Gogle Apple Vision Pro robią wrażenie, ale będą niesamowicie drogie. Co Amerykanie mogą zrobić, aby obniżyć cenę? Jest kilka takich punktów.
Już za kilka miesięcy wystartuje sprzedaż gogli Apple Vision Pro. Amerykanom nie uda się raczej sprzedać milionów egzemplarzy, a i setki tysięcy będą nie lada sukcesem. Rok później na rynku ma jednak zadebiutować tańszy wariant – bez dopisku „Pro”. Mark Gurman z agencji Bloomberg wskazał miejsca, w których Apple mogą szukać oszczędności.
Gdzie Apple (nie) znajdzie oszczędności?
Według Gurmana firma Apple na pewno nie pozwoli sobie na oszczędności w zakresie systemu śledzenia wzroku i dłoni. To tak naprawdę serce gogli, które można by przyrównać do wyświetlacza w przypadku iPhone’a czy iPada, więc trudno się z tą opinią nie zgodzić. Prawdopodobnie nie będzie też mowy o kompromisie w kwestii EyeSight – choć to bardziej bajer niż praktyczna funkcja, to możliwość zobaczenia oczu użytkownika na ekranie zewnętrznym jest czymś, z czego Apple jest szczególnie dumny.
Gdzie w takim razie gigant z Cupertino może faktycznie szukać oszczędności? Mark Gurman z Bloomberga wspomina o sześciu takich obszarach:
- liczba kamer może zostać zmniejszona, a ich jakość nieznacznie zredukowana,
- procesor M2 znany z Maców może zostać zastąpiony przez A16 Bionic z iPhone’ów Pro,
- wyświetlacze micro-OLED mogą mieć zmniejszoną rozdzielczość z 4K (na przykład do 2,7K),
- zintegrowany system audio może zostać zastąpiony bazującym na słuchawkach AirPods,
- konstrukcja opaski na głowę może zostać uproszczona,
- a automatyczny regulator odległości między źrenicami – zostać zastąpiony ręcznym.
Nawet tańsze gogle Apple nie będą tanie
Wszystko to razem może skutkować obniżeniem ceny gogli nawet o połowę. Choć może to brzmieć spektakularnie, fakty są takie, że w takim przypadku wciąż mówilibyśmy o kwocie na poziomie 1750 dolarów, czyli jakichś 10 tys. złotych. Lepsze to niż 20 tys., ale nadal trudno wyobrazić sobie komercyjny sukces.
Źródło: Bloomberg. Fot. Grzegorz Świątek
Komentarze
3