Czy czujecie się czasem jak worek ziemniaków, który ktoś przestawia z miejsca na miejsce? Być może nadużywacie nawigacji satelitarnej.
Ta teza zapewne dla wielu czytelników nie będzie niczym odkrywczym, wszak po to korzystamy z nawigacji satelitarnej, by nie martwić się szukaniem w pocie czoła drogi do celu, a często inaczej nie dotarlibyśmy na miejsce w skończonym czasie. Ale jak to się mówi „organ nie używany zanika”.
Człowiek trafiając w mniej znane sobie miejsce, podobnie jak oprogramowanie aplikacji do nawigacji, stara się przewidzieć różne warianty dotarcia do celu. Informacje dostarczają mu przeróżne bodźce zewnętrzne, ale też dane zbierane na podstawie analizy dostępnych map, zebranej wiedzy i wynikające z rozmów z innymi podróżującymi. To wszystko pomaga w osiągnięciu celu podróży.
Nawigacja satelitarna ma swoje dobre strony, nowoczesna komunikacja lotnicza, biznes transportowy, wiele gier i aplikacji mobilnych nie miałoby racji bytu bez tej technologii. Lecz nie zapominajmy, że istnieje też...
...negatywny wpływ nawigacji
Badania zachowania się ludzkiego mózgu wskazują, że w trakcie rozważań nad drogą do celu aktywuje się hipokampus (tu symulowane są różne rozwiązania) i kora przedczołowa (ta część mózgu zajmuje się doborem najodpowiedniejszego), szczególnie gdy natrafiamy na nieznaną nam okolicę. Używanie nawigacji nie wymaga aktywności tych części mózgu. Otrzymujemy gotową ścieżkę, której zwykle rozleniwiony mózg nawet nie stara się zweryfikować i stąd takie kwiatki jak tłumaczenie kierowcy na środku pola „bo tak mi pokazywał GPS” czy taksówkarz, który wiezie nas na ulicę Ciemną, ale w innym mieście.
Badania prowadzone przez University College London wskazują na potrzebę ćwiczenia orientacji w terenie. Nie tylko po to by poradzić sobie bez nawigacji (co de facto jest przydatne), ale też by rozruszać mózg. Dotyczy to nie tylko pieszych, ale i rowerzystów czy kierowców.
Siatka ulic i ścieżek w Londynie, która była wykorzystana w eksperymentach
Londyn, naturalny poligon doświadczalny dla ludzi z UCL to miasto, które podobno bardzo angażuje mózg podczas przemieszczania się z miejsca na miejsce. Trudno to wyobrazić sobie w momencie gdy nasza orientacja przestrzenna jest bardzo rozwinięta. Ale wystarczy raz doświadczyć przejażdżki z kierowcą, który nie potrafi inaczej poruszać się po swoim mieście jak z pomocą nawigacji satelitarnej, by zrozumieć, że nie każdy może pozwolić sobie na luksus szybkiego odnajdowania drogi do celu.
Przydatne wnioski z badań
Nie należy zawsze polegać na nawigacji satelitarnej. Może ona być wsparciem dla orientacji w mieście, ale warto interesować się bardziej tym co wskazuje, niż tylko polegać na wskazówkach głosowych bez przykładania wagi którędy faktycznie prowadzi wybrana droga. Ludzie pracujący w zawodach związanych z poruszaniem się pojazdami powinni zmusić się czasem do samodzielnego podążania drogą do celu. Stałe poleganie na nawigacji sprawia, że umiejętności orientacji w terenie „rdzewieją”.
Znajomość reakcji mózgu na zadania związane w wyszukiwaniem drogi do celu pomocne będą także w przyszłości w planowaniu miast, tak by ludzie starsi, szczególnie z problemami pamięciowymi, mogli łatwo odnajdywać drogę do najważniejszych w ich przypadku miejsc. Badania prowadzą tez do przekonania, że aktywność ruchowa konieczna jest nie tylko dla utrzymania kondycji fizycznej, ale też umysłowej.
Wskazane jest też, by minimalizować wykorzystanie technologii GPS lub używać ich z rozsądkiem. W przeciwnym razie staniemy się pośmiewiskiem jak niedawna zwyciężczyni półmaratonu w Forcie Lauderdale, która zapomniała, że sportowego zegarka z GPS nie da się oszukać. A niepokojące wskazania tegoż uwiecznił ktoś na zdjęciu po przekroczeniu linii mety.
Przekręcając nieco słowa pewnego fikcyjnego czarnego charakteru, można rzec, że lepiej nie być bezgranicznie dumnym z możliwości jakie daje nam nawigacja satelitarna, bo w pewnym momencie (np. gdy padnie smartfon) będą one niczym w porównaniu z naturalnymi umiejętnościami orientacji w terenie.
Źródło: UCL, inf. własna
Komentarze
9