Pamiętacie jeszcze pierwszą zapowiedź The Division? Nie, nie „dwójki”. Chodzi o słynną konferencję Ubisoftu na E3 2013 z pokazem-niespodzianką. Chyba nie było wówczas gracza, który zdołałby oprzeć się emocjom i nie zbierał szczęki z podłogi po obejrzeniu „prezentacji” rozgrywki. Niestety, jak to zwykle zresztą bywa, finalna gra dość dalece różniła się od jej pierwszej zapowiedzi. I choć gracze nie ukrywali swojego rozczarowania takim obrotem sprawy, koniec końców jednak pierwsze The Division okazało się sporym sukcesem. Takiego zawodu „dwójka” z pewnością nie przyniesie. Po to były otwarte beta testy. Co prawda, wówczas też pojawiły się głosy, że to bardziej Division 1,5 niż coś całkiem nowego (widać to nawet w naszych pierwszych wrażeniach po becie), ale spokojnie, finalna gra pokazuje, że nie jest aż tak źle. Ba, jest nadspodziewanie dobrze.
Zdjęcie z wersji PC (ustawienia Ultra)
Ubisoft zadbał, by Waszyngton, czyli nowe miejsce akcji, sprawiało mocno sugestywne wrażenie. Pomijam już fakt, że to spory wycinek rzeczywistej mapy miasta, z kluczowymi jego punktami. Te niuansiki dostrzegą zapewne rodowici amerykanie i osoby, które choć raz odwiedziły stolicę USA. Inni muszą uwierzyć na słowo. I choć wyludnione ulice Waszyngtonu, z porzuconymi samochodami, walającymi się transparentami i szwędającymi się tu i ówdzie zwierzętami wyglądają naprawdę nieźle to jednak daleko im do ponurego, świątecznego klimatu Nowego Jorku z pierwszego The Division. Nawet ograniczający widoczność rzęsisty deszcz w The Division 2 nie jest w stanie dorównać śnieżycy z „jedynki”.
Zdjęcie z Xbox One X
Tom Clancy’s The Division 2 serwuje nam znane mechaniki, w nieco usprawnionych wersjach. Okno wyboru ekwipunku jest teraz nieco bardziej przejrzyste. Wszystkie dodatkowe informacje o poszczególnych rodzajach broni i elementach wyposażenia ukryte zostały niego głębiej i wymagają każdorazowego „wejścia” w dany przedmiot. Pozwala to jednak znacznie lepiej zarządzać ekwipunkiem np. korzystając z dodatkowych benefitów płynących z wyposażenia naszego agenta w pełen „pancerz” z konkretnego kompletu.
W The Division 2 powracają też echa czyli holograficzne zapisy przeszłych zdarzeń. I podobnie jak w „jedynce” pozwalają lepiej wczuć się w ten postapokaliptyczny świat. Temu samemu celowi służą też poukrywane tu i ówdzie nagrania dźwiękowe. Co ciekawe, czasami znajdujemy też krótkie filmy wideo np. z egzekucji zakładników. Nie odtwarzają się one jednak samoczynnie. Dlatego warto czasami zajrzeć do menu postępu i zapoznać się ze wszystkimi nowymi wpisami. Niemal zawsze mnie coś tutaj zaskakiwało.
A to już totalna nowość – sklep z ciuchami. Wzorem poprzednich dużych produkcji Ubisoftu także i Tom Clancy’s The Division 2 musiał go mieć. Na szczęście skórki, ubrania, naszywki i emotki to tylko czysta kosmetyka. Jeśli ktoś chce się wyróżnić to tutaj znajdzie pole do popisu.
Nowością są jeszcze zasobniki z odzieżą, do których klucze możemy kupić. W wersji Gold miałem ich trzy, do zasobników z odzieżą świąteczną, ale niestety dwie próby otwarcia zakończyły się otrzymaniem przedmiotu, który już posiadałem. W takich sytuacjach zamiast przedmiotu dostajemy kasę.
Zapewne wielu z Was jest ciekaw jak duże są różnice w oprawie graficznej pomiędzy poszczególnymi platformami. Udało mi się pograć w Tom Clancy’s The Division 2 zarówno na PlayStation 4 Pro, jak i Xbox One X i PC. Nie da się zaprzeczyć, że komputery mają tu przewagę, ale i na konsolach gra wygląda świetnie. Co prawda nieco lepiej na Xbox One X, ale, nie wiedzieć, czemu, kilka razy zdarzyło mi się tutaj doświadczyć mocnych spadków płynności. Przynajmniej, tak było przed wczorajszą olbrzymią, niemal 45GB aktualizacją.
Zdjęcie z wersji PC (ustawiania Ultra)
Ubisoft nie zapomniał również o trybie fotograficznym. Skoro jednak Tom Clancy’s The Division 2 to gra sieciowa, w której akcja nie może się nagle zatrzymać, zastosowano tu arcyciekawy patent. Jeśli w trakcie zabawy w fotografa (a jest się tu czym bawić, bo opcji jest sporo) w okolicy pojawią się wrogowie gra powiadomi nas o tym czerwonym ostrzeżeniem.
