My, Europejczycy, doświadczenia w kwestii cenzurowania treści przez Google mamy - na całe szczęście - dość wąskie, choć tego typu incydenty miewały miejsce (głównie w kwestii problematyki religijnej/rasowej).
Tym samym niepokojące, a zarazem nurtujące wydają się informacje na temat niespodziewanej usługi nowego telefonu Google Nexus One, który... usuwa wulgaryzmy. Swoje śledztwo przeprowadzili pracownicy agencji Reuters i nie kryli zdziwienia jego wynikami. Otóż aplikacja odpowiedzialna za zapis głosu w postaci tekstu bezlitośnie wycina przekleństwa. I nie ma tu mowy nawet o zwykłej cenzurze - program wycina całe słowa!
Redaktorzy postanowili skontaktować się z koncernem w celu wyjaśnienia sytuacji. Jak się okazuje Google wcale nie przyświecała nadmierna pruderyjność, a raczej chęć uniknięcia rozmaitych nieporozumień, kiedy cenzuralne słowo omyłkowo mogłoby zostać potraktowane jako wulgaryzm.
Brzmi szczytnie, ale czy aby na pewno ingerencja w treść naszych wiadomości jest tym, czego jako użytkownicy oczekujemy? I co z ewentualnymi różnicami językowymi? O to ostatnie pyta redaktor cnet.com, którego chorwacki przyjaciel ma nazwisko Fuk.
Źródło: cnet.com
Komentarze
10I będziemy się drzeć - Halo, halo !!!!!!!!!
Poroniony pomysł
Nie wyobrażam sobie tego w działaniu. Po za tym, to chyba odnosi się języka angielskiego, nasz język jest bardziej soczysty w tej kwestii. Np "pała" w pewnym kontekście też jest obraźliwa, nie mówiąc o wyrazie "...... dziadu" ;)
Dzwoni do was wściekły trener i mówi: "KUR*** do CHU** gdzie Ty jesteś!? Spóźniłeś się na trening!!" a kochane google konwertuje to na "Do DIASKA! Gdzie Ty jesteś? Spóźniłeś się na trening..."