizualnej.
Endless Space 2, idąc w ślady swojej wysoko cenionej przez krytyków poprzedniczki, oferuje dojrzalszą alternatywę dla nowego Master of Orion. Niestety, jest to raczej sumiennie odrobiona praca domowa, aniżeli rewolucja w gatunku.
O ile wielbiciele tego typu rozgrywki znajdą tu solidną porcję lubianej przez siebie zabawy, o tyle reszta graczy może się do Endless Space 2 po prostu zniechęcić. Bo choć tytuł ten prezentuje się wspaniale, to jest aż nadto ortodoksyjny.
Aż żal grać
Sam siebie besztam za to, że zaczynam recenzję Endless Space 2 od oprawy audiowizualnej. Przecież wszyscy wiemy, że akurat ten aspekt rzadko przesądza o sukcesie tej czy innej produkcji. Jednak tym razem od tego właśnie trzeba wystartować. Czemu? Bo jeśli chodzi o grafikę i dźwięk twórcy Endless Space 2 odwalili kawał naprawdę porządnej roboty.
Zarówno filmowe wprowadzenia, jak i mapa galaktyki, a nawet sam interfejs (mowa tylko o wyglądzie tego ostatniego) tworzą spójną estetycznie całość. Od wejścia miałem wrażenie, że znalazłem się w misternie skomponowanym uniwersum, które pręży się przede mną tylko po to, żebym patrzył i podziwiał. I może jeszcze wzdychał z zachwytu.
Przesadzam? Tak, ale niewiele. Modele obcych ras, wygląd poszczególnych wskaźników i pojazdy kosmiczne rzeczywiście zostały tak zaprojektowane, żeby wpadały w oko również graczom w okolicach trzydziestki, bądź czterdziestki, a nie tylko ich młodszym kolegom.
Na jednym obrazku odziany jak car Mikołaj imperator patrzy przez szybę statku kosmicznego i duma nad przyszłymi podbojami, a na filmiku prezentującym rasę obcych pojawiają się surrealistyczne konstrukcje, których nieznane zastosowanie pobudza wyobraźnię.
Kolejne przykłady wizualnych perełek można by wymieniać i wymieniać. Każdy układ słoneczny jest ukazywany za pomocą bardzo stylowych najazdów kamery na planety, kolonizacja skutkuje wyświetleniem filmiku, którego nie powstydziliby się scenografowie Avatara i tak dalej, i tak dalej.
Krótko mówiąc, Endless Space 2 wygląda tak dobrze, że aż żal w niego grać, chciałoby się tylko rozsiąść wygodnie i go podziwiać.
Cel uświęca środki
Wiadomo jednak, że nie po to siada się do gry, żeby podziwiać widoczki. No, chyba, że mowa o Wiedźminie. Albo Horizon: Zero Dawn… W każdym razie nie do wszystkich gier siada się po to, żeby podziwiać widoczki.
Po Endless Space 2 sięga się, żeby podbić wszechświat. Jak sugeruje skrót 4X – chodzi o eksplorację, rozwój, wykorzystywanie surowców i podbój innych planet.
Każdy z tych elementów znajdujemy w Endless Space 2, a umiejętna koncentracja na którymś z nich może doprowadzić do zwycięstwa i zdominowania przeciwników. Oczywiście, to, jaką drogę się obierze, jest kwestią tylko i wyłącznie decyzji gracza. Jednym bliżej będzie do rządów kosmicznej junty, inni postawią na przemysł, a komuś jeszcze innemu będzie po drodze z nauką i odkrywaniem nowych technologii.
Na starcie możemy, rzecz jasna, wybrać rasę, która pozwoli nam już od pierwszej tury ukierunkować rozwój imperium. Nie będę ponownie pochylał się nad wyglądem kosmicznych stworów, bo starczy już tych zachwytów nad warstwą wizualną. Zamiast tego wspomnę o tle historycznym, jakie wymyślono dla tych gatunków.
Konkretnie posłużę się przykładem dwóch kosmicznych ludów, które najbardziej przypadły mi do gustu. Nastawieni na zniewolenie planet i militaryzm Żarłacze urzekli mnie tym, że sami powstali jako maszyny do zabijania i faktycznie, postanowili wypełnić swoje przeznaczenie, tyle że na własną rękę, a nie w służbie innych.
Natomiast kosmiczni „nerdzi”, Sofonowie, są równie zdolni, co nieodpowiedzialni – im bardziej zaawansowani technologicznie się stają, tym więcej robią dokoła siebie szkód.
Te opowieści poruszają, rozczulają, krzepią i bawią. Ale i różnic międzygatunkowych w mechanice, a co za tym idzie, strategii też nie brakuje. Jedna z ras dostaje bonusy, dajmy na to, do zbrojenia, inna do przemysłu, a niektóre z nich cechują się rozgrywką na swój sposób unikalną.
I tak na przykład rasa Vodyani, która jest de facto wielką religijną sektą, nie tyle kolonizuje planety, co wysysa z nich zasoby za pomocą latających ark. Co za tym idzie, w ich populacji nie znajdzie się żaden przedstawiciel innego gatunku, za to wszystkie planety jednego układu mogą być eksploatowane jednocześnie, bez konieczności ich pojedynczej kolonizacji.
Z kolei gatunek obcych przybyłych z równoległego wymiaru potrafi kontrolować czas. Co to oznacza w praktyce? Odkrywane technologie pozwalają między innymi na przyspieszanie produkcji w danych układach, spowalnianie jej we wrogich systemach, a nawet ponowne rozgrywanie kosmicznych bitew.
Nie brakuje więc różnych dróg przez wszechświat Endless Space 2, a każda z nich może doprowadzić gracza do zwycięstwa w charakterystyczny dla siebie sposób. Niezależnie jednak od obranej ścieżki, jedno jest pewne – w każdej turze będzie co robić i to na wielu różnych polach.