„Jeśli wy latacie, my nie możemy” - mówią strażacy i apelują do dronomianiaków o rozsądek.
W jednym z północnoamerykańskich lasów, w San Bernardino, wybuchł w miniony weekend pożar. Tamtejsi dronomianacy uznali, że to dobry moment, by wypuścić w powietrze swoje maszyny – przecież szansa na takie ujęcia nie zdarza się codziennie. Niestety… to kolejny przykład na kompletny idiotyzm – praca strażaków została zakłócona, a helikoptery uziemione.
Strażacy musieli dzielić swoje miejsce akcji z pięcioma (!) dronami. Ich właściciele chcieli nagrać wideo prezentujące moc żywiołu z góry. Przez tych pięciu ludzi strażacy nie mogli wznieść w powietrze swoich helikopterów przez jakieś 20 minut. Ogień tymczasem konsumował 1720 hektarów suchego lasu, dróg i mieszkań.
„[Dronowi hobbyści] stanowią poważne zagrożenie bezpieczeństwa strażaków i pilotów. Kiedy dron pojawia się nad miejscem pożaru dowódcy nie mogą rozpocząć akcji ratunkowej z powietrza” – mówi Eric Sherwin ze straży pożarnej w San Bernardino i dodaje: „jeśli wy latacie, my nie możemy”.
To nie pierwszy tego typu przypadek w Stanach Zjednoczonych. W jednym z wcześniejszych zdarzeń praca strażaków została sparaliżowana nawet na 90 minut. Te przykłady nie pokazują jednak, że drony są złe. Pokazują, że jeśli chcemy latać, powinniśmy robić to z głową i przewidywać konsekwencje naszych czynów. Dlatego jeszcze raz apelujemy – latajcie dronami, jeśli chcecie, ale nie róbcie tego bezmyślnie.
Przy okazji władze stanu Kalifornia postanowiły zmienić swoje przepisy, aby zapobiec podobnym incydentom w przyszłości. Przedstawiciele straży pożarnej, policji, pogotowia ratunkowego i innych służb tego typu otrzymali immunitet i mogą bezkarnie zestrzeliwać lub w inny sposób uziemiać przeszkadzające w wykonywaniu czynności drony. Bardzo dobry ruch, Kalifornio.
Źródło: BBC, FS USDA, Engadget
Komentarze
6