Polskie władze otrzymują narzędzie do blokowania stron internetowych praktycznie bez sądowego nadzoru.
Rząd Prawa i Sprawiedliwości od kilku miesięcy pracuje nad ustawą antyterrorystyczną, która – pomijając już wszelkie inne aspekty (bo to nie czas i miejsce) – ma umożliwiać władzom blokowanie stron internetowych (i nie tylko), właściwie bez większego udziału sądu. Do tej pory zastanawialiśmy się, co będzie jeśli nowe przepisy wejdą w życie, dziś już możemy skreślić to „jeśli”. Prezydent Andrzej Duda podpisał bowiem ustawę antyterrorystyczną w środę, 22 czerwca.
Nadciąga cenzura?
Zapisy ustawy antyterrorystycznej wzbudzają kontrowersje. I nic w tym dziwnego, bo mówimy tu o przekazaniu w ręce władz narzędzi do wprowadzania cenzury i to bez większego nadzoru. Zgodnie z treścią dokumentu, szef ABW w porozumieniu z Prokuratorem Generalnym i Ministrem Sprawiedliwości (od niedawna ponownie w jednej osobie) będzie mógł swobodnie zarządzić zablokowanie dostępu do „określonych danych informatycznych”.
Teoretycznie nad wszystkim czuwać ma jeszcze sąd. Teoretycznie jednak, ponieważ w praktyce dana strona może być zablokowana przez 5 dni – bez znaczenia, czy będzie to uzasadnione czy nie, bo tyle właśnie czasu ma sąd na wydanie pozwolenia (post factum). – „Nasz kraj po obaleniu komunizmu nigdy jeszcze nie miał ustawy dającej dwóm ludziom możliwość tak szerokiego decydowania o dostępie obywateli do informacji” – zauważa Dziennik Internautów.
Podpis prezydenta bez konsultacji
Najczarniejsze scenariusze zakładają, że data 22 czerwca 2016 roku będzie wspominana jako powrót cenzury w naszym kraju. Tego dnia Andrzej Duda złożył swój podpis. Co może niepokoić, prezydent wziął pióro do ręki, pomimo braku wcześniejszych konsultacji społecznych, jak również wbrew setkom tysięcy obywateli i organizacjom, które krytykowały projekt ustawy i apelowały o ponowne rozważenie jej zapisów.
Podpisy pod apelem o rezygnację z wprowadzenia nowych przepisów zbierała fundacja Panoptykon, według której „niebezpieczne materiały nie znikną w ten sposób z sieci, a zdeterminowane osoby będą mogły do nich dotrzeć innymi kanałami. Ale filtry służące blokowaniu w przyszłości będą mogły być wykorzystywane do ograniczania dostępu innych »kontrowersyjnych« treści”.
Nie pierwszy raz i nie ostatni
To nie pierwsza próba. Tego typu narzędzie do cenzurowania treści w Internecie już w 2009 roku chciał wprowadzić Donald Tusk. W wyniku licznych protestów rząd Platformy Obywatelskiej wycofał się jednak ze swojego pomysłu. Premier Beata Szydło postanowiła natomiast nie ulegać publicznej krytyce i doprowadzić sprawę do końca.
Rząd Prawa i Sprawiedliwości przygotowuje ponadto jeszcze jedną ustawę. Ta druga dotyczy walki z hazardem, ale w jej treści znajdujemy informacje o planach wprowadzenia Rejestru Niedozwolonych Stron i blokowania witryn oferujących treści w jakikolwiek sposób nawiązujących do hazardu właśnie. Co ciekawe, gdy podobny rejestr chciała wprowadzić PO, będące w opozycji PiS mocno ten pomysł krytykowało.
Cenzura będzie albo jej nie będzie
Samo wprowadzenie narzędzia nie oznacza, że władze będą z niego korzystały w sposób niekorzystny dla wolności w sieci. Niewykluczone, że ustawa antyterrorystyczna i ustawa antyhazardowa faktycznie posłużą wyłącznie walce z terroryzmem i hazardem właśnie.
Problemem jest jednak co innego. Rządy Prawa i Sprawiedliwości kiedyś się skończą, a obecne prawo pozostanie. Wszystkie narzędzia trafią w ręce kolejnych ministrów i szefów, i nikt nie jest w stanie zagwarantować, że nie będą oni chcieli wykorzystać ich w złych celach. PiS i prezydent Andrzej Duda właśnie stworzyli rozwiązania, które w przyszłości mogą (choć wcale nie muszą) doprowadzić do tragedii.
Źródło: Dziennik Internautów, WP, inf. własna
Komentarze
42Więc jak ktoś chce kupować graty do kompa do do września października będzie cena normalna a potem tylko drożej...
Dobra k... zmiana....
Tak tak, wiem, że demokracja znaczy właśnie władzę ludu no ale tak naprawdę działa to zupełnie inaczej. Lud myśli, że ma wpływ na coś a w rzeczywistości nie ma na nic. Takie dawanie komuś władzy jest ironicznie odbieranie jej. Rząd robi se co chce i nie pyta ludzi czy chcą czy nie.
Takie dawanie komuś władzy w celu jej odebrania działa w zasadzie nawet w grach. Wiem gdyż kiedyś w jednej grze daliśmy twórcy klanu "władzę absolutną" co skończyło się tym, że nie miał nic do powiedzenia.
W tym pojedynku niestety to politycy mają silniejszą wolę gdyż ci wciąż próbują a obywatelom już tak bronić się nie chce jak za czasów Tuska.
normalnie komuna pelna geba, dodatkowo skarbowka moze oskarzyc kogo chce (i to ty musisz sie obronic!, a nie oni udowadniac oskarzenie) i zabieraja Tobie i twoim bliskim (nawet kochanka :) caly majatek...
ziemi nie moge kupic jako rodowity polak we wlasnym kraju, to jest kpina. To nie jest panstwo tylko zorganizowany aparat lupienia obywateli.
Trzeba bylo zostac pala albo politykiem czy tam celnikiem, nic nie robia, doslownie NIC a tylko zabieraja pieniadze w majestacie "prawa".
Przedsiebiorcy i ludzie przedsiebiorczy uciekajcie z tego chorego padola. Tym bardziej, ze niedlugo znowu beda zamykane granice.