Zapaleni gracze często poszukują optymalnych dla siebie narzędzi komputerowej rozrywki. Bez dobrej myszki lub joypada nie ma nawet co marzyć o efektywnej grze, można co najwyżej bardzo szybko stracić nerwy - to jasne i oczywiste. Ale czy odpowiednio zaprojektowana pod kątem gier klawiatura pomoże graczowi w trudnej kampanii RTS-owej? Czy dodatkowe klawisze funkcyjne przydają się w krwawych strzelankach? Ile dodatkowych fragów zdobędziemy, korzystając z profesjonalnej klawiatury w rodzaju Logitech G11?
"Nie daj się pokonać w grze. Graj na klawiaturze Logitech G11. Podświetlenie przycisków pozwoli Ci grać całą noc - wszystkie przyciski sprawdzą się idealnie podczas trudnych do odparcia ataków lub w obronie chorągwi." - takimi słowami potencjalnych nabywców klawiatury Logitech G11 kusi niezliczona liczba sklepów w Polsce. Kusi, bo kusić musi, gdyż produkt kosztujący 230 zł do tanich nie należy, więc w jego przypadku cały układ producent-dystrybutor-dealerzy musi przykładać najwyższą wagę do każdego słowa w opisie produktu. Wszak na spotęgowany efekt snobizmu raczej trudno liczyć.
Opakowanie klawiatury ukazuje ją w całej krasie. Nie ma na nim efektów specjalnych, udziwnionych rysunków czy grafik. Po prostu mamy do czynienia z wiernym odwzorowaniem klawiatury, no może z tym małym przekłamaniem, że na pudełkowym rysunku nie wszystkie klawisze są podświetlone. Widocznie to jakiś tajemniczy zabieg projektantów kawału kartonu, który przybył wraz z klawiaturą.
Wewnątrz pudełka, oprócz klawiatury, znajduje się płyta ze sterownikami, lakoniczna instrukcja obsługi oraz książeczka "Important Information". Nie sądzę, aby te pomoce miały się przydać, bo w większej mierze odsyłają nas do witryny producenta. Ale niech będzie, jak jest. W dobie szerokopasmowego Internetu nie powinien to być jakiś problem nie do przeskoczenia.
Sama klawiatura prezentuje się apetycznie. Zaopatrzono ją w eleganckie niebieskie podświetlenie oraz ładne pomarańczowe diody. Już na pierwszy rzut oka widać, że jej projektanci zarwali kilka nocy, aby nadać jej finalny, zachęcający do korzystania z niej wygląd. Klawiatura ma też sporo przycisków dodatkowych, kilka przycisków funkcyjnych oraz przełącznik do trybu gier, polegający na wyłączeniu przycisków dedykowanych dla Windows. Dzięki temu nie wylecimy z hukiem z gry przez to, że nam się "źle wcisnęło". Ponadto sterownik obsługujący całość, Logitech G-Series Keyboard Profiler, ma multum opcji, o których można by napisać osobny artykuł.
Kolejną ciekawostką w przypadku Logitech G11 są dwa wbudowane porty USB. Pozwalają one oszczędzić obolałe kolana, zmniejszając potrzebę wczołgiwania się pod biurko celem podpięcia słuchawek USB, myszy komputerowej, czy też aparatu cyfrowego.
Niestety, klawiatura pod względem konstrukcyjnym nie jest ideałem. Jej przyciski mają zmniejszony format. Przypominają nawet te maleństwa z laptopów. W ferworze walki nie dają tej pewności, której oczekuje się od klawiatury. Do tego rozmieszczenie przycisków jest - jakby to powiedzieć - dziwne. Przez cały czas spędzony przy Logitech G11 miałam wrażenie, że ktoś mi je złośliwie poprzesuwał o kilka, kilkanaście milimetrów na bok (porównując do tradycyjnego układu klawiszy). Być może to tylko wrażenie spowodowane zmniejszeniem formatu przycisków. Klawiatura ma jeszcze jeden grzech, przynajmniej w modelu, który trafił na moje biurko. Trafienie spacji w prawą stronę powoduje, że jej prawa strona wbija się do wewnątrz, a lewa podnosi nad pozostałe klawisze. W konsekwencji wciśnięcia prawej strony spacji... dzieje się jedno wielkie nic. Trzeba po prostu klikać w środek lub lewy sektor spacji.
