Na razie to tylko koncepcja, ale według autorów - gotowa na to, by zamienić ją w rzeczywistość.
Jeżeli coś kiedykolwiek może uratować całą naszą cywilizację, to bez wątpienia są to międzyplanetarne podróże kosmiczne. Prace nad technologiami, które pozwolą wykonywać je szybko i za (relatywnie) nieduże pieniądze trwają już od wielu dekad, ale wciąż nie pojawiło żadne „cudowne rozwiązanie”.
Pomijając już na moment kwestie finansowe, według obecnych szacunków – i z wykorzystaniem aktualnych technologii – załogowy lot na Marsa trwałby około pięciu miesięcy. To bardzo długo, co zaś sprawia, że misja tego typu jest dużo trudniejsza niż teoretycznie mogłaby być.
No właśnie, mogłaby być? Inżynierowie NASA twierdzą, że tak – co więcej, próbują wymyślić sposób, by rozwiązać ten problem na powierzchni Ziemi.
W trzy dni na Marsa dzięki fotonom
Naukowiec pracujący dla agencji NASA, Philip Lubin, proponuje projekt układu napędowego, którego działanie opierałoby się na pędzie fotonów (cząstki w strumieniach światła) generowanych przez naziemne lasery.
Krotko mówiąc: na powierzchni naszej planety znajdowałby się gigantyczny laser, który „pchałby” statki kosmiczne i rozpędzał je do niewiarygodnych prędkości. Jak bardzo niewiarygodnych? Dość powiedzieć, że według tego, co sugeruje Lubin – „100-kilogramowy statek dotarłby na Marsa w zaledwie trzy dni”.
Oczywiście ważąca wiele ton kapsuła załogowa potrzebowałaby nieco więcej czasu, ale nawet jeśli lot zająłby jej miesiąc moglibyśmy mówić o ogromnym skoku naprzód.
Tanie, lekkie i szybkie statki
Kolejną zaletą tego rozwiązania jest fakt, że statek potrzebowałby bardzo mało paliwa. To oznacza ogromne oszczędności – tak wagowe, jak i ekonomiczne.
To właśnie dzięki zmniejszeniu wagi dobrze przemyślany system byłby w stanie rozpędzić statek kosmiczny nawet do prędkości na poziomie 30 proc. prędkości światła. Tak przynajmniej zapowiada sam Lubin.
„Nie znam żadnego powodu, przez który nie moglibyśmy tego dokonać” – powiedział Lubin.
Jak to (i dlaczego jeszcze nie) działa?
Według Lubina stworzenie takiego systemu jest jak najbardziej w naszym zasięgu i niesłuszne są obawy o problematyczne skalowanie.
A jak to w ogóle działa? Fotony odbijające się od obiektu – pchają go w określonym kierunku. Cząstki emitowane z Ziemi musiałyby trafiać w swego rodzaju „żagiel” rakiety, tym samym powodując jej przyspieszanie.
Dla porównania, obecne napędy rakietowe bazują na spalaniu paliwa, które musi być przechowywane na pokładzie statku. W rezultacie negatywnie wpływa to na już i tak niewielką efektywność napędu.
Jakie więc są problemy? Po pierwsze, znacznie łatwiej jest zbudować laboratoryjny prototyp niż rozpocząć (bądź co bądź – niepewną) budowę gigantycznego, prawdziwego napędu. Po drugie – przynajmniej biorąc pod uwagę obecną wiedzę – kapsuły załogowe są zbyt ciężkie, by efektywnie korzystać z tego rozwiązania.
Co dalej?
Jeśli pomysł Lubina spotka się z zainteresowaniem władz NASA, możliwe, że zostanie postawiony pierwszy generator laserowy rozpędzający statki kosmiczne. Wówczas na powierzchnie innych planet będzie można wysyłać roboty i inne urządzenia pomiarowe w ciągu kilkudziesięciu godzin.
Sam Lubin przyznał, że obecnie jego priorytetowym celem jest dotarcie do alfa Centauri – gwiazdy, której osiągnięcie przy użyciu tradycyjnych metod zajęłoby 30 000 lat.
Z pewnością nadal będą również prowadzone prace nad udoskonaleniem koncepcji – w taki sposób, by któregoś dnia lot na Marsa trwał zaledwie kilka dni…
Źródło: Wired, NASA, UCSB, DailyMail, inf. własna. Foto: NASA (1), UCSB (2, 3)
Komentarze
34Nawet w przypadku misji załogowych można mówić o potencjalnych oszczędnościach - przy podobnej ilości paliwa, można osiągnąć znacznie większą prędkość.
W przypadku automatycznych jednostek badawczych prędkość nie stanowi problemu, nie muszą zawracać - nawet błyskawiczny przelot w okolicy pobliskich gwiazd dostarczy całych oceanów informacji.
Osiągnięta prędkość przy Marsie była by za duża aby cokolwiek zrobić. A hamowanie zbyt długie i kosztowne (paliwowo) - zakładając użycie konwencjonalnej technologii.
laserami chcą wysyłać statki na marsa a deskolotki dalej nie mam.
W skrócie: żagiel składa się z dwu części, niewielkiej centralnej i dużego, zewnętrznego pierścienia. Gdy statek zbliża się do celu, pierścień zostaje odrzucony naprzód i zmienia kształt na lekko wklęsły. Znakomita większość lasera odbija się teraz od pierścienia, skupia na statku i pcha go z drugiej strony, hamując.