L1952S to nowa propozycja LG, tym razem z dolnej półki cenowej. Zaoszczędzono po części na funkcjonalności, a po części na obudowie, czego efektem jest urządzenie dysponujące dziewiętnastocalową matry
charakterystyka | ||
typ matrycy | 19" TN | plamka 0.294 mm |
powłoka ekranu | matowa | |
rozdzielczość | 1280x1024 | |
czas reakcji | 8 ms | (realne 10-12 ms) |
Jasność / Kontrast | 300 cd/m2 ; 1400:1 | |
paleta barw | 16.2 mln | |
Kąty widzialności poziom / pion | 160°/160° | realne 125°/120° |
wyjścia/wejścia | D-Sub | |
inne cechy | F-Engine | |
wyposażenie | instrukcja, kabel D-Sub | |
oprogramowanie | forteManager 2.0 | |
ergonomia | ||
regulacja wysokości regulacja nachylenia Pivot obrót w poziomie | NIE TAK, 0 ° przód, 25 ° tył NIE NIE | |
możliwość zawieszenia | TAK | |
zasilacz | wbudowany | |
szerokość ramki | boki 1,2cm, góra 1,3cm, dół 1.6 cm | |
spełniane normy | ISO 13406-II, TCO03 | |
inne przydatne | blokada Kensington | |
warunki gwarancyjne | 36 miesięcy | |
opakowanie | kartonowe pudło, styropianowe wypełnienia |
Wygląd zewnętrzny
Po niedawnej recenzji monitora L1732P przedstawiamy kolejny model koncernu LG. Opisywany L1952S to nowa propozycja tego producenta, tym razem z dolnej półki cenowej. Zaoszczędzono po części na funkcjonalności, a po części na obudowie, czego efektem jest urządzenie dysponujące dziewiętnastocalową matrycą, które kosztuje zaledwie 1000 złotych.
Obudowa monitora jest dobrze wykonana i dopasowana. Trochę szkoda, że pokryto ją nienajlepiej wyglądającą srebrną farbą, ale cóż, w tej cenie nie można mieć wszystkiego. Tworzywo potrafi czasem skrzypieć, lecz poza tym nie ma się tutaj do czego przyczepić.
Dzięki zastosowaniu wąskiej ramki, w monitorze zdecydowanie wyróżnia się matryca, a obudowa jest tylko dodatkiem - czyli dokładnie tak, jak naszym zdaniem być powinno. Dzięki temu L1952S prezentuje się bardzo ładnie.
Tylna część monitora prezentuje się zaskakująco dobrze - wbudowany zasilacz, choć zwiększa nieco grubość konstrukcji, zajmuje tylko część wysokości obudowy.
Przyciski ukryto w tylnej części na prawym boku zintegrowanego z obudową zasilacza. O pracy urządzenia informuje niewielka, zielona dioda w prawym-dolnym rogu.
Wyposażenie i ergonomia
L1952S po wyjęciu z pudła trzeba zmontować. Najpierw montujemy nogę, a dopiero w niej osadzamy w podstawkę na monitor. Wszystko odbywa się intuicyjnie i bez konieczności użycia śrubokręta.
Okrągła podstawka, chociaż w pełni plastikowa, dobrze spełnia swoją rolę. Trochę gorzej jest z nogą. Nie da się jej podwyższyć ani obrócić, a na dodatek osadzony na niej ekran zachowuje się trochę jak jabłko nabite na cienki patyk. Nie ma obaw o to, że coś się z nim stanie, ale trzyma się nieco mniej stabilnie, niż w innych monitorach. Lekkie szturchnięcie w biurko i już panel kołysze się.
W 1952S jest jedynie wejście analogowe D-Sub oraz gniazdo zasilania. Warto przy tym wspomnieć, że monitor umożliwia wykorzystanie blokady w standardzie Kensington.
Skrytykować musimy przyciski. Mniejsza już o to, że zostały umieszczone w miejscu trudno dostępnym. Najgorsze jest to, że mimo swoich pokaźnych rozmiarów są bardzo niewygodne. Wciskają się twardo i zbyt głęboko. Do tego wyłącznik (pierwszy od dołu) w żaden sposób nie odróżnia się od reszty, przez co łatwo wcisnąć go przypadkowo.
Poza menu, przyciski pozwalają na aktywację funkcji F-Engine oraz automatyczną synchronizację obrazu z analogowym sygnałem z karty graficznej.