Czy pracodawca odpowiada za pliki pobierane na firmowy komputer?
Z cyklu "Software i prawo": Kto ponosi odpowiedzialność za pliki pobrane na firmowy komputer?
Polska ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych z 1994 roku, jak i generalnie spora część światowego prawa, przewiduje w tym zakresie tak zwaną koncepcję dozwolonego użytku prywatnego. Z tego też względu polskie prawo nie penalizuje pobrania z internetu muzyki, serialu czy ebooka. W pewnym stopniu wynika to z ochrony użytkownika końcowego, który mógł wejść w posiadanie objętych ochroną prawa autorskiego treści w sposób nieświadomy.
Wyobraźmy sobie sytuację, gdyby obejrzenie zabawnego filmu na YouTube, do którego link wysłał nam znajomy, automatycznie stawiałoby nas w stanie konfliktu z prawem. Uwaga - choć dozwolony użytek prywatny chroni nas w przypadku grafik, filmów czy muzyki, z tego grona wyłączone jest już komputerowe oprogramowanie (a więc również gry komputerowe). Polska ustawa zabrania zatem nie tyle pobierania, co rozpowszechniania treści naruszających prawo autorskie. Z tego też względu nie należy wgrywać filmów czy muzyki, do których nie posiadamy stosownych praw, na przykład na łamy serwisu YouTube.
Do rozpowszechnienia treści dochodzi również wtedy, gdy pobieramy je z internetu za pośrednictwem sieci P2P, którą często znamy pod pojęciem „torrentów”. Sieci P2P skonstruowane są w taki sposób, że jednocześnie pobierając, dane udostępniamy. To z kolei może już wiązać się z powstaniem odpowiedzialności na gruncie prawa cywilnego i prawa karnego. Jeżeli więc pracownik z komputera firmowego udostępnia pliki objęte ochroną prawa autorskiego, kto w takiej sytuacji jest odpowiedzialny - on sam, czy też jego pracodawca?
Przy rozstrzyganiu tej kwestii decydujące znaczenie ma kodeks pracy, który odpowiedzialnością za rozpowszechnianie plików czy instalację nielegalnego oprogramowania w czasie pracy/na komputerze firmowym obarcza pracodawcę. To właśnie na nim, zgodnie z przepisami prawa pracy, spoczywają obowiązki kontrolowania poczynań swoich podwładnych oraz ponoszenia konsekwencji ewentualnych zaniedbań ze swojej strony.
P2P: model wymiany danych w sieci, dający wszystkim uczestnikom te same uprawnienia.
Tego typu działanie może być jednak podstawą do zwolnienia pracownika, co w 2004 roku potwierdził nawet Sąd Najwyższy. Możliwe jest również, że w takiej sytuacji pracodawcy mimo wszystko uda się uniknąć odpowiedzialności prawnokarnej w związku z ograniczoną (aczkolwiek niezupełnie niemożliwą, patrząc z perspektywy obowiązków spoczywających na zatrudniającym) możliwością przypisania winy, choć ta na gruncie prawa cywilnego – odszkodowawcza – nadal będzie wydawała się prawdopodobna.
Komentarze
8Powinno byc jak piszesz - pożar - źle zaparkowane auta - cięzki wóz strażacki spycha je bezlitośnie kalecząc i niszcząc - w majestacie prawa.... Bo prawo jest prawo...
Ale to Polska - jak mawiają w polskim rządzie: ch, d i kamieni kupa...
Tłumaczę to wszystkim, niestety nie do każdego dociera.
Niestety, ale 10-15 lat temu działały w PL firmy, które wpisywały zakup WinXP do zestawu komputerowego, a instalowały pirata.
Po latach przychodzi do mnie taki człowiek padła mu grafika, kosz wymiany 50zł, a WinXP pirat, choć kupiony (u firmy oszusta). Co mu doradzić? Człowiek już na emeryturze 850zł. Na opcję zakupu nowego-starego za 700zł tylko uśmiech. Laptop też odpada oczy już nie te, ekran za mały. Systemu innego jak XP nie ma sensu wkładać do jego P4 1GB 80GB HDD. Prezentacja Xubuntu nie kończy się aprobatą, przyzwyczajenia drugą naturą człowieka.
Niestety zdarzają się też tacy, co mają komputery za 3k+, a na informacje, że PS CS6, Corel i MS Office to są płatne aplikacje, odpowiadają "Daj Pan spokój", nawet jak im paragrafy daje do przeczytania. W normalnym kraju to powinienem zgłosić delikwenta na Policję, ale realia inne.
Jakie te realia, a no takie.
Niedawno miałem stłuczkę na parkingu, wyjeżdżałem z parkingu, ale w między czasie w poprzek stanął na zakazie na drodze pożarowej jakiś samochód. Niestety nie zmieściłem się, bo się zmieścić nie dało. Może Tico by się dało, moim nie. Z bloku zszedł człowiek (dokładnie z klatki przy której stał samochód), wezwaliśmy Policję, ja dostałem 100zł, a on 100zł 1 punkt. No, ale na tej ulicy stało jeszcze z 10 aut tak jak jego. Policjant spojrzał na mnie i powiedział "No wie Pan w zasadzie to powinienem, teraz wszystkie te auta odholować (czeka co ja na to), no ale zna Pan realia, a straż pożarna jakby co, to sobie poradzi"
Realia były takie, że 30m dalej osiedle pobudowało nowy duży parking na którym spokojnie wszystkie te auta by się zmieściły (byłem sprawdzić), no ale to było 30m, a nie 3m do klatki.