Naukowcy wykorzystują drony i chcą zacząć wykorzystywać smartfony do walki z najczęstszą chorobą zakaźną na świecie – malarią.
Walka z malarią jest trudna i kosztowna, ale też bardzo potrzebna. Naukowcy z walijskiego Uniwersytetu Aberystwyth i tanzańskiego Zanzibar Malaria Elimination Programme połączyli siły i postanowili wykorzystać zdobycze rozwoju technologicznego, by zwiększyć skuteczność batalii z najczęstszą chorobą zakaźną na świecie.
Naukowcy opryskują tereny potencjalnie zagrożone malarią, aby zabezpieczyć lokalną ludność przed chorobą. Do ich lokalizacji wykorzystywane są zaś drony. Obraz widziany z góry to szansa na szybsze wykrycie małych zbiorników wodnych, w których rozmnażają się przenoszące chorobę owady – to możliwość stworzenia dokładnych map potencjalnych siedlisk komarów.
„Wiemy, że dorosły komar po tym, jak się naje i odpocznie, poszukuje partnerki, z którą udaje się do mokrego środowiska, w którym składane są jaja. Powinniśmy mieć możliwość lokalizowania i mapowania tych miejsc” – napisał Andy Hardy z Uniwersytetu Aberystwyth i w tym właśnie pomagają bezzałogowe maszyny latające, w tym przypadku konkretnie DJI Phantom 3.
Wystarczy 20 minut, by jeden dron zmonitorował 30-hektarowe pole ryżowe. Wystarczy chwila, by przeanalizować utworzone zdjęcia i odnaleźć na nich zbiorniki wodne. Pozwala to (podobno) na wykonanie bardzo dokładnych map, a to zaś umożliwia opracowanie precyzyjnego planu działania.
Skuteczność jest zwiększona, ale naukowcy nie zamierzają na tym kończyć. Teraz planują wykorzystać smartfony, które nie tylko mogłyby służyć do naprowadzania na siedliska w terenie, ale też do śledzenia postępów w czasie rzeczywistym. Niewykluczone też, że w przyszłości cały proces zostanie zautomatyzowany.
Źródło: Quartz. Foto: 41330/Pixabay (CC0)
Komentarze
0Nie dodano jeszcze komentarzy. Bądź pierwszy!