Zmienne warunki pogodowe mają w The Division 2 dość istotny wpływ na walkę. W tym przypadku, który tu widzicie, na końcu alejki czaili się wrogowie. Sekundę później rozpętało się piekło.
Tak jak poprzednio, w The Division 2 też da się wejść do części budynków. Tym razem jednak akcji, w których musimy przeczesywać piętra jest znacznie więcej. Wynika to choćby z faktu, że gra pełna jest aktywności pobocznych i nagłych wydarzeń takich jak choćby uwalnianie zakładników czy polowania na cele kluczowe (wyzwanie czasowe!).
Niezłym patentem jest też obijanie posterunków z rąk przeciwników. By ułatwić nieco osiągnięcie tego celu twórcy wręczyli nam pistolet sygnałowy do wzywania posiłków z najbliższej osady. Niewielki oddział NPC wydatnie pomaga w walce, choć na nadejście pomocy trzeba nieco poczekać. Skorzystanie z „sygnałówki” oznacza też zaalarmowanie przeciwników, którzy za wszelką cenę próbują nas odstrzelić. I trzeba przyznać, że często się im to udaje.
Zbliżenie celu pozwala dokładnie przyjrzeć się poszczególnym wrogom. Czasami wystarczy strzelić w torbę z granatami albo defibrylator (w przypadku medyka) by starcie zakończyło się znacznie szybciej.
Niestety, w Tom Clancy’s The Division 2 nie ustrzeżono się błędów. Takie jak ten na zdjęciu powyżej to najmniejszy pikuś. Gorzej, że gra potrafi nagle, bez ostrzeżenia, wyrzucić nas do głównego menu albo „doczytać” nam grupkę wrogów tuż przed nosem. A o śmierć jest tu naprawdę łatwo.
Choć w The Division 2 można grać samemu, szczerze nie polecam tego rozwiązania. Przeciwnicy są tutaj tak skuteczni, że rzadko zdarza im się chybiać. Potrafią też wykazać się całkiem niezłą inteligencją podczas starcia zachodząc nas niepostrzeżenie od tyłu. Dlatego znacznie przyjemniej gra się w grupie. Szczególnie, gdy wykonujemy którąś z dodatkowych aktywności.
Jedną z takich aktywności są audycje propagandowe, podczas których musimy przejąć nadawany przekaz. Proces ten trochę trwa, a w tym czasie atakowani jesteśmy przez przeciwników. Po drodze zdarza się, że trzeba ręcznie przywracać przejmowanie przekazu albo też, używając klucza pozostawionego przez jednego z pokonanych wrogów, dokończyć cały proces. Emocji podczas tego typu akcji nie brakuje. Nawet jeśli poznaliśmy już dobrze daną miejscówkę i wiemy z których stron będą nadciągali przeciwnicy.
Kontrola nad obszarem wymaga od nas wyeliminowania całej broniącej go ekipy. To również wcale nie musi być proste, bo posiłki mogą nadejść zupełnie nieoczekiwanie.
Największym problemem dla samotnego gracza mogą być publiczne egzekucje. Nawet nie będę pisał ile razy zginąłem podczas prób uwolnienia zakładników (ani tego jakim "mięsem rzucałem" pod nosem). Nie dość bowiem, że w takim punkcie mamy sporą grupkę wrogów (i jednego bądź dwóch kozaków, którzy celują z broni do cywili – ci idą na pierwszy ogień) to jeszcze, chwilę po rozpoczęciu ataku przeciwnicy dostają posiłki.
I nieważne, że w takich sytuacjach cywile też chwytają za broń. Przy ataku z każdej strony trzeba mieć oczy wokół głowy, potężny arsenał i wyjątkowo celne oko. Myślicie, że w grupie to kaszka z mleczkiem? Nic z tych rzeczy. Taki widok zdarza się w The Division 2 dość często. A przynajmniej w tych pierwszych kilkunastu godzinach zabawy.
Choć fabułę The Division 2 da się przejść w kooperacji, gra nie zapisuje wszystkich postępów osobom, które zdecydują się dołączyć do innych. Sporo zależy od etapu, w którym aktualnie się znajdujemy. Na pewno nie zaliczane są wydarzenia poboczne takie jak odbijanie posterunków.
Tak prezentuje się mapa, w przypadku dołączenia do rozgrywki innego gracza. Widoczne tu niebieskie misje poboczne sam wcześniej już zaliczyłem, a jednak tutaj są one aktywne.
Dziennik aktywności daje szybki wgląd we wszystkie dostępne aktualnie misje informując nas też o postępach w poszczególnych kategoriach. Zgadniecie, ile grałem w Tom Clancy’s The Division 2 nim zrobiłem to zdjęcie? Procentowo wydaje się to niewiele, prawda? A jednak spędziłem w grze niemal 18 godzin (a to tylko wynik z PlayStation 4, bo grałem też na PC i Xbox One) i sam nie wiem, kiedy to nabiłem. Co najlepsze, wciąż nie mam dość. Właściwie to czuje się tak jakbym dopiero liznął smacznego lizaka, i to przez papierek.
By jednak ostatecznie ocenić The Division 2 konieczne jest dotarcie do endgame. Właściwej recenzji spodziewajcie się więc nieco później.
Komentarze
14Dokąd ten świat zmierza...