Gra na klawiaturze Logitech G11 wymaga tygodni systematycznego przyzwyczajania, choć nie gwarantuje, że potencjalny nabywca tego produktu w ogóle kiedykolwiek do niego przywyknie. Mnie się po części udało i wtedy właśnie dostrzegłam kolejne plusy produktu. Duży shift... och jak ja lubię duży shift! Większość maniaków gier strategicznych, np. kultowego StarCraft: Broodwar nie wyobraża sobie gry z maleńkim shiftem. A taki właśnie shift proponuje zatrważająca liczba producentów sprzętu komputerowego.
Profesjonalne granie w RTS-y na Logitech G11 ma dwojaki wymiar. Z jednej strony ma on charakter pozytywny. Duży shift, mnóstwo klawiszy dodatkowych z możliwością macrowania z poziomu klawiatury, rewelacyjna praca przycisków. Z drugiej strony czeka na Ciebie kulawa spacja i walka z małymi klawiszami. Oj, żebyście wiedzieli, ile razy klawiatura Logitech G11 dostała ode mnie "po dupce" za to, że w ogniu WarCraftowej walki nie trafiłam w odpowiedni klawisz. Grając orkami dostawałam wręcz ataków szału, próbując wywołać budowę ołtarza za pomocą wciśnięcia "b", a następnie "a". I jeszcze to rozpaczliwe szukanie lewego krańca klawiatury, gdzie zamiast qwe-asd-zxc znajdują się klawisze dodatkowe, od G1 do G18... Dobrze, że przynajmniej jest ich dużo.
Macro - sekwencja znaków klawiatury zapisana pod jednym klawiszem. Odpowiednio ustawione macro może na przykład spowodować, że kiedy Ty będziesz walczyć z Twoim rywalem, we wszystkich Twoich fabrykach zostaną włączone polecenia budowy nowych jednostek.
Dla odmiany w "strzelankach" pokroju Counter-Strike 1.6 problem "plam" znika sam. FPP mają to do siebie, że zazwyczaj ograniczamy się do kombinacji w-a-s-d przy sterowania postacią oraz klawiszy numerycznych w górnej części klawiatury. Na G11 nie jest to trudne, aczkolwiek na początku - zapewne z powodu maleńkich przycisków - miałam problemy z bólem nadgarstków. Niemniej jednak, kiedy już przywykłam do klawiatury, w Counter-Strike i Quake III grało mi się całkiem poprawnie.
Podsumowując moją przygodę z Logitech G11 uważam, że jest to klawiatura nieco przekombinowana. Klawisze dodatkowe ulokowane w lewej części klawiatury niejako wymusiły zmniejszenie prawie każdego z klawiszy, by znaleźć rozsądne miejsce dla wszystkich przycisków. Fakt ten odbija się niekorzystnie na ergonomii użytkowania. Ewentualne bóle i problemy z przywyknięciem do dziwnego układu klawiszy to zmora pierwszych dni po zakupie tej klawiatury. Na szczęście ma ona sporo plusów. Dwa dodatkowe łącza USB, rewelacyjna, mięciutka i szybka praca przycisków, niezliczona liczba opcji gwarantowanych przyciskami dodatkowymi oraz oprogramowaniem Logitech G-Series Keyboard Profiler, stylowe podświetlenie. Ba, nawet tryb gier ratujący nasze zszargane nerwy się znajdzie. Dlatego też klawiatury Logitech G11 nie skazuje na banicję, przyznając jej 6,5 punktu na 10 możliwych.
- apetyczny wygląd
- praca klawiszy
- dwa dodatkowe porty USB
- liczba przycisków dodatkowych
- rozbudowany sterownik
Minusy:
- zmniejszony format przycisków
- trudno się do niej przyzwyczaić
- felerna spacja
- cena
Komentarze
1