Razer to firma znana chyba wszystkim graczom i kojarzona niezmiennie z różnej maści akcesoriami tworzonymi specjalnie z myślą o graczach. Ich logo, trzy splecione ogonami węże jest obecnie równie znan
Razer to firma znana chyba wszystkim graczom i kojarzona niezmiennie z różnej maści akcesoriami tworzonymi specjalnie z myślą o graczach. Ich logo, trzy splecione ogonami węże jest obecnie równie znane co logo Logitech'a czy Microsoftu. Dlatego też postanowiłem w ciągu najbliższych tygodni przybliżyć Wam, Drodzy Czytelnicy wybrane produkty z oferty Razera czyli te które rodzą największe emocje. Na pierwszy ogień idzie najnowsza klawiatura Razer Lycosa.
Razer przyzwyczaił nas, iż jego poszczególne linie produktowe noszą zazwyczaj nazwy zwierząt drapieżnych - słuchawki oznaczane są nazwami ryb np. Barakuda czy Pirania, myszki (których w ofercie Razera jest najwięcej) przybrały nazwy węży np. Copperhead czy Krait. Tym samym nie dziwi fakt, iż w momencie wprowadzenia pierwszej klawiatury dla graczy Razer zdecydował się nazwać ją na cześć budzącej grozę rodziny pająków - Tarantuli. Klawiatura ta była już opisywana na łamach naszego portalu i okazała się być całkiem dobrym produktem. Dlatego też Razer zdecydował się kontynuować swoją nową linie produktową pozostawiając nazewnictwo związane z pająkami.
W ten sposób powstała Razer Lycosa, która zawdzięcza swoją nazwę europejskiej odmianie Tarantuli. Pająk ten występuje przede wszystkim we Włoszech i jest stosunkowo niewielkich rozmiarów, lecz jego ugryzienie jest bardzo bolesne. Nie zagraża jednak życiu. Czemu o tym pisze? Bo, jak się okazało podczas moich testów nowa klawiatura Razera jest podobna do wspomnianego wyżej "pajęczaka" nie tylko z nazwy - drapieżna, ale nie zabójcza.
Pierwsze wrażenie...
...jest doprawdy niezwykłe. Lycosa należy do tych produktów, które potrafią mocno zaakcentować swoją niezwykłość i dać użytkownikowi (nabywcy) w pierwszym kontakcie poczucie dobrze dokonanego wyboru.
Pierwsze z czym mamy zawsze do czynienia po zakupie klawiatury jest pudełko. To ono jest niejednokrotnie wyznacznikiem walorów produktu i zapowiada czego możemy spodziewać się po jego otwarciu. Właśnie tak jest w przypadku Lycosy. Pudełko na pierwszy rzut oka jest skromne. Wyróżnia je jednak i intryguje niewielka grubość - jedynie 3.5cm, co sugeruje, iż sama klawiatura jest dość cienka.
Jak się okazuje Lycosa swoimi wymiarami odstaje nieznacznie od swojego starszego brata Tarantuli. Omawiana klawiatura ma bowiem ok. 45cm długości, 22cm szerokości (liczonej wraz z podpórką na nadgarstki) oraz 1.7cm wysokości. Ucinając ewentualne komentarze, iż nie podałem szerokości klawiatury bez zamontowanej podpórki, przyznaje, że zrobiłem to celowo. Klawiatura posiada odłączaną podpórkę, ale jest ona fabrycznie przykręcona czterema śrubami do podstawy i ja osobiście nie miałem potrzeby jej odłączania.
Na pewno Lycosie nie można odmówić drapieżnego wyglądu poprzez swoisty mariaż lekkiego zaokrąglenia boków, wycięć u góry i w dole klawiatury z ostrym wykończeniem podpórki, na którym umieszczono logo Razera. Całość dopełnia czarny, połyskliwy plastik (znany z wcześniejszego modelu klawiatury Razera), z którego wykonano wierzchnią część obudowy oraz niestandardowo profilowane, gumowane klawisze powleczone antypoślizgowym materiałem.
Na kilka słów zasługuje także wykonanie spodu klawiatury, a ściślej sposób jej zabezpieczenia przed ślizganiem się po powierzchni blatu. Zamontowano tam bowiem aż 6 podłużnych, gumowych stópek o długości 35 mm i szerokości 5 mm (4 na podstawie i 2 na podpórce) co dość skutecznie "przytwierdza" klawiaturę do powierzchni, na której leży. Co ciekawe, nawet po lekkim uniesieniu Lycosy poprzez wyciągnięcie jej raczej niewielkich nóżek, a co za tym idzie pozbawieniu 2 stópek styczności z podłożem, pozostałe 4 spełniają swoją rolę w sposób bardzo dobry.