W ostatnim czasie zrobiło się głośno o wyszukiwarce internetowej Bing, będącej dzieckiem Microsoftu, jednakże niekoniecznie w pozytywnym świetle. Otóż firma Google oskarża Microsoft o kradzież wyników wyszukiwania.
Warto przeczytać: | |
Mini PC do samodzielnego złożenia |
Na trop całej sprawy kilka miesięcy temu wpadli pracownicy firmy Google, których wyszukiwarki chyba nie należy nikomu specjalnie przedstawiać i opisywać. Otóż zaważyli oni, że programiści wyszukiwarki Bing zastosowali specjalne narzędzia mające na celu sprawdzanie wyników wyszukiwania pochodzących z alternatywnych wyszukiwarek, a następnie wykorzystanie ich do ulepszania i wzbogacenia własnej. Z tego powodu pracownicy Google postanowili przygotować specjalny eksperyment, mający udowodnić czy teoria wysnuta przez nich okaże się prawdziwa. I jak się okazuje, była prawdziwa. Wynik tego eksperymentu dowiódł, iż wyniki wyszukiwania w wyszukiwarce Bing są zależne od tych oferowanych przez Google.
Przeprowadzony eksperyment był typowym testem pułapką, na potrzeby którego zmodyfikowano silnik wyszukiwania tak aby po wprowadzeniu niektórych bezsensownych słów, wyszukiwarka zwracała konkretne wyniki wyszukiwania. Jak się okazuje po tym zabiegu, w niedługim okresie czasu w wielu przypadkach haseł wyszukiwarka Bing zaczęła zwracać konkretnie te same wyniki wyszukiwania co Google. Analogii w tym przypadku chyba nie trzeba długo szukać. Jak się okazuje, całą winę nie należy obarczać bezpośrednio Microsoft, gdyż ponosi on jedynie pośrednią odpowiedzialność. Gdyż zaistniała sytuacja została wywołana w głównej mierze przez przeglądarkę internetową Internet Explorer a dokładniej osoby korzystające z usługi Sugerowane witryny oraz dodatku Bing Toolbar. Ich działanie opiera się głównie na wysyłaniu do Microsoftu adresów stron odwiedzonych przez danego internautę oraz dane o kolejności odwiedzanych stron internetowych czy też czasie spędzonym na ich przeglądaniu. Tak działająca usługa pomaga Microsoftowi w dokonaniu analizy które wyniki wyszukiwania danej frazy są najbardziej odpowiednie. Oczywiście tu decydują dane zebrane wcześniej od użytkowników m.in. o częstości odwiedzeń oraz czasie spędzonym na danej witrynie. Na tej podstawie jest dopasowywana trafność wyników.
Jak łatwo wywnioskować szefostwo Microsoftu nie przyznaje się do "małpowania" wyników wyszukiwania od Google, ale w wydanym komentarzu informuje, że przeglądarka Bing tak jak i wiele innych alternatywnych podczas klasyfikacji trafności wyszukiwania korzysta z różnorakich danych zebranych od użytkowników. Natomiast po stronie przeciwnej panuje zupełnie inny pogląd na całą sytuację, dobitnie odzwierciedlają ją słowa Amit Singhal z Google -Praktyki Binga wcale nie muszą być uznane za nielegalne i za łamanie prawa, jednakże nie oznacza to, że nie wykorzystują cudzej pracy do własnych celów. Jego zdaniem postępowania Microsoftu to najzwyklejsze oszustwo.
Szefostwo Google nie podjęło jeszcze decyzji co do ewentualnego skierowania sprawy na drogę sądową. W tej chwili firma zajmuje się dogłębnym badaniem całej sprawy. O jej dalszych losach na pewno jeszcze nie raz usłyszymy.
Waszym zdaniem, kto ma rację w tym konflikcie?
Źródło: Wired, Tech Spot, Searchengineland
Polecamy artykuły: | ||
GeForce GTX 560 Ti - premiera | Samsung Galaxy S i9000 | Dysk twardy - poradnik jak wybrać |
Komentarze
12