Amazon oficjalnie się przedstawił - pokazał portfolio, zaprezentował Echo i…
Amazon po raz pierwszy zaprezentował w Polsce wszystkie swoje urządzenia, w tym Amazon Echo, którego głos tworzony jest w Gdańsku
Amazon to instytucja, którą zna każdy z nas. Dla niektórych to tylko ogromny sklep internetowy, w którym znajdziemy prawie wszystko, dla innych to firma kojarzona z technologiami chmurowymi, dzięki którym funkcjonuje spora część dzisiejszego Internetu lub po prostu z czytnikami e-booków Kindle.
Podczas pierwszej oficjalnej prezentacji Amazon w Polsce nie doczekaliśmy się przełomowych deklaracji. Sklep nie pojawi się zaraz w Polsce podobnie jak usługa Prime, asystent Amazon Echo nadal przeznaczony jest tylko dla Amerykanów, a oferta treści dostępnych poprzez Kindle będzie nadal taka jaka była.
A jednak, prezentacja Amazona oznacza, że coś się ruszyło, a Polska nie jest, miejmy taką nadzieję, tylko źródłem taniej siły roboczej i doskonałą lokalizacją dla centrów logistycznych.
Michael Wilmes z niemieckiego oddziału Amazona, odpowiedzialny również za nasz region, zaprezentował wszystkie najważniejsze produkty. Zaczął od Kindle Voyage, najbardziej zaawansowanego modelu czytnika z ekranem e-ink. Decyduje o tym 6-calowy wyświetlacz o rozdzielczości liniowej 300 ppi i wbudowany dostęp do sieci 3G, który nie wymaga ponoszenia opłat podczas pobierania e-booków.
Amazon to również rodzina tabletów Fire. A także urządzeń Fire TV w postaci skrzyneczki czy Fire TV Stick w postaci klucza HDMI, które służą do strumieniowania mediów do telewizorów (już nie odbiorników telewizyjnych). Wiadomo, że wiele z oferowanych przez nie funkcjonalności nie jest dostępnych dla polskiego odbiorcy. Jednak wszyscy zebrani na prezentacji chcieli, by ten stan rzeczy trwał jak najkrócej.
Amazon Kindle Fire dla dzieci - umieszczony w zapewniającej odporność na upadek różowej piankowej osłonie. Dwa lata gwarancji od awarii i rozbudowane funkcje kontroli rodzicielskiej.
Prezentacja czytników, tabletów, o smartfonie Michael jedynie napomknął, nie była pokazem nowości. To produkty, które już znamy i które możemy kupić w sklepach. Jest jednak jeszcze Amazon Echo. Produkt bardziej polski niż sugeruje to jego nazwa czy brak dostępności w naszych sklepach.
Amazon Echo - Alexa jest w formie, choć nie zna jeszcze polskiego
Amazon Echo to przypominające termos urządzenie, z którym możemy prowadzić normalną rozmowę. Pełni ono rolę naszego doradcy - przypomni jaka będzie pogoda w najbliższym czasie, zapamięta co trzeba kupić, pomoże wybrać ciekawą muzykę na wieczór. Wie nawet, kto był i kto jest aktualnie prezydentem Polski.
Wykorzystuje technologię NLU (rozumienie języka naturalnego), mechanizm syntezy głosu i dane zaczerpnięte z internetu (w domyśle chmury Amazon). To wszystko po to, by Alexa, czyli głos i tożsamość Echo, mogła naturalnym kobiecym głosem odpowiedzieć na nasze pytania. Alexa jest także głosowym interfejsem, który pozwala bez uciekania się do technologii dotykowych, wprowadzać treści i nimi manipulować.
Amazon Echo
Prezentacja możliwości Echo nie ograniczyła się do pokazowego wideo. Mogliśmy zobaczyć to urządzenie w akcji. I naszym zdaniem Alexa jest w świetnej formie, czasem ma humory, ale to tylko dodaje naturalności dialogowi jaki prowadzimy z tym urządzeniem. Alexa mówi po angielsku, nie zna jeszcze polskiego, ale…
…prace nad Amazon Echo prowadzone są w gdańskim Centrum Rozwoju Technologii Amazon. Czy to oznacza, że niedługo usłyszymy Alexę lub Alę, która mówi po polsku? Mam taką nadzieję, choć nie będzie to proste zadanie i pewnie dlatego nie padły żadne deklaracje ze strony przedstawicieli Amazon. Problemem jest nie synteza głosu, ale odpowiednie rozumienie języka mówionego. Nasz język jest znacznie trudniejszy niż angielski i na pewno to jeden z powodów, choć z pewnością nie jedyny.
