Samokierujące się auto Google bez kierownicy i hamulca
Poważny krok naprzód.
Inżynierowie firmy Google pracują nad samokierującym się samochodem już jakiś czas. Pod koniec ubiegłego miesiąca zaprezentowano nam filmik, który udowodnić miał, że dzięki zaawansowanemu systemowi i całej gamie różnego typu czujników, jazda takim autem naprawdę jest bezpieczna. Choć wielu ludzi wciąż obawia się tej technologii, gigant z Mountain View wydaje się być naprawdę pewny swego – zaprezentował bowiem nowy samokierujący się model, w którym próżno szukać kierownicy i pedałów. Jeśli coś pójdzie nie tak – tragedia. Google zapewnia jednak – „nie pójdzie”.
Firma Google zaprezentowała podczas konferencji Recode Code nowy prototypowy samochód przeznaczony dla dwóch osób. „Stworzyliśmy od podstaw projekt, pokazujący jak samokierujący się samochód mógłby wyglądać” – powiedział współzałożyciel firmy, Sergey Brin. Z zewnątrz – krzyżówka Smarta i Garbusa.
Wewnątrz czeka nas jednak prawdziwa niespodzianka – brak kierownicy i pedałów. W przeciwieństwie do poprzednich modeli bowiem, tutaj kierowanie powierzone jest w stu procentach komputerowi. Zrezygnowano zatem z elementu, który dla wielu był jedyną nadzieją – możliwości przejęcia kontroli przez kierowcę w każdym momencie.
Twórcy są pewni swego – stworzony przez nich zaawansowany system jest ponoć nieomylny, czego potwierdzeniem ma być liczba awarii i spowodowanych wypadków podczas prowadzonych od jakiegoś czasu testów, wynosząca zero.
Czujniki potrafią rozróżnić elementy na drodze i w pobliżu niej, a oprogramowanie – zrozumieć lub przewidzieć ich zachowanie. Jak ujawnił Brin – jedną z zalet tej technologii jest brak „martwego punktu” oraz zasięg widzenia na dystans dwóch boisk futbolowych.
Tak samokierujące się auto Google wygląda teraz…
Mimo to, firma Google wprowadziła na razie ograniczenie prędkości do 40 kilometrów na godzinę, aby w razie wypadku nie doszło do tragedii. Rzeczniczka prasowa ujawniła jednak, że w finalnej wersji ograniczenie to zostanie naturalnie zdjęte.
…a tak ma wyglądać w wersji finalnej.
Firma Google rozpoczęła prace nad samokierującym się samochodem w 2009 roku. Od tego czasu projekt mocno ewoluował. Gigant może jednak pochwalić się ponad 110 tysiącami przejechanych kilometrów bez kolizji. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem – a na razie tak idzie – takie pojazdy zostaną udostępnione publicznie między 2017 a 2020 rokiem.
Po co w ogóle to wszystko? Celem tej technologii jest modernizacja transportu, a całość zawiera się w trzech kwestiach: eliminacja pijanych kierowców; umożliwianie jazdy osobom, które dziś nie mają takiej możliwości (niektórzy niepełnosprawni, dzieci); oraz dążenie do szeroko pojętej automatyzacji w celu utworzenia „inteligentnego miasta”.
Źródło: TechSpot, SlashGear, Google Blog
Komentarze
59Tak samo nieomylny jak nawigacja Google? A Titanic był niezatapialny. Nigdy bym tym nie wyjechał na publiczne drogi. Automatyczny kierowca - super sprawa ale tylko wtedy kiedy w każdej chwili mam możliwość przejęcia kontroli. Pomijając kwestie bezpieczeństwa, to jak to sobie poradzi np. w przypadku robót drogowych z wyznaczonymi dziwnymi objazdami i mylącymi znakami? Już widzę to niekończące się "obliczanie optymalnej trasy" na ekranie komputera pokładowego i ten samochodzik rozkraczony na środku skrzyżowania. Wściekli kierowcy wokół trąbią a "biedny pasażer" nawet nie ma szans odjechać.
Maszyna to maszyna, nigdy nie będzie mieć takiej oceny sytuacji jak człowiek, czego świetnym dowodem jest film I Robot.
Argument o polskich pijanych kierowcach jest do reszty posrany. Tu nie trzeba autonomicznego samochodu a poważnej edukacji i braku tolerancji. Egzekwowanie kar i sprawienie że każdy kto wsiądzie po kielichu powinien być eliminowany ze społeczeństwa. Choćby na 30 dni ciężkich robót przy wytwarzaniu asfaltu i 30 dni na oddziale szpitalnym w pomocy ofiarom wypadków a do tego zwiększone o 100% ubezpieczenie OC za każde złapanie 500zł potem 1000zł potem 2000zł potem 4000zł. Nieuchronność kary nie ważne czy sędzia, prawnik, poseł powinna w kilka miesięcy skończyć z tym problemem raz na zawsze.
Ten samochód nie ma szans na drodze - zbyt dużo nieprzewidywalnych zdarzeń. Faktem jest, że amerykańska ciężarka z LIDAREM na pokładzie jest w stanie przejechać po poligonie z jednej góry na drugą ale wątpię czy poradziłaby sobie w ruchu ulicznym. Są rzeczy w których komputery są lepsze od człowieka ale są rzeczy których długo jeszcze nie będą w stanie wykonać z wyczuciem człowieka.
Mam nadzieję że jak stanie na torach (na środku) to poczeka by ustąpić pierwszeństwa pośpiesznemu relacji Warszawa-Kraków :)