Od jakiegoś czasu w sieci pojawiają się sygnały, jakoby powoli nastawał zmierzch segmentu kart dźwiękowych. Coraz częściej użytkownicy korzystają z wbudowanych w płyty zintegrowanych kart muzycznych. Oczywiście nie ma się co oszukiwać, dźwięk instalowany na płytach głównych jest daleki od ideału. Rozwiązania stosowane w tanich płytach głównych mogą emitować spore szumy, osiągając nawet nieprzyjemny dla ucha poziom.
Z drugiej strony, zintegrowane układy instalowane na lepszych płytach są znacznie lepszej jakości. Projektanci płyt głównych stosują coraz bardziej przemyślane rozwiązania jeżeli chodzi o EMI i inne problemy związane z szumami wewnątrz pecetowych obudów. Potencjalne elektromagnetyczne zakłócenia, których źródłem mogą być wszelakie megahercowe lub gigahercowe układy instalowane w nowoczesnym pececie stanowią poważną przeszkodę dla czystego dźwięku, choć sytuacja i tak wygląda znacznie lepiej niż kilka lat temu.
Możliwe, że najbardziej zaawansowanym rozwiązaniem z gatunku zintegrowanych kart jest tak naprawdę układ, który nie jest do końca zintegrowany. Mowa tu o karcie PCI Express x1 sprzedawanej wraz z niektórymi płytami głównymi Asusa z wyższej półki. Gdy patrzy się na tę kartę bardzo łatwo przeoczyć, że tak naprawdę jest to tylko sprzętowy kodek umieszczony na płytce. Przetwarzanie dźwięku mimo wszystko odbywa się na płycie głównej. Sam kodek to całkiem dobry kawałek sprzętu - Analog Devices AD1988B - ale bez sprzętowej akceleracji.
W sieci można przeczytać wypowiedzi Phila O'Shaughnessy'ego i George'a Thorna z Creative Labs komentujące obecną sytuację na rynku. Phil jest od kilku lat szefem Public Relations Creative'a, dzięki czemu łatwo opowiada o kondycji pecetowego dźwięku. Z kolei George Thorn jest dyrektorem Digital Media Relations w Creative i zajmuje się techniczną stroną marketingu. W wywiadzie poruszono temat zwiększającej się mocy komputerowych procesorów, o Viscie i jej niepożądanym wpływie na sprzętowo akcelerowany dźwięk.
Tak jak każda firma stająca w obliczu zagrożenia ze strony postępu technologicznego tak i Creative musi sobie odpowiedzieć na pytanie co jest jej podstawową działalnością. Krótko pisząc, czy chcą dalej podążać torem, w którym zmierza biznes kart dźwiękowych i powoli zjadać nieustannie kurczący się kawałek tego tortu?
Podstawową siła Creative'a jest dźwięk. Biorąc pod uwagę patenty należące do firmy, profesjonalne podejście do biznesu i relacje z deweloperami, na pewno ich najsilniejszą stroną nie jest tworzenie DSP (Digital Signal Processor). Raczej jest nim praca z dźwiękiem. Firma od jakiegoś czasu stara się być wszechstronnym producentem wszystkiego co ma związek z dźwiękiem, a mniej firmą skupiającą się na kartach dźwiękowych. Wydaje się to jak najbardziej naturalne, szczególnie, że Creative zajmuje się także produkcją głośników i jest jednym z największych, obok Appla, graczy w branży.
Jednak głośniki a także w mniejszym stopniu odtwarzacze muzyczne nie poprawiają kluczowych rozwiązań firmy. Oczywiście może i pomagają w opracowywaniu interesujących algorytmów w odtwarzaczach oraz rozwiązań poprawiających jakość niskiego bitrate'u cyfrowej muzyki. Jednak miejsce takiej firmy w szeregu w końcu i tak jest jasno określone jako jednego z wielu producentów odtwarzaczy muzycznych, którzy za wszelką cenę chcieliby zaistnieć obok producenta iPoda.
Tak więc Creative rozpoczął prace nad oprogramowaniem. Jak wiadomo w samym sprzęcie X-Fi nie ma niczego specjalnie odkrywczego. Jest on wyposażony w kilka funkcji, które odróżniają go od innych DSP ogólnego zastosowania, ale tak naprawdę jest tylko układem z zestawem funkcji, o pewnej dozie "programowalności" oraz zestawem wejść i wyjść, plus programową możliwością emulowania konkretnych procesorów.
Kilka lat temu takie podejście stanowiłoby pewien problem, szczególnie w świecie gier. Uruchomienie 64 kanałów w pełni trójwymiarowym dźwięku wraz z okluzjami i odbiciami pożarłoby na pewno sporą liczbę cykli procesora, co z kolei wpłynęłoby na liczbę wyświetlanych klatek w grze. W epoce 128 bitowych instrukcji SSE uruchamianych na dwu i czterordzeniowych procesorach, obsługa dźwięku nie stanowi już większego problemu. George Thorn szacuje, że w chwili obecnej uruchomienie tych samych 64 kanałów zużyje nie więcej niż 5% zasobów procesora, a w przypadku szybszych jednostek nawet mniej.
Pewnie wielu z czytelników wie, że można nabyć programową wersję Audigy. Na przykład niektóre notebooki Della sprzedawane są z "Integrated Sound Blaster Audigy HD Software Edition." Creative idzie dalej tą drogą i pracuje nad czymś co nazywa X-FI MB, gdzie MB odnosi się do płyt głównych. DSP X-Fi jest znacznie bardziej wydajny niż Emu 10k2 stosowany w serii Audigy 2, ale nie o tyle, aby większość jego funkcjonalności nie dało się emulować programowo. Nie oznacza to, że oprogramowanie X-Fi MB to emulacja układu X-Fi. Tak naprawdę to kluczowe oprogramowanie dla X-Fi łącznie ze wszystkimi algorytmami dla trójwymiarowego dźwięku w czasie rzeczywistym, przystosowane do działania ze standardowymi procesorami.
Jest tu jednak pewien mały haczyk. Oprogramowanie X-Fi nie może być uruchamiane na dowolnym systemie wyposażonym w zintegrowany układ dźwiękowy. Musi się ono dogadywać ze sprzętowym kodekiem zainstalowanym w komputerze. W chwili obecnej Creative jest w trakcie opracowywania strategii dystrybucyjnej X-Fi MB. Prawdopodobnie w niedalekiej przyszłości X-Fi MB będzie sprzedawany w pakiecie z różnymi płytami głównymi. Dzięki temu oprogramowanie X-Fi MB będzie instalowane w znanym mu środowisku z pojedynczym sprzętowym kodekiem. Firma rozważa także możliwość szerszej dystrybucji, na przykład za pomocą sklepu internetowego. Nie podjęto jednak jeszcze w tej kwestii żadnej decyzji.
Póki co nie można jeszcze nabyć systemu X-Fi MB, jednak warto mu się przyjrzeć w jego obecnej formie i porównać z obecnymi dostępnymi na rynku rozwiązaniami.
Komentarze
0Nie dodano jeszcze komentarzy. Bądź pierwszy!