Amazon zlokalizował swoje centrum w Gdańsku nie bez powodu. To właśnie tutaj pracują ludzie z IVONA Software, w tym obecni na spotkaniu Rafał Kukliński i Remus Mois. Ich umiejętności w dziedzinie technologii TTS (przekład tekstu na mowę) przydały się podczas opracowywania systemu komunikacji w 23 językach dla Amazon Echo, a także Kindle Fire i pozostałych urządzeń.
Amazon nadal jest głodny umiejętności naszych rodaków i stale poszukuje inżynierów oprogramowania i lingwistów, którzy udoskonalą Amazon Echo. Im będzie ich więcej, tym szybciej usłyszymy polski głos Echo.
Ile dzisiejsze cyfrowe treści będą warte za kilkaset lat?
Do zadania tego nieco filozoficznego pytania skłoniła mnie wycieczka po trudnodostępnych zakamarkach BUW-u. To taka dodatkowa korzyść ze spotkania z Amazonem, jakby echo motta, które przyświeca tej firmie w przypadku oferty jej własnych produktów - nie zarabiamy na ich sprzedaży, a na tym, co dzięki nim można zrobić, na dostarczanych treściach.
Odwiedziliśmy dział ze starymi rycinami, które pamiętają jeszcze czasy sprzed rozbiorów Polski. Wśród nich są te zebrane przez Stanisława Kostkę Potockiego, który jako jeden z pierwszych zdał sobie sprawę, że samo posiadanie wspaniałych zbiorów nie czyni ich wartościowymi. Wartość to pochodna tego co daje udostępnienie ich szerszej publiczności.
Zobaczyliśmy jedne z najstarszych w Polsce starodruków i to nie przez szybkę. Oczywiście szacunek dla wartości książek sprzed kilkuset lat i brak odpowiedniego sprzętu nie pozwolił ich wertować, ale podniosła atmosfera historii była wyczuwalna.
Książki i wszelkie inne treści drukowane (począwszy od 1450 roku, który uznaje się za datę wynalezienia druku przez Gutenberga) z czasem nabierają bardzo dużej wartości. Nawet jeśli zawarte w nich treści nie są dla nas czymś niezwykłym, to na pewno mają wartość sentymentalną i historyczną. Pozwalają prześledzić ewolucję naszej kultury i światopoglądu.
Stara, oprawiona w skórę, z okładkami z drewna księga, czy niewielka książeczka lub periodyki z dawnych czasów, po zeskanowaniu, przeanalizowaniu przez oprogramowanie OCR i opatrzeniu odpowiednim zestawem metadanych, stają się cyfrową treścią. Dostępną wszędzie i dla każdego.
Gdy nie jest możliwe skanowanie tradycyjną metodą, stosowany jest specjalne urządzenie z aparatem skanującym
I tu kluczowe pytanie. Czy z tego powodu ich treść staje się mniej wartościowa? Czy cyfrowe, i to wyłącznie cyfrowe, treści z naszych czasów nabiorą takiej samej wartości jak drukowane książki, gdy upłynie kilkaset lat?
W przypadku starodruku wartość tworzy unikalność przekazu i treść (nie tylko druk, ale często również dodatkowe zapiski i rysunki). Po upowszechnieniu się druku, książki powstawały nie w jednym lub kilku, ale nawet kilkuset egzemplarzach. Mimo to po kilkuset latach zachowały się tylko pojedyncze z nich. A co z cyfrową treścią - nawet gdy zachowa się tylko jeden plik, to można go bez problemu zduplikować dowolną liczbę razy. Skopiować starodruku nie zatracając jego unikalności, po prostu się nie da.
Źródło: Amazon, Inf. własna, fot. Karol Żebruń
Komentarze
6