Ciekawostki

Lęk przed śmiercią, nowa religia i konsumpcjonizm, czyli biohacking w dobie XXI wieku

przeczytasz w 2 min.

Drugi odcinek podcastu “Historie Jutra” podnosi niejednoznaczny w ocenie temat biohackingu. Po odsłuchaniu warto poświęcić chwilę na przemyślenia, odnoszące się do socjologicznego, psychologicznego i filozoficznego aspektu tego pojęcia. Dlaczego właściwie chcemy się biohackować?

Biohacking a lęk przed śmiercią

Choć tematyka biohackingu w pierwszej kolejności może nasuwać skojarzenia z biologią i medycyną, jest też ściśle powiązana z dziedzinami, takimi jak socjologia, psychologia i filozofia. Wspomina o tym Kasia Gandor pod koniec odcinka drugiego nowego podcastu “Historie Jutra”, powołując się na przemyślenia polskiego filozofa, Tomasza Stawiszyńskiego, który trafnie zauważa, iż “współczesna kultura zachodnia ma na sumieniu wiele przemilczeń, wyparć i negacji”. 

Nieodłącznymi elementami naszej codzienności są przemijanie i śmierć. Niegdyś oswojone, od 2. połowy XIX wieku konsekwentnie spychane są jednak na margines, urastając do rangi tabu. Wobec ich nieuchronności – wierząc w swoją jednostkową sprawczość (znak czasów) – poszukujemy narzędzi, które dadzą nam poczucie kontroli. 

I tutaj właśnie z pomocą nadciąga biohacking – lekarstwo na całe zło, z którym obecnie nierzadko utożsamiany jest finalny i zupełnie naturalny rozdział życia człowieka. Rozdział, który najchętniej zupełnie wymazalibyśmy ze swojej świadomości, a skoro (jeszcze?) nie możemy – poskromili, oddalając jak najbardziej w czasie. Koniec końców, co innego nam pozostaje wobec upadku dawnego systemu wsparcia w postaci symboli, mitów i rytuałów?

Wellness i fitness nową religią? 

Określony zespół reguł, wizja zbawienia i potępienia to elementy wspólne różnych religii. W dobie negacji autorytetów, sekularyzacji społeczeństw, kultu ciała i hedonizmu zasady te pozostają aktualne, choć dostrzegamy je w nieco innych obszarach. 

Oto obdarzony wolną wolą człowiek kształtuje swój los, wykazując troskę o ciało bądź wręcz przeciwnie – popełniając grzech zaniedbania, z którym niechybnie będą wiązać się konsekwencje (współczesne potępienie). Dodajmy, konsekwencje, za które może winić tylko siebie jako kowala własnego losu w erze “nieograniczonych możliwości XXI wieku”. Biohacking staje się w tym kontekście drogą niemal uświęconą, u kresu której czeka nagroda. 

Biohacking a konsumpcjonizm 

Daleki od ideału ludzki żywot stwarza spore pole do definiowania i zaspokajania coraz to nowszych potrzeb, a pragnienie życia jakościowego i długiego jest wspólne dla nas wszystkich. Trudno zatem o szerszą grupę docelową produktów z obszaru szeroko rozumianego biohackingu. 

Nieustannie podsycany głód wiecznej młodości i piękna domaga się zaspokojenia. A jako że, z biznesowego punktu widzenia, bardziej opłacalnym jest gonić, niż złapać króliczka, dążność ta nigdy nie ustaje. Nierzadko przekracza też granice tzw. zdrowego rozsądku, które zdają się coraz bardziej zatarte. 

A Wy, macie własne przemyślenia na temat biohackingu? Koniecznie podzielcie się nimi w komentarzach. 

Źródło: Tomasz Stawiszyński, “Ucieczka od bezradności”, Wydawnictwo: Znak Literanova, Kraków 2021

Komentarze

0
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.

    Nie dodano jeszcze komentarzy. Bądź pierwszy!

Witaj!

Niedługo wyłaczymy stare logowanie.
Logowanie będzie możliwe tylko przez 1Login.

Połącz konto już teraz.

Zaloguj przez 1Login