Poszukiwania dziewiątej planety, która dołączy do obecnej ósemki, nie są może rzeczą, która najbardziej fascynuje astronomów. Mimo to systematycznie zawężany jest region nieba, w którym taka planeta powinna być wykryta.
O ulotności dziewiątej planety możecie przeczytać w materiale W pogoni za dziewiątą planetą. Wcześniej był nią Pluton, dziś kandydat kryje się gdzieś w odległych regionach Układu Słonecznego poza orbitą Neptuna. Wiemy, że jeśli dziewiąta planeta zostanie wykryta, zrobią to astronomowie z jednego z projektów poświęconych masowemu monitoringowi nieba.
Najbardziej obiecujący jest już wielokrotnie wspominany LSST (Legacy Survey of Space and Time), który będzie prowadzony z pomocą VRO (Vera Rubin Observatory). To ogromne przedsięwzięcie za jednym zamachem przyniesie ogromną ilość danych dla wielu projektów. Od badania głębokiego kosmosu i zagadnień związanych z ciemną materią i energią, poprzez wspomniane poszukiwanie dziewiątej planety w Układzie Słonecznym, ale też innych sporych obiektów za orbita Neptuna, aż po obserwacje pobliskich Ziemi asteroid.
Dziewiąta planeta to bardzo odległy i masywny obiekt
VRO ruszy niebawem, ale już teraz na podstawie danych projektu ZTF (Zwicky Transient Facilities) oraz Pan-STARRS (również nastawionych na poszukiwanie nowych ciał w Układzie Słonecznym) przeprowadzono solidną eliminację miejsc, w których mogłaby ukrywać się „brakująca” planeta. Obserwatorzy bazują na wyliczeniach, które uwzględniają potrzebę istnienia masywnego ciała, by wyjaśnić zakłócenia w ruchu Neptuna. Obecnie wskazują one na obiekt o masie około 6,6 masy Ziemi, czyli byłaby to superziemia, masywniejsza znacznie od naszej planety, ale wciąż nie tak duża jak Neptun. Nie będzie to jasny obiekt, bo o jasności w świetle widzialnym około 22 magnitudo (dla porównania Pluton ma jasność około 14 magnitudo - im mniejsza wartość, tym jaśniejszy obiekt, różnica jednego magnitudo to około 2,5 raza większa/mniejsza jasność).
Wygląd Plutona (zdjęcia powyżej) przez 85 lat był dla nas podobną niewiadomą jak obecnie wygląd dziewiątej planety. I niestety prawdopodobnbie jeszcze bardzo długo pozostanie. Na tak szczegółowe zdjęcia powierzchni nie ma co liczyć. (fot: NASA/JHU APL/SwRI)
Najbardziej niezwykłe z perspektywy laika jest to jak odległa może być dziewiąta planeta. Nie będzie to obiekt, który zdołamy odwiedzić w bliskiej przyszłości, tak jak udało się tego dokonać w przypadku Plutona. Średnia odległość od Słońca równa 500 jednostkom astronomicznym (1 jednostka to odległość Słońce-Ziemia) to prawie 17 razy dalej niż Neptun, trzy razy dalej niż odległość jaką do tej pory zdołał pokonać Voyager 1. Mimo tak dużego dystansu od najdalszej obecnie planety, dziewiąta planeta miałaby jednak znaczący wpływ na jego ruch. A zapewne także na ruch innych obiektów w pasie Kuipera i być może to ona odpowiada za pojawiające się od czasu do czasu komety jednopojawieniowe.
Coraz mniej miejsca na niebie, gdzie kryć może się dziewiąta planeta
Projektem, który dąży do wskazania najbardziej prawdopodobnego miejsca występowania dziewiątej planety, kieruje Dr Mike Brown z Caltech (to on z Konstantinem Batyginem w 2016 roku zaproponował istnienie dziewiątej planety jako odległej superziemi, a w 2021 przedstawił odpowiednie wyliczenia). W rozmowie z portalem Universe Today stwierdził on, że dziewiąta planeta wciąż jest duchem, którego nie daje się pochwycić.
Jednakże klatka, czyli przestrzeń gdzie może się chować przed obserwatorami, mocno zmalała. Dr Brown jest przekonany, że dzięki intensywnej analizie orbit setek milionów obiektów, udało się wyeliminować 78 procent obszaru nieba, gdzie dziewiąta planeta może potencjalnie występować. Astronomowie z VRO będą mieli znacznie ułatwione zadanie, gdy przystąpią do analizy obserwacji.
O ile tylko dziewiąta planeta jest podobna charakterem do przeciętnej asteroidy. Odstępstwa nie powinny wedle wyliczeń mieć znaczącego wpływu na efektywność eliminacji przestrzeni, w której planeta dziewiąta się znajduje.
Źródło: UniverseToday, inf. własna
Komentarze
8