Tak często wykorzystywane w internetowej komunikacji emotikony służą do przekazywania drugiej osobie tego, co i jak czujemy. Według Pameli Pavliscak jednak efekt jest taki, że „spędzamy więcej czasu na próbach wyrażania emocji niż na ich odczuwaniu”.
„Spędzamy więcej czasu na próbach wyrażania emocji niż na ich odczuwaniu” – stwierdziła cyberantropolożka Pamela Pavliscak we wpisie na łamach serwisu Quartz. Rozmaici neuronaukowcy i psychologowie zdają się z tym zgadzać, a jednym z kluczowych powodów takiego stanu rzeczy, jest rewolucja internetowa, na czele z emotikonami.
Na co dzień używamy emotikonów, gifów i memów – wszystko to, by jak najwierniej przekazać naszym rozmówcom to, co i jak czujemy w tak ograniczonej formie komunikacji jaką jest czat tekstowy. Wiąże się z tym jednak wiele problemów: z jednej strony łatwo jest udawać emocje, gdy nie spotyka się z drugą osobą twarzą w twarz, z drugiej – łatwo jest zatracić umiejętność prawdziwego odczuwania i wyrażania emocji, gdy zastępuje się to próbami ich odtworzenia za pomocą prostych kolorowych znaczków.
„Nie ujawniamy emocji, lecz je dusimy. Nasza inteligencja emocjonalna staje się coraz gorsza – na przykład dzisiejszym nastolatkom brakuje empatii. […] Coraz częściej rezygnujemy z pokazywania prawdziwych uczuć w Internecie, zostawiając tylko dla siebie swoje emocje” – napisała Pavliscak.
Zgadzacie się z taką oceną sytuacji, czy uważacie, że są to wnioski przesadzone lub wręcz wyssane z palca? Z drugiej strony mamy bowiem opinie, że emotikony są naturalne i zdrowe oraz badania takie jak te przeprowadzone przez wrocławski oddział Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej, które wykazały, że „emotki” poprawiają humor i zbliżają do siebie rozmówców. Ale może jedno drugiego nie wyklucza?
Źródło: Quartz, SWPS, inf. własna. Ilustracja: freeGraphicToday/Pixabay (CC0)
Komentarze
11W sumie te emoji (obrazkowe) są beznadziejne, głupie i okropne, jak już używać to tylko podstawowych tekstowych
Technologia która miała zbliżyć ludzi, w praktyce oddala ich od siebie.