Przedsiębiorstwa coraz chętniej wprowadzają narzędzia do pracy w grupach. Jest tylko jeden problem - pracownicy niechętnie z nich korzystają.
Slack czy Hipchat to przykłady narzędzi, które potrafią znacząco usprawnić pracę w zespołach. Przedsiębiorstwa często po nie sięgają, ale pracownicy niejednokrotnie niechętnie się przyłączają i angażują. Dlaczego tak się dzieje?
Ponad połowa przedsiębiorstw przebadanych przez agencję G2 Crowd wdrożyła już którąkolwiek z usług typu Slack, a kolejne planują wdrożenie w ciągu najbliższych lat. Równocześnie w wielu przypadkach administratorzy zwracają uwagę na problemy z zainteresowaniem tymi aplikacjami pozostałych członków zespołów. Powodów, dla których tak się dzieje jest co najmniej kilka.
1. Brak powodu, by korzystać
Księgowa potrzebuje arkusza kalkulacyjnego, administrator – edytora baz danych, a projektant – programu graficznego. Na pozór więc mało kto faktycznie potrzebuje aplikacji do pracy w grupie. W wielu przypadkach jest to myślenie błędne, ponieważ usługi tego typu pozwalają usprawnić pracę i zawęzić kontakty między pracownikami. Przyspieszają też wymianę informacji (także między działami). Jednym z podstawowych powodów trudności w angażowaniu osób jest więc niemówienie im, dlaczego mieliby chcieć skorzystać z takiej aplikacji.
2. Kiepski interfejs użytkownika
Częstym problemem aplikacji do pracy w grupach jest nieprzyjazny użytkownikom interfejs. Warto więc zdecydować się na taką aplikację, która nie odstrasza, lecz jest intuicyjna w obsłudze. Jeśli cokolwiek ma skłonić pracowników do wymienienia klienta mailowego, WhatsAppa czy Twittera na nową aplikację, to musi ona być równie łatwa i przyjemna w użytkowaniu jak wcześniej wymienione.
3. Zbędna funkcjonalność
Twórcy aplikacji do pracy w grupie często próbują się ścigać w tym, kto wymyśli najbardziej zaawansowane funkcje, które – teoretycznie – mają usprawnić wykonywanie zadań. W praktyce jednak pracownicy liczą na proste narzędzia, w których można wymienić się swoim zdaniem, wklejać linki czy udostępniać zdjęcia. Prezentując więc nową usługę nie warto zanudzać i zamęczać pracowników wymyślnymi funkcjami, lecz w prosty sposób pokazać im, jak szybko można się dzięki nim wymieniać informacjami.
Źródło: CIO
Komentarze
9A gdzie jakiś porządny ERP? Albo system dedykowy do obsługi HR jak np Karo HRMS.
Owszem da się w excelu, ale tylko do pewnego momentu.
Co więcej, teraz z uwagi na JPK (jednolity plik kontrolny) excel zejdzie na dalszy plan (potrzebny profesjonalny program księgowy do ewidencji)
Z mojego doświadczenia wiem, że nie każdy pracownik potrzebuje takich narzędzi. Wszystko zależy od stanowiska i roli jaką pełni.
Księgowa nie potrzebuje jakichś czatów do komunikacji z innymi działami. Wydaje mi się, że to jest na tyle poważna część, że wszystkie ustalenia powinny odbywać się w miarę możliwości osobiście, bo w końcu chodzi o kasę. A tylko w kontakcie osobistym obie strony są naprawdę skupione i zaangażowane w rozmowę. A wszystkie ustalenia powinny być potwierdzane mailem, aby mieć jakieś potwierdzenie ustaleń, które można potem przytoczyć w razie potrzeby.
Jeżeli jakieś działy, ze sobą ściśle współpracują to narzędzie do komunikacji wybiorą sami sobie tak jak im będzie pasowało do stylu i warunków pracy. Narzucanie tutaj rozwiązania jest głupie. Co najwyżej wtedy gdy rzeczywiście komunikacja między zespołami kuleje.
U poprzedniego pracodawcy mieliśmy jakiś czat jako usługę. Pierwszego dnia wysłałem testową wiadomość i tyle tego widziałem. Ze wszystkimi z którymi musiałem się kontaktować robiłem to osobiście albo telefon. Bo taki preferuję typ komunikacji. Nie pozostają niedopowiedzenia i nie czekasz nie wiadomo ile na odpowiedź (po której najczęściej pojawiają się kolejne pytania). W mniejszej firmie zdecydowanie nie jest potrzebny program do komunikacji. A wszelkie ważne ustalenia spisuje się i wysyła mailem dla potwierdzenia i historii.
Co do innych systemów - ticketowe czy do organizacji zadań. To się przydają jako historia i przypominajka co jest do zrobienia. Jest spoko, ale też ciężko innych namówić do korzystania z tego, bo każdy ma najpilniejszą sprawę na świecie i dzwonią albo przychodzą i mówią o problemie, zamiast założyć ticketa. W poprzedniej firmie mieliśmy specjalny mail, jak na niego wysłałeś wiadomość to był zakładany nowy ticket z treścią maila. W 50% przypadków ticket miał treść: zadzwoń do mnie, pilne.
Ja póki co spotkałem się z tym, że w ekosystemie całej firmy jeżeli firma nie jest stricte jakimś helpdeskiem to takie systemy na nie wiele się przydają i korzysta z nich we właściwy sposób może 5% pracowników. I dla nich jest on super, a cała reszta woli przyjść i zawrócić dupę, żeby mieć pewność, że jego sprawa będzie potraktowana priorytetowo.